Są takie mecze, kiedy najchętniej ograniczylibyśmy się do podania suchego wyniku. Zresztą wcale nie byłby to dowód na nasze lenistwo czy nieznajomość tematu, przeciwnie – raczej skrajny objaw naszej uczciwości względem czytelników. I długo wydawało nam się, że tak postąpimy z pojedynkiem dwóch kandydatów do ligowego podium, z których jeden na dodatek wcześniej zgarnął Puchar Polski. Bo bez przesady, piać z zachwytu nad lepiej niż zazwyczaj ułożoną nogą Marka Szyndrowskiego, nie zamierzaliśmy. Ale właśnie wtedy te dość przykre refleksje, przynajmniej na parę dni, przypędził Filip Starzyński. Ukłuł podwójnie, czego goście z Bydgoszczy, mimo rozpaczliwych ataków zwieńczonych golem Kadu, odrobić już nie zdołali.
Mamy dla Zawiszy dwie informacje statystyczne. Zawsze najpierw prosi się o tę dobrą, prawda? No, dobrze, niech więc tradycji stanie się zadość. Zawodnicy Tarasiewicza, za sprawą gola Kadu z przedostatniej minuty, przerwali nie najlepszą passę, jaką w tym sezonie wypracowali w starciach z Ruchem (0:1 i 0:3). W końcu strzelili im gola… Druga wiadomość przygnębia chyba jeszcze solidniej – ostatni raz drogę do siatki przeciwnika w meczu rozgrywanym na wyjeździe znaleźli dokładnie 29 listopada, czyli – jakby nie patrzeć – osiem delegacji temu. W związku z tym, wliczając dzisiejszą porażkę w Chorzowie, do ligowego pudła tracą dziewięć punktów.
Tyle tylko, że w grze Zawiszy te punkty i tak są ponad stan. Osłabieni brakiem najlepszego defensywnego pomocnika, najlepszego rozgrywającego i najlepszego napastnika zwyczajnie są pozbawieni kluczowych piłkarskich argumentów. Grają, to znaczy starają się grać, aczkolwiek tak trochę – przyznacie sami – na przeczekanie. Zamiast napastnika, zawodnik bez składu i ładu poruszający się gdzieś z przodu. Na playmakerze Dudek, autor strzału meczu – rzutu wolnego z bocznej linii pola karnego, który swój lot skończył daleko na aucie. Stosunkowo długo udawało się – raz lepiej, raz gorzej – zastąpić Goulona, choć akurat dziś Hermes czerwoną kartką w głównej mierze przyczynił się do końcowego rezultatu. No właśnie – nie zawsze Drygasowi uda się przykryć dwie jakościowe wyrwy w drugiej linii.
A w Chorzowie szał radości. Starzyński w pełni wykorzystał wpadkę Wisły i sprawił, że Niebiescy odskoczyli Białej Gwieździe na trzy oczka, więc bardzo ciekawie będzie w przyszłym tygodniu, kiedy dojdzie do ich bezpośredniego pojedynku. Jeżeli Kucian znów przechytrzy szczwanego lisa Smudę, to kandydaci do spadku (jeszcze we wrześniu) załapią się na wycieczkę po Azerbejdżanach czy innych Kazachstanach.
Poświęćmy na koniec chwilę uwagi naszemu własnemu (dziś nie przaśnemu) Figo. Te dwa gole, jakie wcisnął Kaczmarkowi, były w tym sezonie pierwszymi zdobytymi z akcji. Oglądając akcję na 1:0 i, parę chwil później tę drugą, na 2:0, aż żal nam było, że Zawisza nie mógł odpowiedzieć Masłowskim…

Fot.FotoPyk