Legia pręży muskuły, Lenczyk wyleci w niedzielę

redakcja

Autor:redakcja

10 maja 2014, 11:15 • 17 min czytania

Klub na razie nie potwierdza tej informacji, ale z wiarygodnego źródła wiemy, że w niedzielę w trybie pilnym zbierze się rada nadzorcza, która ma zatwierdzić zmianę na stanowisku szkoleniowca (…) Lenczyk żegna się z Lubinem w żenującym stylu. Zagłębie w piątym kolejnym meczu (wliczając Puchar Polski) nie strzeliło gola. Od kilku tygodni gra tej drużyny przypominała siedzenie w bunkrze i bierne czekanie, aż nieprzyjaciel podbiegnie i wrzuci do środka granat – pisze dzisiejszy Przegląd Sportowy, twierdząc, że już jakiś czas temu lubiński klub kontaktował się z Piotrem Stokowcem. W dzisiejszej prasie również sporo o wczorajszym pokazie siły Legii. Zapraszamy do naszego przeglądu najciekawszych artykułów.

Legia pręży muskuły, Lenczyk wyleci w niedzielę
Reklama

FAKT

Lecimy po kolei, zaczynając od nietypowego wywiadu z Łukaszem Fabiańskim. Nietypowego, bo o… koszykówce. Fabian jest fanem amerykańskiej NBA i kibicuje Chicago Bulls.

Reklama

Czy Marcin Gortat swoją dobrą grą w pierwszej rundzie play-off bardziej panu zaimponował, czy raczej wkurzył tym, że jego Wizards wyeliminowali pańską ulubioną ekipę?
– No wkurzył mnie trochę… Naprawdę liczyłem na to, że Bulls przejdą pierwszą rundę, bo ich dobrą formę na play-off zwiastowała końcówka sezonu zasadniczego. Niestety, okazało się, że dobra obrona w wykonaniu Byków, to w tym sezonie nieco za mało na Wizards, którzy jako drużyna naprawdę potrafią zaimponować. Nie sądziłem, że tak szybko poradzą sobie z Bulls.

Zagrałby pan z Gortatem?
– Nie było takiej propozycji, ale… wiem, że Marcin organizuje campy dla dzieci. Gdyby rzeczywiście pojawiła się jakaś chęć z jego strony, żeby rozegrać jakiś piłkarsko-koszykarski mecz charytatywny, to z pewnością postarałbym się wygospodarować czas. To byłoby fajne.

Jedyny Polak w NBA zaczynał uprawianie sportu od piłkarskiej bramki, a pana nigdy nie kusiło, żeby przejść do koszykówki.
– W kosza grałem w podstawówce i liceum, ale tylko jako reprezentant szkoły w różnych zawodach, ale nigdy nie targały mną wątpliwości, czy porzucić piłkę na rzecz koszykówki. Kosz to po prostu moje hobby, druga pasja obok piłki nożnej. Rozwinięta na oglądaniu w telewizji Michaela Jordana. To nie jest żadna niezwykła historia – telewizja polska pokazywała NBA, a ja oglądałem Jordana, Scottiego Pipena, trenera Phila Jacksona i zwyczajnie ich podziwiałem.

Taka to lekka i przyjemna rozmówka. Na stronie obok dwie krótkie relacje z wczorajszych meczów Ekstraklasy. Wisła popłynęła w Warszawie, a „Drużyna partaczy znowu bez gola”. To wszystko już wiemy, więc może przytoczmy informację z ramki, która mówi, że sypią się oferty transferowe dla Antona Slobody. Interesują się nim Górnik, Jagiellonia i jeden z klubów z Azerbejdżanu. W Bielsku liczą, że zostanie.

Na kolejnej stronie: „Lewy walczy o armatę”.

To może być historyczny dzień dla Roberta Lewandowskiego i naszego futbolu. Po raz pierwszy polski piłkarz może zostać królem strzelców jednej z najmocniejszych lig świata. Napastnik Borussii Dortmund o tytuł walczy przede wszystkim z Mario Mandپukiciem z Bayernu Monachium, z którym będzie prawdopodobnie również rywalizował o miejsce w wyjściowym składzie Bawarczyków w przyszłym sezonie. – Zrobimy wszystko, żeby Robert pożegnał się z nami jako najlepszy strzelec Bundesligi. Jeśli tylko w Berlinie dostaniemy rzut karny, to wykonywać go będzie Lewandowski – zapowiedział już szkoleniowiec BVB Jürgen Klopp. Jeszcze trzy tygodnie temu trener taki łaskawy nie był i w spotkaniu z Mainz zabronił naszemu zawodnikowi wykonywać jedenastkę, wskazując do tego Marco Reusa. – Chcę pożegnać się z Borussią z tytułem króla strzelców, ale nie chcę o tym za dużo myśleć, żeby nie robić sobie zbyt dużej presji.

Dalej:
– Szczęsny został DJ-em na balu charytatywnym Arsenalu
– Teodorczyk nie pojedzie na kadrę z powodu kontuzji.
– Nawałka nie chce Wasyla, bo jest już za stary.

Adam Nawałka (57 l.) intensywnie głowi się nad zestawieniem linii obrony. Do tej pory powołał aż 11 środkowych obrońców, ale w tej szerokiej grupie nie znalazł się ani razu Marcin Wasilewski (34 l.), który bardzo pewnie w tym sezonie awansował z Leicester City do Premier League. Doświadczony piłkarz nie ma szans na powołanie, bo… jest za stary. Kiedy „Wasyl” trafił w połowie września do The Championship, niemal od razu został podstawowym zawodnikiem Lisów. W lidze rozegrał 30 spotkań. Kibice go uwielbiają. W dużej mierze dzięki niemu Leicester ligę wygrało w cuglach, z niesamowitym dorobkiem 102 punktów. Od przyszłego sezonu on i koledzy będą grali w elicie: z Manchesterem City, Liverpoolem czy Arsenalem. „Wasyl” nie oszuka metryki – myślą w kadrze. Za to wymagania Nawałki spełnia Cionek i to on dostanie szansę, przynajmniej 45 minut, we wtorkowym meczu przeciwko Niemcom. – „Wasyl” nieźle się załapał. Leicester walczyło od kilku lat o ten awans i właśnie z nim w obronie im się to udało. Zagrali bardzo dobry sezon. Marcin się szybko wkomponował i teraz może świętować. Gratuluję mu tego sukcesu. Wiem, że klub chce go zatrzymać na przyszły sezon – powiedział nam Tomasz Kuszczak (32 l.), bramkarz Brighton.

GAZETA WYBORCZA

Propozycja piłkarska wygląda nam dziś na dość wąską. W Rzeczpospolitej nie ma ani jednego tekstu, w ogólnopolskiej Wyborczej nieduża ramka ze sprawozdaniem z wczorajszego chłostania Wisły.

Legia Henninga Berga zbiera bardzo odmienne recenzje – raz jej piłkarze mogą przeczytać, że grają lepiej niż za kadencji Jana Urbana. Innym razem, że zmiana na stanowisku trenera nic nie wniosła. W meczach pod wodzą Norwega różnie wygląda współpraca piłkarzy w ofensywie. W piątek Legia atakowała z polotem, wbiła pięć goli, bo przetrzebiona kontuzjami, młoda i przestraszona krakowska defensywa nie była przygotowana do gry na poziomie ekstraklasy, ale tydzień temu – w Gdańsku – legioniści w ofensywie prezentowali się kiepsko. Na razie wspólnym mianownikiem 11 występów (walkoweru z Jagiellonią nie liczymy) pod wodzą Berga jest solidna gra w obronie, to ona jest fundamentem świetnej passy Legii – odkąd Norweg został trenerem, warszawska drużyna jeszcze nie przegrała. Wiosną straciła też ledwie pięć goli, ostatniego blisko 300 minut temu. W piątek Wisła zagroziła Legii tylko raz, gdy Semir Stilić trafił w poprzeczkę. Krakowianie gubili piłkę już na środku boiska pod pressingiem Legii, która po odbiorze zamęczała piłkarzy Wisły. Wygląda na to, że zamiast porównywać zespół Norwega do drużyny Urbana, powinniśmy raczej dostrzec podobieństwa z bandą Macieja Skorży z jej szczytowego okresu, gdy dobrnęła do 1/16 finału Ligi Europy. – Zrobiłem sobie chłodną kalkulację, przemyślałem, jak mogę coś osiągnąć w pucharach z tym zespołem, i tak spróbowaliśmy grać. Drużynę budowaliśmy na bardzo solidnej defensywie, która grała bardzo agresywnie po stracie piłki, stosowaliśmy wysokie podejście pressingiem – mówił Skorża, podobnie myśli i robi teraz Berg. Jego celem też są europejskie puchary, to w ich trakcie ma pokazać swoją taktyczną wyższość nad Urbanem. Udowodnić, że prezes Bogusław Leśnodorski nie mylił się, żegnając zimą trenera…

Mniej więcej to samo proponuje stolica: Tak gromi mistrz!

W piątek pogrom Wisły – jedynego zespołu, który w lidze w tym sezonie z Legią wcześniej nie przegrał – rozpoczął Michał Ł»yro. 22-letni legionista powołany przez Adama Nawałkę na mecz z Niemcami już po ośmiu minutach powinien mieć na koncie dwa gole. Za pierwszym razem przestrzelił, za drugim trafił wprost w bramkarza. Krytykować go jednak nie można. Bo to, co nie udało mu się w dwóch pierwszych akcjach, nadrobił w trzeciej. Duża w tym zasługa Ivicy Vrdoljaka, który do Ł»yry posłał daleką i dokładną piłkę z głębi pola. A jeszcze większa „zasługa” obrońców Wisły, którzy w całym spotkaniu poruszali się jak dzieci we mgle, kompletnie nie radząc sobie z takimi podaniami. Niepilnowany Ł»yro nie miał więc problemów, aby w sytuacji sam na sam umieścić piłkę w okienku. Jedyną niespodzianką w wyjściowym składzie Legii na mecz z Wisłą był brak Henrika Ojamy. Estończyk usiadł na ławce, bo po spotkaniu z Lechią w Gdańsku narzeka na problemy z łydką. W tygodniu trenował indywidualnie, a gdy w czwartek dołączył do drużyny, to zajęć nie dokończył. W związku z tym Berg na lewym skrzydle zdecydował się w końcu postawić na Michała Kucharczyka. 24-letni skrzydłowy w przeciwieństwie do Ł»yry na Łazienkowskiej nie ma łatwego życia. Wiosną zagrał zaledwie 89 minut na 945 możliwych i w klubie dostał zielone światło, aby latem poszukać sobie nowego pracodawcy.

Pierwszy z tekstów lepszy.

SPORT

Sport próbuje być błyskotliwy na okładce.

Na początku dwa ligowe sprawozdania, których nie będziemy cytować:
– Krok Zagłębia do piekła
– Wisła zawrócona kijem.

Trzeba przy okazji przyznać, że bardzo ciekawe noty wystawił Sport po meczu przy فazienkowskiej. Wszyscy zawodnicy Legii dostali szóstki i siódemki (nikt wyżej), a aż ośmiu wiślaków czwórki i piątki. Gdybyśmy nie znali wyniku i nie widzieli meczu, pomyślelibyśmy na ich podstawie, że było góra 2:0.

Na jednej z kolejnych stron wypowiada się Dariusz Dudek.

– Proszę pamiętać, że kiedy przychodziliśmy do klubu, ten był totalnie rozbity. Udało się nam to jednak poskładać w całość – awansowaliśmy do ekstraklasy, a zaraz potem zaczęto nazywać nas nawet jej rewelacją. Stawiano Piasta za wzór dla innych. Ogromna w tym zasługa trenera Brosza, choć byli ludzie, którym od początki nie pasowało, że tu jesteśmy.

Problemy zaczęły się od odejścia Marcina Robaka…
– Prezes Kołodziejczyk bardzo dobrze zarządzał klubem, choć za jego kadencji nie można było sobie pozwolić na jakiekolwiek transferowe szaleństwa. Weźmy takiego Roberta Picha. Zimą bardzo chcieliśmy go ściągnąć, ale w rywalizacji ze Śląskiem nie mieliśmy żadnych szans. We Wrocławiu zaoferowano mu znacznie lepszy kontrakt, choć Pich jest tam tylko rezerwowym. Myślę, że polityka transferowa Piasta powinna się trochę zmienić. Czasem trzeba zaryzykować, postawić wszystko na jedną kartę. Każdy, kto zna się na piłce, ma świadomość jak trudno zastąpić zawodników pokroju Robaka czy Zbozienia. Zwłaszcza jeśli zastępstwa trzeba szukać tylko wśród zawodników będących do wzięcia za darmo.

Kompletnym niewypałem okazał się Collins John.
– Miał chyba najlepsze CV w całej ekstraklasie. Jeśli ktoś rozgrywa tyle meczów w Premiership, to albo jest piłkarzem wybitnym, albo przynajmniej bardzo dobrym. Będąc u nas miał jednak pewne problemy osobiste. Ale zapewniam, że klub na Collinsie nie stracił, bo on nie miał wysokiego kontraktu. Dodatkowo na koniec zachował się z klasą i już po wyjeździe z Polski oddał część pieniędzy, które tu zarobił.

Dalej Dariusz Dudek zapowiada, że nadal zamierza być asystentem Brosza, a w najbliższym czasie obaj spróbują się wybrać na atrakcyjny staż zagraniczny: do Chelsa, Napoli albo Dortmundu.

Później jeszcze parę słów od Jana Kociana, który w maju ma dwa sportowe marzenia – aby słowaccy hokeiści awansowali do półfinałów mistrzostw świata, a Ruch utrzymał miejsce na podium. Najciekawiej wypowiada się jednak o sytuacji kadrowej i kontraktach.

To jest tak jak z Ecikiem Janoszką. Ja go chciałem, ale wybór należał do niego. Musimy mieć świadomość, że Ruch ma określone problemy finansowe. Klub wypłacił niedawno piłkarzom spore zaległości, ale nie stać już teraz Ruchu na kontrakty w wysokości 30 tysięcy złotych. Może klub będzie mógł wypłacać pensje w górnym pułapie 15 tysięcy złotych? Szukamy zatem wzmocnień, ale nie za wszelką cenę. Będziemy chcieli pozyskać takich zawodników, dla których gra w Ruchu będzie najważniejsza, a nie myślenie o kasie, jaką mogą zarobić.

SUPER EXPRESS

Na łamach Super Expressu dzisiaj dwa tematy. „Legia pokazała muskuły” – to po prostu kolejna relacja.

W poprzednim meczu w Warszawie, w połowie marca, Legia prowadziła 2:0, ale jedynie zremisowała 2:2. Dziś gospodarze nie popełnili tego samego błędu. W pierwszej odsłonie gry strzelili aż 3 gole, ale pierwsi postraszyli rywali goście, gdy strzał Semira Stilicia odbił się od poprzeczki. Pół minuty poźniej mistrz Polski wyszedł na prowadzenie. Michał Ł»ywo w sytuacji sam na sam zachował zimną krew i wpakował piłkę do siatki obok wychodzącego Michała Miśkiewicza. Pomocnik Legii tym razem dobrze ustawił celownik, bo parę minut wcześniej w podobnej sytuacji przestrzelił i posłał piłkę obok słupka. Z każdą minutą w szregi „Białej Gwiazdy” wkradało się coraz więcej zdenerwowania, a lider tabeli, kierowany przez niustannie stojącego przy linii trenera Henninga Berga, łapał wiatr w żagle. Kolejne ciosy wiślakom zadali Michał Kucharczyk i Tomasz Jodłowiec, choć w międzyczasie bramkę zdobył Wilde-Donald Guerrier, ale pomocnik z Krakowa był na spalonym. – Nikogo nie trzeba dodatkowo motywować na mecz z takim rywalem – mówił przed spotkaniem trener Franciszek Smuda. W drugiej połowie jego zawodnicy nadal grali jednak bojaźliwie, bez pomysłu i polotu. A Legia stwarzala kolejne sytuacje, ale najpierw świetnie interweniował Miśkiewicz, broniąc uderzenie Ł»yry, a potem spektakularne pudło zaliczył Dossa Junior. Obrońca zrehabilitował się jednak chwilę później, gdy zamienił na bramkę dośrodkowanie aktywnego dziś Ł»yry. Pomocnikowi Legii, schodzącemu niedługo potem z boiska, kibice na Łazienkowskiej zgotowali owację na stojąco. Swoją sytuację w drugiej połowie miał też Ondrej Duda, który ładnym zwodem zmylił obronę, ale posłał futbolówkę minimalnie obok słupka. Podłamanych gości dobił Saganowski, a jeszcze w doliczonym czasie gry Wisłę uratowała poprzeczka.

A obok nieco zgrany temat gołębiarskiej pasji Grzegorza Kuświka.

Od dwóch lat piłkarz „Niebieskich” należy do Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych. – Posiadam ponad 100 gołębi, którymi zajmuje się dziadek – wyjaśnia napastnik „Niebieskich”. – Mogę się nimi opiekować tylko, gdy jest przerwa w rozgrywkach. Zawsze po sezonie jest okazja, abym mógł przy nich dłużej posiedzieć i się nacieszyć. Wtedy żona ma pretensje, że zamiast gdzieś pojechać i załatwić sprawy zajmuję się gołębiami. „Ósma rano, a ty już do nich lecisz” – usłyszałem od niej. Tłumaczę jej wtedy, że przecież muszę o nie zadbać, trzeba dać ptaszkom jeść i pić. O mojej pasji wiedzą koledzy z zespołu i zdarza się, że słyszę z ich strony żarty na ten temat. Wystarczy, że zobaczą gołębie i zaraz mówią „Grzegorz, twoje gołąbki przyleciały” – przypomina Kuświk. Na razie gołębie piłkarza nie odnoszą sukcesów. O wiele lepiej spisuje się za to sam Kuświk, który z 11 golami jest w tym sezonie najlepszym strzelcem zespołu, a Ruch jest o krok od zakwalifikowania się do europejskich pucharów. – Może to będzie lot do Europy – uśmiecha się „Kuśwa”. – Poprzednie lata były dla mnie pod względem strzeleckim mizerne. Dopiero po przyjściu trenera Jana Kociana odpaliłem. Mam taki charakter, że potrzebuję wsparcia szkoleniowca. Może nie trzeba mnie głaskać po głowie, ale przy nim czuję się swobodnie i przekłada się to na bramki – zaznacza.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Na koniec Przegląd Sportowy.

Najpierw dwa tematy ligowe: koncert Legii i przesądzony los Oresta Lenczyka.

Tak upokorzona Wisła Kraków w tym wieku z Warszawy jeszcze nie wyjeżdżała. Przegrywała na Łazienkowskiej 1:4 i 1:5, ale różnicą pięciu bramek jeszcze nie. W 1993 roku w Krakowie było 6:0 dla Legii, ale to były inne czasy. W piątkowym koncercie legionistów nie było ani jednej fałszywej nuty. Mistrz! Mistrz! Legia mistrz! – niosło się z trybun przy فazienkowskiej. Tak wysoko Legia trenera Henninga Berga jeszcze nie wygrała. Tak efektownie jeszcze wiosną nie zagrała. Trudno było dostrzec słaby punkt w układance norweskiego szkoleniowca, a pięć strzelonych goli to najniższy wymiar kary, jaki spotkał wiślaków w hicie ekstraklasy. Siódma wygrana z rzędu przyszła po meczu rozegranym w mistrzowskim stylu (…) Na wczorajsze starcie gigantów ekstraklasy Pepsi Arena wypełniła się prawie w komplecie – przyszło 26 403 kibiców i stworzyli niesamowitą atmosferę. Z kapitalną oprawą ostatnia prosta w drodze do mistrzostwa bez rac i petard wybuchowych. Tylko marcowy mecz z Lechem obejrzało przy فazienkowskiej więcej ludzi (28 237). W tym sezonie jeszcze tylko jeden ligowy pojedynek – z Pogonią pod koniec listopada – ściągnął na trybuny ponad 20 tysięcy widzów. Kto przyszedł – nie żałował. Przed przerwą rozniosła osłabioną w defensywie i słaniającą się na nogach Wisłę bezlitośnie. Po przerwie dokończyła dzieła. Operację, z zimną krwią i chirurgiczną precyzję, rozpoczęli skrzydłowi Michał Ł»yro oraz Michał Kucharczyk. Dzieła zniszczenia dokonał tuż przed przerwą Tomasz Jodłowiec. Wisła, jedyny zespół który w tym sezonie z Legią jeszcze nie przegrał (1:0 w Krakowie, 2:2 w stolicy) była na kolanach z których nie była już w stanie się podnieść.

Lenczyk zostanie zwolniony w niedzielę. Może go zastąpić Piotr Stokowiec.

Klub na razie nie potwierdza tej informacji, ale z wiarygodnego źródła wiemy, że w niedzielę w trybie pilnym zbierze się rada nadzorcza, która ma zatwierdzić zmianę na stanowisku szkoleniowca (…) Lenczyk żegna się z Lubinem w żenującym stylu. Zagłębie w piątym kolejnym meczu (wliczając Puchar Polski) nie strzeliło gola. Od kilku tygodni gra tej drużyny przypominała siedzenie w bunkrze i bierne czekanie, aż nieprzyjaciel podbiegnie i wrzuci do środka granat. Kiedy w końcu do trenera dotarło, że granie na bezbramkowe remisy to prosta droga do spadku, zaczęło się ustawianie drużyny na tak. Widać jednak było, że po długotrwałym lekceważeniu jakichkolwiek akcentów ofensywnych, piłkarzy nie da się przygotować do atakowania z dnia na dzień. Z Koroną i Jagiellonią Zagłębie niby nacierało, ale piłkarze sprawiali wrażenie, jakby widzieli się na boisku pierwszy raz. Jeśli następca nie zdoła naprawić tego zespołu i spadnie, historia zatoczy koło: w 2009 roku Lenczyk wszedł z Zagłębiem do ekstraklasy, choć podejmował pracę w momencie kiedy wydawało się, że o awansie można zapomnieć. Po sezonie 2013/14 lubinianie mogą dzięki temu samemu trenerowi wylądować w jednej lidze ze Stróżami, Niepołomicami i Niecieczą, choć możliwości klubu podpowiadały…

Na następnych stronach jeszcze kilka bieżących informacji ligowych. Widzew musiałby zapłacić 100 tysięcy złotych, gdyby Mateusz Cetnarski miał zagrać w jego barwach przeciwko Śląskowi. Chociaż…

Tak jest zapisane w umowie między obydwoma klubami. Nie wiadomo jednak, czy taka klauzula jest zgodna z prawem. Miesiąc temu UEFA w analogicznym przypadku uznała, że nie należy stosować takich zapisów. Chodziło o bramkarza Thibauta Courtoisa, wypożyczonego z Chelsea do Atletico Madryt. Hiszpanie wypożyczyli go od londyńczyków i mieli prawo wystawić w bezpośrednim starciu z londyńczykami, ale pod rygorem kary umownej w wysokości 3 milionów euro. Kiedy oba kluby wpadły na siebie w półfinale Ligi Mistrzów, europejskie władze piłkarskie zainterweniowały. Uczciwość rozgrywek jest naczelną zasadą UEFA, a przepisy dyscyplinarne jasno precyzują, że kluby nie mogą ingerować w wybór graczy innego klubu” – napisano wtedy w oficjalnym komunikacie. Belg ostatecznie bronił w obu meczach z Chelsea, przyczyniając się do awansu Atletico do finału (…) Członek zarządu Widzewa Michał Kulesza, pytany, czy w świetle casusu Curtoisa Widzew faktycznie ma zamiar płacić, czy najpierw wysondować konieczność wyłożenia pieniędzy odpowiada: – Jest to analizowane. Zaznaczam jednak, że przed nami jeszcze dwa treningi.

W Poznaniu trwa natomiast kuszenie Możdżenia.

Skauci z trzech klubów francuskich i dwóch angielskich przyjeżdżają w sobotę oglądać Mateusza Możdżenia w meczu z Górnikiem Zabrze. Możdżeń ma kontrakt z Kolejorzem tylko do 30 czerwca tego roku, więc ma pełną swobodę w planowaniu swojej piłkarskiej przyszłości. Według naszych informacji, miał niedawno ofertę z z St. Pauli. Nie był jednak zainteresowany przenosinami do 2. Bundesligi. – Pierwszeństwo ma u mnie Lech. Dopiero, jak nie dojdziemy do porozumienia, to będą rozpatrywał inne opcje – mówi nam podstawowy w ostatnim czasie piłkarz Lecha. 23-latek budzi spore zainteresowanie. Dzisiaj na stadionie przy Bułgarskiej podczas meczu z Górnikiem Zabrze pojawi się kilku skautów, którzy będą obserwować właśnie prawego obrońcę. Na pewno swój przyjazd awizują przedstawiciele trzech klubów z francuskiej Ligue 1: Olympique Marsylia, Rennes oraz Tuluzy. Na trybunach będą tez wysłannicy dwóch klubów z angielskiej Championship, czyli zaplecza Premier League. Z nikim z tego zestawu nie są prowadzone rozmowy, na razie kończy się tylko na monitorowaniu gry lechity, który przez część z tych ekip był obserwowany już wcześniej. Sam piłkarz chciałby, żeby kwestia tego, gdzie zagra w kolejnym sezonie, rozstrzygnęła się jak najszybciej.

Największym materiałem w tym numerze jest jednak wywiad z Sebastianem Boenischem, któremu „Milczenie nie wyszło na dobre”. Przyznaje się do kilku błędów i chce wrócić do reprezentacji Polski.

W Niemczech pana chwalą, niedawno trafił pan do jedenastki kolejki „Kickera”, ale w Polsce już tak dobrej opinii pan nie ma.
– Zdaję sobie sprawę, że w reprezentacji nie grałem dobrze. Nie mam problemu z własną oceną, nawet bardzo krytyczną. W Bundeslidze gram zdecydowanie lepiej.

Mamy podobne odczucia. Pytanie, dlaczego tak się dzieje?
– Nie mam pojęcia.

Gdyby jednak musiał pan odpowiedzieć na to pytanie.
– Niczego nowego nie odkryję, jeżeli powiem, że w klubie lepiej się znamy, łatwiej przewidzieć, jak zagra kolega. Grając na lewej stronie zazwyczaj mam przed sobą tego samego zawodnika. Wiem, co zrobi, pewne zagrania są automatyczne. W kadrze czasem brakuje pięciu–sześciu piłkarzy, niektórych z ich zastępców w ogóle się nie zna, bo z jakichś przyczyn nie było ich wcześniej.

Waldemar Fornalik panu ufał?
Hmm… Na początku było nieźle, zapewniał, że na mnie postawi. Często dzwonił, mieliśmy kontakt. Zmieniło się po słabym meczu z Ukrainą, w którym zagrałem gówniano. Fornalik wziął mnie na bok i zapewnił, że da mi szansę poprawy, że wie, że potrafię grać lepiej. I… kontakt się urwał. Aha, powiedział jeszcze, że dostanę szansę przeciwko Mołdawii, bo jestem dla niego ważnym zawodnikiem. Chyba nie byłem, bo 90 minut przesiedziałem na ławce. Więcej od niego już nie usłyszałem.

ANGLIA

„Bieg do linii końcowej”. Czyli w angielskiej prasie sporo dziś można przeczytać o ligowym finiszu. Króluje Manuel Pellegrini, trener Manchesteru City, który przyznaje, że tytuł trafi do najlepszej drużyny w kraju i akurat… to będzie jego drużyna. – Oni w pełni na to zasłużyli – mówi o swoich piłkarzach. Znów wypowiada się Mourinho: tym razem mówi, że obecnie nie jest The Special One. Ciekawsze wieści dotyczą jednak Wengera, którego kusi Monaco. Z kolei Lallana prosi swoich szefów, by puścili go do Liverpoolu.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

HISZPANIA

Cristiano Ronaldo chce grać. Lekarze mówią, że jest jeszcze na to za wcześnie, że lepiej się wstrzymać i odpuścić, ale CR7 naciska: dam radę, wpiszcie mnie do kadry. Na innej z okładek również dominuje Portugalczyk, w nieco innym jednak kontekście – „Kto faworytem na mundialu? Hiszpania i Brazylia”. Jeżeli to jest najciekawsze zdanie, jakie wypowiada Ronaldo, to szczerze dziękujemy… Jest parę słów o Messim i jego bardzo motywującej, ciekawie skonstruowanej umowie. Są też warunki Luisa Enrique, który będzie mógł ściągnąć dwóch obrońców i napastnika.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

WفOCHY

– Do widzenia! – krzyczy Tuttosport, informując, że spotkanie Conte z Agnellim nie doszło do skutku. Następny termin: przyszły tydzień. A Juventus już zastanawia się nad Mihajlovicem. Corriere dello Sport uderza w podobnym tonie z informacją, że Conte oddala się od Turynu… Przeczytać też możemy o samobóju Dortmundu, który niezgodnie z prawem rozmawia z Immobile. Z kolei Kamil Glik walczy o Ligę Europy i mówi: “Toro, wygrajmy dwa mecze i zostawiamy Milan z tyłu”.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama