Czy Wisła znów postawi się Legii i czy to kierowca autokaru w Zagłębiu pracuje najciężej?

redakcja

Autor:redakcja

09 maja 2014, 09:30 • 3 min czytania

Co prawda w Warszawie proponują, aby zacząć weekend nad Wisłą, jednak ktoś z marketingu Legii musiał przeoczyć, że zanim sędzia Bartosz Frankowski po raz pierwszy gwizdnie przy فazienkowskiej, pełne 90 minut będą już mieli w nogach piłkarze Jagiellonii Białystok i Zagłębia Lubin. Zresztą goście z Dolnego Śląska w ostatnim tygodniu mają prawdziwy maraton, połączony z turystycznym Tour de Pologne – w piątek w Warszawie finał Pucharu Polski przegrali dopiero na karne, w poniedziałek u siebie bezbramkowo zremisowali z wybieganą Koroną Kielce, a już dziś spróbują stawić opór ofensywnie nastawionej Jagiellonii. W Białymstoku.
Trudno więc oprzeć się wrażeniu, że miano pracownika miesiąca należy się rasowemu stachanowcowi, czyli kierowcy lubińskiego autokaru. W te parę dni machnął przecież więcej kilometrów niż – nie przymierzając – profesjonaliści spod znaku KGHM, którzy naprawdę ciężko pracują, żeby pożegnać kolejnego trenera. Niewiele bowiem brakowało, a nestor wśród rodzimych szkoleniowców już w obenym sezonie by nie poorestował. Ale skoro nie udało się przed weekendem, to jak – co się odwlecze, to nie uciecze?

Czy Wisła znów postawi się Legii i czy to kierowca autokaru w Zagłębiu pracuje najciężej?
Reklama

Zerknijmy do statystyk. Zagłębie w 14 meczach na 32 nie strzeliło gola. Jakby nie patrzeć – blisko w połowie. Mało tego – ani jesienią, ani wiosną z delegacji nie przywieźli kompletu punktów. Cóż, zaraz się okaże, że pieniądze zainwestowane w paliwo dla pana za kierownicą to jednak jest zwykłe marnotrawstwo publicznych pieniędzy.

Gospodarze z kolei, osłabieni brakiem i tak słabego w rundzie rewanżowej, wykartkowanego Dawida Plizgi, u siebie nie przegrali od siedmiu spotkań. Gdzie idziej zbierają po głowie, od kogo popadnie, nawet od chuderlawych leszczy w parcianych okularach, natomiast sakurat po Białymstoku mają prawo chodzić z podniesioną głową. Podniesione będą mieli również nogi, w pozycji „na kung-fu”, ponieważ wraca uskarżający się na przeciążenia w kolanie największy fighter ligi, Michał „Pazdanator” Pazdan. Jednak jako że słyniemy z wbijania szpilek, nie odpuścimy. Czy wiecie, kiedy ostatni raz białostoczanie zakończyli mecz na zero z tyłu? Dawno, dawno temu. Wy wtedy zapieprzaliście z kwiatkiem do swoich ulubionych pań. 8 marca, w dzień kobiet…

Reklama

Skoro ten mimo wszystko przykry obowiązek zapowiedzenia meczu z serii „piątek, godzina 18:30” mamy za sobą, pora skupić się na tym, co misie (nie Miśki) lubią najbardziej. Hen, przed dekadą chciał Franz Smuda sprowadzić do prowadzonej przez siebie Legii Frankowskiego Tomasza. Dziś PZPN, pewnie trochę z grzeczności, załatwił mu innego Frankowskiego – Bartosza, z gweizdkiem. Darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda, panie Franciszku! Po prostu trzeba złapać pana Boga na nogirogi – jak niegdyś sprytnie ujął to nasz były selekcjoner.

A Legia? Legia to się lubi ostatnio prześlizgnąć. Co prawda bez konieczności poprawek, lecz stylowo maksymalnie dostateczny z minusem. To teraz pytanie z innej beczki: tęsknicie za rebusami, w pocie czoła przygotowywanymi przez Czarka Olbrychta? Dlatego, jak zwykle, wychodzimy naprzeciw waszym potrzebom.

Pytanie konkursowe (gość w studiu nerwowo się kręci): Po jakim meczu legioniści notują, aż po dziś dzień, passę sześciu ligowych zwycięstw z rzędu? Prawidłową odpowiedź dość prymitywnie wykreśliliśmy z obrazka.

No dobra, było śmiesznie, ale już koniec żartów. Biała Gwiazda największe braki będzie dziś miała w defensywie. Bez Głowackiego, bez Bunozy, o Jovanoviciu nie wspominając. Przyznacie sami, że para stoperów w liczbie dwóch tańcujących Michałów – Czekaja i Nalepy, budzi takie zaufanie jak wierność tlenionej blondynki, muśniętej solarium, która w piątkową noc chwieje się w remizie pod Grójcem. Spróbować można tylko pod warunkiem, że to jedyna opcja…

Ciekawi nas także, co Franz przygotuje na ofensywny kwartek Legii. O ile przy Miro Radoviciu pomoże Ostoja Stjepanović, to kluczowe będzie powstrzymanie Michała Ł»yry. Wychowanek akademii Legii nawet śpiąc przez większą część meczu, jak na przykład z Zawiszą, nagle robi gola i asystę. No i Paweł Brożek, który w pamiętnym poprzednim meczu, nie trafiając do siatki przy فazienkowskiej, popsuł świetną passę na tym stadionie. W poprzedni weekend zaszalał i to grubo, a co pokaże wieczorem?

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama