Kuszczak dwa kroki od Wembley. Trzy kroki od raju

redakcja

Autor:redakcja

08 maja 2014, 10:25 • 19 min czytania

– Derby prowadzi bardzo dobry trener, były selekcjoner reprezentacji Anglii Steve McClaren. W momencie, gdy objął zespół, ten zaczął grać bardzo równo. Mieliśmy z nim problemy, w obu meczach ciężko się grało i oba starcia przegraliśmy. Nieprzypadkowo są tak wysoko w tabeli. Ale nas też jest trudno pokonać, mamy bardzo dobrą defensywę (…) Chcielibyśmy, by nasza droga była podobna do Crystal Palace. Oni rok temu też w ostatnich sekundach załapali się na baraże i ostatecznie z nich awansowali do Premier League – mówi Tomasz Kuszczak, który dziś rozpoczyna skomplikowaną batalię barażową o awans do ligi marzeń. Rozmowy z nim dziś w Fakcie oraz Super Expressie. Zapraszamy na nasz codzienny przegląd najciekawszych piłkarskich artykułów w prasie drukowanej.

Kuszczak dwa kroki od Wembley. Trzy kroki od raju
Reklama

FAKT

Czwartkowe wydanie zaczyna się nam od kontynuacji wątku sprzedaży Krychowiaka, o którym Fakt pisał bodajże przed kilkunastoma dniami. Dziś informuje, że właściciel Reims podyktował zaporową cenę.

Reklama

Reims oznajmiło menedżerowi zawodnika, że cena minimalna to 7 milionów euro. Wszystko przez klauzulę w kontrakcie defensywnego pomocnika (…) 18 kwietnia menedżer piłkarza Cezary Kucharski (42 l.) pojawił się we Francji, aby porozmawiać z Calliotem o cenie, za jaką Krychowiak mógłby opuścić Stade Auguste Delaune. Suma, jaka padła może okazać się zaporowa – minimum 7 milionów euro. Jak za piłkarza, któremu za dwanaście miesięcy kończy się kontrakt to dużo. – Rozmawialiśmy dwa tygodnie temu. Zobaczymy, jak to się wszystko potoczy. Są oferty, negocjujemy, ale tak naprawdę o konkretach będziemy mogli rozmawiać najwcześniej po mistrzostwach świata, a nawet później – tłumaczy Kucharski. Dlaczego akurat 7 milionów euro? Callliot być może chciałby mniej, ale w kontrakcie Krychowiaka jest zapis, że 50 procent kwoty następnego transferu przypada do klubu, z którego polski pomocnik trafił do Reims, czyli Girondins Bordeaux. W kwietniu informowaliśmy, że „Ł»yrondyści” pytali o ewentualny powrót wychowanka ich akademii nad rzekę Garonnę. Wtedy musieliby zapłacić tylko 3,5 miliona euro, co jest realną kwotą za Krychowiaka. Tyle, że ten wolałby zamienić Ligue 1 na Premier League lub Bundesligę.

Siedem milionów za Krychowiaka? Rok przed wygaśnięciem kontraktu? Zupełnie nam się to nie widzi. Ale idźmy dalej. Tomasz Kuszczak jest o trzy (niestety bardzo trudne) mecze od piłkarskiego raju.

Zespół polskiego bramkarza w ostatniej chwili dostał się do baraży. W ostatniej kolejce Champinonship w meczu przeciwko Nottingham Forest zwycięskiego gola, który dał prawo gry o angielską ekstraklasę, strzelił dopiero w doliczonym czasie gry. – Chcielibyśmy, by nasza droga była podobna do Crystal Palace – mówi Faktowi Kuszczak. – Oni rok temu też w ostatnich sekundach załapali się na baraże i ostatecznie z nich awansowali do Premier League – dodaje. Przeciwnik Brighton w półfinale jest wymagający – Derby County, który sezon zasadniczy skończył na trzecim miejscu. Dodatkowo dysponuje najlepszym atakiem w lidze – strzelił 84 gole, więcej nawet niż Leicester i Burnley, które awansowały bezpośrednio do Premier League. – Derby prowadzi bardzo dobry trener, były selekcjoner reprezentacji Anglii Steve McClaren. W momencie, gdy objął zespół, ten zaczął grać bardzo równo. Mieliśmy z nim problemy, w obu meczach ciężko się grało i oba starcia przegraliśmy. Nieprzypadkowo są tak wysoko w tabeli. Ale nas też jest trudno pokonać, mamy bardzo dobrą defensywę – przekonuje bramkarz. Rewanż odbędzie się w niedzielę, a zwycięzca zagra w finale.

Hiszpańska plaga w Ekstraklasie. To o nowym trenerze Piasta Gliwice. Nie ma w tym tekście wielkich rzeczy. Wypowiada się prezes klubu przekonując, że decyzja została podjęta w ostatnim możliwym momencie. Hiszpan poprowadzi zespół w pięciu najbliższych meczach, a później się zobaczy…

Kobieta tymczasem zabrała pracę Tarasiewiczowi. Co? Jak?

Ryszard Tarasiewicz (52 l.) był jednym z kandydatów do objęcia francuskiego drugoligowca Clermont. Zamiast niego zatrudniono jednak… kobietę, Helenę Costę (36 l.). Tarasiewicz jest także kandydatem do przejęcia Valenciennes, które spada do francuskiej drugiej ligi. Jego agent David Martinache rozmawiał także z Clermont. Działacze tego klubu pytali jego agencję menedżerską, czy może im kogoś polecić, i wskazano Polaka, po tym jeszcze Clermont dopytywało się o szczegóły związane z zatrudnieniem tego trenera. Tarasiewicz na razie nie podjął jednak decyzji co do przyszłości, może przedłuży kończący się kontrakt z Zawiszą, ale rozważa spróbowanie sił we Francji, którą świetnie zna, bo grał tam w pierwszej połowie lat 90. Tymczasem działacze Clermont zszokowali świat, zatrudniwszy Helenę Costę. To pierwsza w historii kobieta, która poprowadzi zespół w profesjonalnej lidze we Francji i w ogóle pierwsza na świecie, która została trenerem w miarę poważnym klubie. „Taraś” podciągnięty tu nieco na siłę.

Na koniec zostaje nam tekst o Messim, który negocjuje z Barceloną nowy kontrakt – ma zarabiać 20 milionów euro w sezonie plus 4 miliony w postaci bonusów za wywalczone trofea. Więcej od Neymara.

Jorge Messi (56 l.) już od początku sezonu naciskał na klub, by ten dał podwyżkę synowi. Jego zdaniem Barca płaci Neymarowi (22 l.) około 18 mln euro za sezon, podczas gdy Argentyńczyk dostaje 16 mln. W takiej sytuacji Jorge Messi domagał się dla syna zarobków rzędu 25 mln euro, na co klub nie chciał przystać. Kością niezgody były też prawa do wizerunku, które w stu procentach należą do zawodnika, a Barcelona chciałaby otrzymać ich część. Jednak teraz, jak podają lokalne media, wszystko jest na dobrej drodze.

RZECZPOSPOLITA

Stefan Szczepłek na łamach „Rz” felietonowo potraktował temat wczesnych wyjazdów za granicę polskich zawodników. Przekaz jest jasny, już w tytule: „Lepiej dłużej zostać w domu”.

Co do talentu Kownackiego nie ma sporu. Sprawa już tak prosta nie jest, kiedy pada pytanie, co dalej. Zgodnie z dość powszechną opinią, wyrażaną przede wszystkim przez kibiców, piłkarzy, a zwłaszcza ich agentów, najlepiej dla zdolnego Polaka, aby wyjechał jak najszybciej za granicę. Bo „w tym kraju nie da się żyć” nawet futbolistom. Ale są też trenerzy uważający, że nie ma się co śpieszyć. Lepiej by młody chłopak uczył się podstaw w domu, a wyjechał wtedy, kiedy już będzie umiał czytać i pisać. Bliżej mi do tej drugiej opinii. Zawsze kiedy pojawia się ktoś taki jak Kownacki – utalentowany i bardzo młody – pytam, jak tam u niego z głową i z jakiej rodziny pochodzi. Jeśli został dobrze wychowany, ma większe szanse. Niech gra, ale niech się też uczy, czyta i poznaje języki. Polskie kluby nie są najgorszym miejscem do zdobywania doświadczeń piłkarskich i życiowych. Kiedy Zbigniew Boniek jako 19-letni chłopak z Bydgoszczy znalazł się w szatni Widzewa, podporządkował sobie znanych zawodników, starszych o wiele lat. Ale oni wiedzieli, że ten młokos jest na tyle dobry, iż będzie im pomagał wygrywać. Właśnie w dużym stopniu dzięki swojemu charakterowi Boniek kilka lat później zrobił karierę we Włoszech.

Michał Kołodziejczyk dowodzi z kolei, że „Nawałka ciągle we mgle”.

Selekcjoner musi wiedzieć więcej niż dziennikarze i kibice, bo z wcześniejszych spotkań wyłania się zespół złożony z trzech gwiazd Borussii Dortmund, a reszta to chaos. Trener w pięciu meczach sprawdził aż 62 piłkarzy. Do tej pory wydawało się, że z kolejnych zaciągów ligowych, w których coś wartościowego często dostrzegał tylko Nawałka, casting przebrnął jedynie Tomasz Brzyski. W powołaniach na Niemcy jednak piłkarza Legii nie ma, jest za to Thiago Cionek. To szokujący kandydat do gry w obronie z dwóch powodów. Po pierwsze – wątpliwe, by piłkarz drugoligowej Modeny rozwinął się tak bardzo od wyjazdu z Jagiellonii Białystok, w której wyróżniał się tylko brutalnymi faulami (groźna kontuzja فukasza Teodorczyka, złamana kość jarzmowa Andrzeja Niedzielana). Po drugie – to Brazylijczyk z polskim paszportem. Większość kibiców co prawda nie widzi w tym nic złego, ale nie kto inny jak Boniek zapowiadał koniec „farbowanych lisów” w reprezentacji. Cionek urodził się w Kurytybie, jego pradziadkowie byli Polakami. Informacje o naszym kraju, tuż przed transferem do ekstraklasy, czerpał jednak w 2008 roku z Wikipedii. Prezes PZPN w powołaniu Cionka nie widzi problemu, bo zawodnik mówi po polsku, ale np. napastnik Legii Miroslav Radović na łamach „Rz” mówił, że według niego w naszej lidze gra teraz wielu zdolniejszych obrońców. Mecz z Niemcami (to jedyna reprezentacja, z którą nie udało nam się jeszcze nigdy wygrać) Nawałka traktuje jako ostatni z serii testów. Przeciwko Litwie w czerwcu mamy już zobaczyć drużynę na eliminacje. Niemieckie media spotkanie z Polską nazywają nikomu niepotrzebną farsą. W porównaniu z ostatnim meczem towarzyskim przeciwko Chile selekcjoner Joachim Loew nie będzie miał do dyspozycji żadnego zawodnika z pierwszego składu.

GAZETA WYBORCZA

Do ogólnopolskiego wydania Gazety Wyborczej zaglądać dzisiaj nie ma sensu, bo dostaniemy w nim tylko zwięzłe sprawozdanie z wczorajszego meczu Realu Madryt. Z braku laku cytujemy:

– Jeśli nie wygramy, szanse na tytuł przepadną – mówił przed wyprawą do Valladolid Carlo Ancelotti. Jego piłkarze byli tego świadomi, ale kilka szans na kolejne gole i spokojny wynik zaprzepaścili. Gospodarze grali chaotycznie, ale ich nadzieją była rosnąca nerwowość „Królewskich” i stałe fragmenty gry. W 85. min Osorio wyrównał strzałem głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Iker Casillas, który zastąpił w bramce Diego Lopeza, nie sięgnął piłki. Z ławki dla rezerwowych wyskoczył Ronaldo, starając się nakłonić kolegów, by spróbowali zdobyć zwycięską bramkę w ostatnich minutach. Ataki „Królewskich” były jednak chaotyczne i walczący o utrzymanie w lidze gospodarze ocalili remis. Dla „Królewskich” to fatalny wynik. Oznacza, że będą musieli liczyć, iż liderujące Atletico przegra najbliższy mecz z Malagą u siebie, a potem jeszcze zremisuje na Camp Nou z Barceloną, by odebrać punkty i szanse na tytuł sobie, a jednocześnie Katalończykom. Ten scenariusz wydaje się wręcz nieprawdopodobny. Tracąc punkty w Valladolid Real zrobił największą przysługę właśnie Barcelonie, której szanse zależały do środy od wyników „Królewskich” i Atletico. Tymczasem teraz drużyna Gerardo Martino może obronić tytuł, wystarczy, że wygra oba swoje mecze – wyjazdowy z Elche i na Camp Nou z Atletico. Argentyński trener zdążył już pożegnać się z katalońską drużyną, przeprosił kibiców za sezon bez trofeum, szefostwo klubu planowało głębokie zmiany w składzie na kolejny sezon, gdy nagle na skutek potknięć Atletico i Realu nadzieje Barcy odżyły. Czy rozbity zespół Martino potrafi z tego cudownego prezentu od losu skorzystać? Zobaczymy. Gdyby się udało, byłby to najdziwniejszy tytuł zdobyty w historii.

W stołecznym dodatku jest jeszcze gorzej – zero piłki. Trzeba szukać w wydaniach regionalnych.

SPORT

Trener totalny – pisze „Sport” o nowym trenerze Piasta.

O co chodzi? A no o to, że mimo że Angel Garcia związał się z klubem zaledwie do końca sezonu, to od razu przejął w Gliwicach pełnię władzy. Będzie odpowiadał nawet za… szkolenie bramkarzy.

– W naszej opinii takie zmiany były konieczne. Liczyliśmy, że runda finałowa sezonu w wykonaniu trenerów Brosza i Dudka będzie bardziej efektywna, ale niestety – wyjaśniał Grzegorz Jaworski, tymczasowy prezes klubu. Pytany zaś o to, dlaczego do tak radykalnych ruchów nie doszło zaraz po zakończeniu zasadniczej części rozgrywek, podkreślał: – Po 30 kolejkach trener Brosz osiągał nie najgorszy wynik. Owszem, zespół znajdował się w dolnej części tabeli, ale nie był bezpośrednio zagrożony spadkiem. Teraz jest inaczej. To był ostatni moment na takie zmiany (…) Hiszpan jedynką wcale nie był. Jan Urban, Jerzy Engel czy Czesław Michniewicz z propozycji pracy jednak nie skorzystali. – Ci, których chcieliśmy, przyjść do nas akurat nie mogli. Ci z kolei, którzy i chcieli, i mogli, nie znajdowali się w kręgu naszego zainteresowania – zaznaczył Jaworski. Na razie z Garcią Perezem umówił się tylko na te pięć ostatnich kolejek sezonu.

Doskonałe. Z innymi się nie dogadali, więc na 5 decydujących kolejek wzięli zupełnie zielonego gościa z zagranicy, który tymczasowo zamierza być nawet trenerem bramkarzy. Zarządzanie po polsku. Sport donosi również, że w Gliwicach trwają rozmowy kontraktowe z Andrzejem Niedzielanem. Niewykluczone, że jeszcze dzisiaj zwiąże się z umową, a wówczas mógłby zadebiutować już w spotkaniu z Cracovią.

Do pełni sprawności w Górniku Zabrze wraca zaś Seweryn Gancarczyk. Już kilkanaście dni temu był praktycznie zdrowy, jednak odczuwał ból wynikający z ucisku na nerw pachwinowy. Ten został jednak wypalony, przez co ból jest dziś „uśpiony”. Fizjoterapeuta klubu zapewnia, że wszystko jest w porządku.

Co poza tym?

– Wojewoda zamknął dwie trybuny stadionu we Wrocławiu
– Marek Sokołowski boryka się z lekkim urazem
– Zagłębie Lubin balansuje na skraju przepaści.

Na tym jednak zakończymy.

SUPER EXPRESS

Na łamach „Superaka” Jacek Bąk grzmi: Odczepcie się od Cionka!

Przeszkadza ci ten piłkarz w kadrze?
– Nie, absolutnie nie. Teraz mamy takie czasy, że wszystko na świecie, w tym narody, jest mocno wymieszane. Długie lata grałem we Francji, widziałem wielokulturowość od środka. Przecież wielka reprezentacja trójkolorowych była najlepszym tego przykładem, a najlepszy piłkarz świata, Zinedine Zidane, też nie jest stuprocentowym Francuzem w sensie pochodzenia. U nas też grywali już cudzoziemcy w reprezentacji i nic złego się nie działo.

W przypadku Cionka niechęć wzbudza chyba zbitek takich czynników: słabo związany z Polską, nie najmłodszy i – zdaniem niektórych – słabszy od kilku polskich piłkarzyÂ….
– Ma polskie korzenie po babci, mówi po polsku, mieszkał tu parę lat – to wcale nie tak mało. A co do umiejętności, to nie wiem, dawno go nie widziałem w akcji, ale chyba właśnie po to bierze go trener Nawałka – żeby sprawdzić. Nikt nie zakłada z góry, że to będzie nasz zbawca, ale na pozycji stopera mamy duże kłopoty i stąd szukanie nowych rozwiązań. Dajmy Cionkowi spokój. Niech przyjedzie, zagra, pokaże, co potrafi. To, że raz został powołany, nie oznacza, że dostał dożywotni karnet na grę w kadrze. Nie sprawdzi się, to nie będzie grał i już. Ale skreślać go na samym początku? Mnie się to nie podoba.

Nawałkę chwali też Piotr Koźmiński. Za to, że „potrafi pójść pod prąd”. No faktycznie, potrafi.

Adam Nawałka nie był i nie jest moim wymarzonym selekcjonerem, ale jednego nie można mu odmówić – potrafi pójść pod prąd. Thiago Cionek to najnowszy dowód tego, że selekcjoner, w przeciwieństwie do swojego nieszczęsnego poprzednika Waldemara Fornalika, nie rozgląda się strachliwie dookoła i nie próbuje wsłuchać w głos mocnego lobby, które nie chce w polskiej kadrze piłkarzy typu Obraniak, Perquis, Boenisch czy Cionek. Najpierw Nawałka postawił na swoim i nawet wbrew szefostwu PZPN przywrócił do kadry Obraniaka, a teraz, mimo że wiedział, jaką wywoła to burzę, sięgnął po Cionka. Co do samego piłkarza i jego umiejętności, to nie mam wielkiego przekonania, że aż tak nam się przyda, ale sama decyzja Nawałki mi się podoba o tyle, że pokazuje niezależność i brak strachu u selekcjonera. Dlatego zasługuje na plus.

Szpakowski wybiera się na swój dziesiąty mundial. To bardziej informacja prasowa niż artykuł.

Ponadto do Brazylii lecą jeszcze dwie komentatorskie pary: Maciej Iwański i Marcin Ł»ewłakow (były reprezentant Polski, 25 meczów) oraz Tomasz Jasina i Kamil Kosowski (reprezentacji Polski w 52 meczach). Reporterem będzie Robert El Gendy. Wypadli z ekipy na mundial z powodu obowiązków Andrzej Juskowiak (został dyrektorem sportowym Lechii Gdańsk) oraz Mirosław Trzeciak (prowadzi grupy juniorskie w Osasunie Pampeluna). Szefem całej ekipy jest kierownik działu sportowego TVP Włodzimierz Szaranowicz. Leci do Brazylii, ale powróci do kraju, gdzie będzie jednym z prowadzących mundialowe studio (wraz z Maciejem Kurzajewskim, Jackiem Kurowskim, Piotrem Sobczyńskim, Rafałem Patyrą oraz Przemysławem Babiarzem). Wśród ekspertów w studio pojawi się były selekcjoner polskiej reprezentacji Jerzy Engel. Podczas fazy grupowej każdego dnia transmisje będą zaczynały się o godz. 18, drugie mecze – o 21, a ostatnie – o północy. TVP Sport na czas MŚ niemal całkowicie zamieni się w kanał poświęcony tylko tej imprezie.

Na koniec mamy zaś rozmowę z Tomaszem Kuszczakiem. Brighton meczem barażowym z Derby County rozpoczyna walkę o promocję do angielskiej elity. Zwycięzca dwumeczu zagra w finale na Wembley.

Dlaczego do baraży Brighton wskoczył w ostatniej chwili?
– Powinniśmy zrobić to dużo, dużo wcześniej, a nie martwić się do samego końca, czy się w nich znajdziemy. Na własne życzenie doprowadziliśmy do takiej sytuacji. Baraże to był plan minimum. Maksimum to wdrapanie się na szczyt, którym jest promocja do elity angielskiej piłki. Jesteśmy więc dopiero na początku drogi.

W walce o awans do Premier League Brighton zmierzy się dziś z Derby. To dobry rywal dla was?
– W lidze to „Barany” dwukrotnie były górą. Z tego powodu są faworytami tego dwumeczu. Jednak baraże rządzą się swoimi prawami. Tu wszystko się może zdarzyć, bo ta część sezonu jest nieprzewidywalna. Atutem Derby jest ceniony menedżer Steve McClaren. Po jego przyjściu zespół zrobił duży progres. Siłą Derby jest ofensywa, a naszą… defensywna. 19 meczów bez straty gola to dobry wynik.

– Jest presja związana z wywalczeniem przepustki do Premier League?
– Presja to była w poprzednim sezonie, gdy byliśmy o krok od zajęcia drugiego miejsca, które daje bezpośredni awans. Nie wyszło nam, więc wszyscy uważali, że na pewno dostaniemy się do ligi poprzez baraże. Czuliśmy się mocni, a tymczasem w półfinale lepszy okazał się Crystal Palace na którego nikt nie stawiał. Później „Orły” triumfowały w finale na Wembley. Chciałbym, aby teraz Brighton powtórzył sukces ekipy z Londynu, która po awansie zdołała się utrzymać w lidze.

Całkiem niezły numer.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Tym sposobem do przejrzenia zostaje nam jeszcze PS. A tu znowu Kuszczak.

Na start dostajemy jednak analizę pt. „Anonimowi trenerzy najeżdżają Polskę”. A jacy mają najeżdżać? – chciałoby się zapytać. Skoro najeżdżają anonimowi piłkarze, to i trenerzy muszą być anonimowi.

– Mam apel, aby 7 maja ustanowić dniem klęski polskiej myśli szkoleniowej – sarkastycznie kwituje całą sytuację Czesław Michniewicz (…) Trzeba niezwykłej desperacji, by na 5 ostatnich meczów sezonu, w których zapowiada się rozpaczliwa walka o utrzymanie, zatrudnić trenera wiedzącego o Polsce tylko tyle, że tu też organizuje się ligowe rozgrywki. (…) Nie wiem czy to jest decyzja dobra czy zła. Wiem jednak, że jest bardzo ryzykowna, że aż szokująca. Pewnie chodzi o terapię wstrząsową, która ma zadziałać na szatnię. Jeżeli jednak ktoś założył, że warto spróbować, bo spadku i tak nie będzie, to przestrzegałbym przed grzechem pychy. Naprawdę, można się strasznie pomylić – mówi Marek Koźmiński.

Jak pisaliśmy już wczoraj, trenera gliwiczanom polecił Andrzej Janeczko.

Angela Pereza Garcię polecił Andrzej Janeczko, prezes Stowarzyszenia Polaków w Hiszpanii Nasz Dom, które ma siedzibę w Madrycie. Ten sam człowiek stoi za sprowadzeniem do Piasta m.in. napastnika Rubena Jurado. – Zaproponowałem trenera, gdyż nie ma problemów z dogadaniem się z zespołem. To pozytywny człowiek, który mówi w trzech językach. Zaimponował drużynie, gdy podczas pierwszego spotkania przywitał się z każdym po imieniu – wyjaśnia Janeczko. Hiszpan ofertę poprowadzenia klubu otrzymał tydzień temu, czyli jeszcze przed ostatnim ligowym meczem Piasta ze Śląskiem (0:0). Wyrok na trenera Marcina Brosza i jego asystentów zapadł już więc wcześniej, a nie jak twierdzi prezes Jaworski po dwóch nieudanych meczach dodatkowej rundy rozgrywek. – Zastanawiałem się dzień. Wiem, jaka jest sytuacja, i że czeka nas pięć decydujących meczów. Oglądałem materiały wideo z porażek Piasta z Zawiszą, Lechem czy Jagiellonią – mówi Hiszpan. Gdy czyta się jego trenerskie CV, można odnieść wrażenie, że bardziej zależało mu na pracy w ciekawych krajach, niż na sukcesach. Praca w Egipcie, Ameryce Centralnej czy ostatnio na Malediwach…

W wywiadzie dla PS przypomina o sobie Aleksandar Vuković. Choć dziś ma za zadanie przede wszystkim powspominać. To jeden z materiałów zapowiadających weekendowy mecz Legii z Wisłą.

Jak pan wspomina mecze z Wisłą?
– W marcu 2002 mogłem podawać do Czarka Kucharskiego, ale wybrałem trudniejsze rozwiązanie, zagrałem Bartkowi Karwanowi, który strzelił jedynego gola. Kiedy przygotowywaliśmy się do meczów z wiślakami i oglądaliśmy ich spotkania z Odrą czy Katowicami, wydawało nam się, że ograć ich jest niemożliwe. Tak mocny mieli skład. Wystarczyła totalna mobilizacja. Ł»yliśmy konfrontacją przez kilka dni, traktowaliśmy poważnie jak żadnego innego rywala. W tamtym meczu pierwszy raz usłyszałem, jak kibice potrafią przywitać rywala. Szybki kontakt nawiązali z Igorem Sypniewskin. Początkowo nie rozumiałem, co śpiewają, ale kiedy cały stadion huczał ch ci na imię, to czułem, że nie jest to sympatyczne. Mocna przyśpiewka. W tamtym sezonie starczyło nam determinacji, by ograć Wisłę w lidze i pokonać ją w Pucharze Ligi – pierwszy mecz finałowy wygraliśmy 3:0, w rewanżu było 0:2, zrobiło się nerwowo, ale sytuację uspokoił golem Moussa Yahaya. Tamten sezon należał do nas, choć Wisła była faworytem i miała większy potencjał piłkarski. W starej, masakrycznej szatni stadionu przy Reymonta nie w każdym kącie można było się wyprostować. Pod sufitem były rury i przewody, łatwo było rozbić głowę. Dziś nie ma tam tego problemu, ale w lidze wciąż są kluby z szatniami, w których w latach 50. przebierał się pan Lucjan Brychczy. Zabrze, Chorzów czy Łódź – szatnie po remontach, ale w tym samym miejscu co kiedyś.

O Kuszczaku pisaliśmy już przeglądając Fakt, więc teraz skupimy się na rozmowie z Adamem Mandziarą będącym pełnomocnikiem właściciela Lechii Gdańsk. Zapowiada, że klub ma mocarstwowe plany.

Co tak naprawdę robi Adam Mandziara w Lechii Gdańsk? Kim tu jest? Doradcą, inwestorem, menedżerem, szarą eminencją?
– Raczej przedstawicielem Franza Josefa Wernzego, właściciela ETL Gruppe. Dbam w Gdańsku o zabezpieczenie jego interesów.

Właśnie Wernzego należy obecnie tytułować głównym właścicielem Lechii?
– Tak, choć oprócz niego w klub zainwestowało jeszcze kilka osób. Thomas Von Heesen, wywodzący się z Angoli biznesmen Antonio Mosquito, także człowiek z Hiszpanii.

Dlaczego wrócił pan do polskiej piłki? Po nieudanej współpracy z Wisłą Kraków, która zakończyła się w atmosferze skandalu, jest to zaskakujące.
– Tak naprawdę ta współpraca jeszcze się nie skończyła. Nie chcę jednak wracać do krakowskich spraw. Lechia od dawna wydawała się odpowiednim klubem do tego, by zrobić w nim porządny futbol. Potencjał w Gdańsku dostrzegłem jeszcze w czasie, gdy biało-zieloni występowali w III lidze. Teraz sytuacja sportowa się zmieniła na plus, więc okoliczności budowy dobrego zespołu są jeszcze bardziej sprzyjające. Duże i ładne miasto, do którego piłkarze chętnie przyjdą grać, nowoczesny stadion, ogromna rzesza kibiców. Wspomniane argumenty zachęciły nowych inwestorów do wejścia w Lechię. Byli oni zachwyceni istniejącymi tu możliwościami. Ale potrzebny jest dalszy rozwój, bo sama gra w ekstraklasie nie wystarczy. Tu fani wymagać będą walki o czołówkę i miejsce w piątce to absolutne minimum na przyszły sezon. Choć w piłce, jak wiadomo, trudno snuć konkretne plany, bo futbol bywa okrutny.

Zamykając dzisiejszy numer uściślijmy nieco, jak wygląda sytuacja Krychowiaka.

Klub chce za mnie sporych pieniędzy, a ja zimą będę mógł podpisać kontrakt za darmo. Zainteresowani na pewno wezmą to pod uwagę. Chcę zmienić otoczenie, ale liczę się z tym, że będę musiał zostać w Reims na co najmniej pół roku – powiedział PS Krychowiak. Dlaczego akurat 7 milionów euro? Callliot być może chciałby mniej, ale w kontrakcie Krychowiaka jest zapis, że 50 procent kwoty następnego transferu przypada klubowi, z którego polski pomocnik trafił do Reims, czyli Girondins Bordeaux. W kwietniu informowaliśmy, że Ł»yrondyści pytali o ewentualny powrót do nich wychowanka ich akademii. Zgodnie z klauzulą musieliby zapłacić tylko 3,5 miliona euro. Tyle że Krychowiak wolałby zamienić Ligue 1 na Premier League lub Bundesligę.Kucharski rozmawia z kilkoma klubami z Niemiec i Anglii zainteresowanymi pomocnikiem. To Werder Brema, Hoffenheim, Bayer Leverkusen oraz Everton, Leicester i West Ham. – Będziemy mądrzejsi za dwa, trzy miesiące. Myślę, że intensyfikacja rozmów nastąpi po mundialu – oznajmił agent piłkarza.

ANGLIA

Dzek Mate. Ed First. City Edin for a title party… Angielska prasa bawi się dziś tytułami w charakterystyczny dla siebie sposób, a my mamy delikatny problem, żeby je przetłumaczyć na polski. Tak czy owak, dziś króluje Edin Dzeko, który wczorajszym występem chyba załatwił Manchesterowi City tytuł mistrza kraju. Aha, van Gaal wyznaje, że kocha United i możliwość pracy w tym klubie to coś wspaniałego dla niego.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

HISZPANIA

Real się wykoleja, czyli to, co nas teraz czeka, to walka wręcz między Atletico a Barceloną – takie przesłanie płynie z dzisiejszej Marci. Z kolei AS nie pozostawia nikomu złudzeń i żegna się w imieniu Królewskich z ligą. Dla nich już jest pozamiatane… Piłkarze Ancelottiego lądują także w katalońskiej prasie, która powoli zaczyna chłodzić szampany. Już przeczytać możemy, że Madryt da Barcy tytuł albo prośby do piłkarzy, żeby w końcu po to trofeum sięgnęli (skoro rywale tacy życzliwi).

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

WفOCHY

Corriere dello Sport zaprosił do siebie selekcjonera Cesare Prandellego, żeby podyskutować o powołaniach na mundial. Ponoć wiele w wywiadzie wytłumaczył, ale… to już trzeba by zajrzeć do środka. Tuttosport informuje z kolei, co dokładnie wymyślił sobie Antonio Conte. Otóż jego Juventus miałby grać 4-3-3 z silnym wykorzystaniem Naniego i Alexisa Sancheza. Tymczasem wciąż nie jest tak naprawdę pewne, czy Conte pozostanie trenerem Juve.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama