Kto wygryzł Djibrila Cisse z pierwszego składu jedenastki Malarza? Kto mógłby uczyć profesjonalizmu Ronaldo, a o kim golkiper GKS powiedział, że to „kochany gnojek”? Zapraszamy do jedenastki kumpli Arka Malarza, wzbogaconej o krótką, ale całkiem niezłą ławkę rezerwowych.Może niektórych trochę zaskoczę, bo wybrałem jedenastkę zawodników, z którymi dogadywałem się bardzo dobrze i mogę o nich powiedzieć, że są moimi przyjaciółmi. Oczywiście każdy z nich jest też świetnym piłkarzem. Taktycznie stawiam na ofensywne ustawienie 4-3-3.
W bramce najchętniej widziałbym Borisa Peskovicia. Rywalizowaliśmy o skład w Świcie Nowy Dwór. To był wariat absolutny, ale z gatunku tych, którzy dają obrońcom pewność i spokój. Dziś spokojny mąż, ojciec i trener, choć moim zdaniem wciąż powinniśmy oglądać go między słupkami. Do jedenastki wstawiam jednak Andoniosa Nikopolidisa, legendę greckiej piłki, którą poznałem przez Michała Ł»ewłakowa. Zazdrościłem mu umiejętności, ale też tego, że jest taki przystojny (śmiech).
W defensywie na środku Gilberto Silva, bo tam też grywał za czasów Panathinaikosu. Mogę szczerze powiedzieć, że to on wprowadzał mnie, wtedy człowieka z nikąd, do poważnej greckiej piłki. Bardzo dużo się od niego nauczyłem, choć przecież graliśmy na różnych pozycjach. Przyjaciel, człowiek, który odegrał wielką rolę w mojej przygodzie piłkarskiej. Z Brazylijczykiem parę stoperów musi stworzyć Michał Ł»ewłakow. Tak na dobrą sprawę nie potrafię „Miszki” opisać. Bez względu na to ile byście dali mi miejsca, nie starczyłoby go. Kocham gnojka i tyle. Na bokach Loukas Vyntra i Grzegorz Kaliciak. Grek z domieszką czeskiej krwi był takim obrońcą, że bramkarz mógłby sobie w trakcie meczu wyjść na fajkę. Bardo porządny defensor, niezwykle stabilny. Grzesiek z kolei to chłop i do tańca i do różańca, potrafiłby rozkręcić niejedną stypę. Poza tym wielce utalentowany piłkarz, który za wcześnie skończył granie. Zaczynał jako napastnik, a w czasach Świtu grał już na boku obrony. Wtedy, jak na Ekstraklasę, był wyróżniającym się ligowcem.
W pomocy Sotiris Ninis, młody talent grecki. Na początku naszej znajomości byłem takim jego boiskowym tatusiem. Na murawie błyskotliwy, a poza nią skromny i niezwykle spokojny, jak nie Grek. Grał w Parmie, teraz wrócił do Grecji. W środku Giorgios Karagounis, o którym niejedną książkę można by napisać. Umiejętności? Daj spokój, fakt, że w takim wieku gra w Anglii mówi o nim wszystko. Prawdziwa dusza towarzystwa, oto cały „Kara”. Na lewej Andreas Ivanschitz, człowiek bardzo skromny, a który profesjonalizmu nauczyłby każdego, nawet Ronaldo – mówię tu o Ronaldo grubasku, czyli tym brazylijskim. Niezwykle kreatywny i pracowity, zawsze miał siły na 120 minut.
Stawiam na trójkę napastników Grzegorz Rasiak – Marco Paixao – Marcin Ł»ewłakow. Grzesiek to niezwykle inteligentny piłkarz i bardzo mądry życiowo człowiek, w dodatku gaduła jakich mało. Moim zdaniem zbyt szybko zniknął z wielkiej piłki. Choć dla niego to pewnie dobrze, bo teraz może poświęcić się najbliższym. Rodzina jest dla niego najważniejsza i to żaden pusty frazes, zawsze w nim mi to imponowało. Z Marcinem łączy nas przyjaźń dojrzałych facetów. Już kiedyś podglądałem jego grę w Polonii Warszawa, a dzisiaj tak na dobrą sprawę przyjaźń się zawęziła. Podobnie widzimy świat, ludzi, bardzo dobrze nam się rozmawia na temat futbolu i nie tylko. W środku Marco, którego tak na dobrą sprawę poznałem na wczasach, a później wspólnie uratowaliśmy ligę dla Ethnikosu. Świetny piłkarz i jeszcze lepszy człowiek.
Na deser Djibril Cisse, którego dobrze nie poznałem, bo spędziliśmy wspólnie tylko okres przygotowawczy. Więcej więc grałem przeciwko niemu niż z nim, a wolałem w jedenastce postawić na graczy, których znałem trochę lepiej. W Panathinaikosie wszyscy kochali Cisse, a on udowadniał w każdym spotkaniu swoją klasę. Może nie był postawnym, wielkim chłopem, ale jego wielkim atutem była szybkość, no i przede wszystkim miał nosa w polu karnym. Klasa, wielka klasa.
Wspomnę też o Simao, który dzisiaj gra w Levante, zresztą wraz z Vyntrą i Ivanschitzem. Na początku w Panathinaikosie wszyscy traktowaliśmy go z przymrużeniem oka, ale wyrósł na takiego obrońcę, że czapki z głów. Teraz świetnie sobie radzi w Hiszpanii, czego najlepszym dowodem fakt, że w ten weekend wraz z kolegami zatrzymał Atletico Madryt.
