Brosz o przetrwanie, Pinto o uznanie, Pogoń o puchary. W Ekstraklasie każdy walczy

redakcja

Autor:redakcja

03 maja 2014, 10:16 • 4 min czytania

Pierwszego – dość mocnego – kandydata do eurowpierdolu poznaliśmy wczoraj, czas więc wrócić na ligowe stadiony i wypatrywać kolejnych chętnych. Dzisiejszy rozkład jazdy zapowiada się całkiem ciekawie, dwa mecze grupy mistrzowskiej, jedna potyczka drużyn z dołu ligowej tabeli. Ot, zestaw par w sam raz na majówkę. To znaczy, znalazłoby się oczywiście 348 ciekawszych zajęć od oglądania meczu Piasta ze Śląskiem, ale już spotkanie Lechii z Legią to pozycja obowiązkowa dla koneserów mocnych wrażeń rodem z Ekstraklasy. Lider przegrał w tym sezonie z drużyną z Gdańska oba spotkania, cała Wielkopolska trzyma więc kciuki, by powiedzenie „do trzech razy sztuka” nie miało dzisiaj zastosowania. Na deser zostaje wycieczka do Krakowa i obserwowanie gry Patryka Małeckiego przeciwko drużynie, w której miał się zestarzeć. Tradycyjnie z okazji ligi, postanowiliśmy odpowiedzieć sobie na kilka mniej lub bardziej zajebiście ważnych pytań.
1. Czy Marcin Brosz zleci ze stołka?
Na razie ma poważne szanse, by zlecieć wraz ze swoją wesołą ferajną do strefy spadkowej, lecz – umówmy się – mebel, na którym siedzi Brosz mocno się chwieje. W mediach pojawiają się już nawet nazwiska pierwszych chętnych, którzy trenera Piasta z przyjemnością by podsiedli. A to ktoś odkurzył Wernera Liczkę, a to ktoś skojarzył, że przecież starym druhem Zdzisława Kręciny jest Jerzy Engel. Działacze klubu z Gliwic do tej pory wykazywali się ogromną cierpliwością – Brosz pracuje w Piaście od czerwca 2010, najdłużej spośród wszystkich trenerów Ekstraklasy i I ligi, ale takiej sytuacji kryzysowej chyba jeszcze na Śląsku nie mieli. Wyniki swoją drogą, ale również styl, jaki prezentuje drużyna dupy nie urywa. No dobra, to eufemizm. Piast gra beznadziejnie. Gdyby o spadku nie decydowały punkty, a noty za styl, to Brosz mógłby już zacząć powoli rozpracowywać Sandecję Nowy Sącz. Niewiele w tej kwestii zmienia nawet ostatni, szalony mecz w Białymstoku. Oj, nie tak miał wyglądać ten w wykonaniu tegorocznego pucharowicza, nie tak.

Brosz o przetrwanie, Pinto o uznanie, Pogoń o puchary. W Ekstraklasie każdy walczy
Reklama

2. Czy Flavio udowodni, że z Marco łączy go coś więcej poza nazwiskiem?
No i prezencją, rzecz jasna. Na razie drugi z braci Paixao to prawdopodobnie – obok Orlando Sa – najbardziej przereklamowany transfer tej zimy. Genialny PR zapewnił bliźniakowi Marco, ale gdy przyszło co do czego i trzeba było samemu przemówić swoją postawą na boisku, to Flavio systematycznie dawał ciała. Kolejka po kolejce. Zdecydowanie najlepszy występ zaliczył w… Turbokozaku. Tedi Pawłowski wygląda nam na cierpliwego gościa, ale biorąc pod uwagę, że ostatnimi czasy ławka rezerwowych Śląska wydłuża się, gdyż do zdrowia wracają kolejni gracze, Flavio może niedługo zacząć uczestniczyć w spotkaniach w pozycji siedzącej. Sporo było zamieszania z jego certyfikatem, lecz zaczynamy powoli żałować, że w ogóle dotarł on do Wrocławia.

Reklama

3. Czy Pinto przekona do siebie Berga?
Powiecie, że pytanie bezzasadne, bo przecież Berg cały czas zapewnia, że Portugalczyk jest ważną częścią zespołu, ale umówmy się – Norweg już tak ma, że o piłkarzach mówi albo dobrze, albo wcale. My powoli tracimy wiarę, że Portugalczyk wskoczy na stałe do składu Legii. Ostatnio dłużej pograł z Zawiszą oraz Zagłębiem i wypadł co najmniej dobrze, lecz w pierwszym meczu po podziale znowu ława. A do Warszawy przyjeżdżał przecież jako gwiazda z przeszłością w Lidze Mistrzów i pewniak do gry. Miał być motorem napędowym, a nie zapchajdziurą. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że w Gdańsku przyjdzie mu zastępować na skrzydle Michała Ł»yrę. Pozycja co prawda nowa, mecz z niewygodnym rywalem, ale jest szansa, by pokazać Bergowi, że miejsce w pierwszym składzie mu się należy.

4. Czy Aleksander Jagiełło po raz kolejny strzeli bramkę klubowi, z którego jest wypożyczony?
Nie. Rezerwy Lechii grają z Drawą Drawsko Pomorskie, a nie z Legią.

5. Smuda zatrzyma Robaka czy zaleje robaka?
Skłaniamy się ku drugiej opcji. Co prawda Franek zapewniał, że receptę na zatrzymanie najlepszego strzelca ligi znalazł, ale do tego potrzebni są mu odpowiedni wykonawcy. W zasadzie powinniśmy użyć liczby pojedynczej, bo chodziło mu pewnie o to, że tarana może zatrzymać taran, czyli po polsku: receptą na Robaka jest Głowacki. A że „Głowa” leczy kontuzję, to cały misterny plan przepadł. I tak Franz ma szczęście, że do składu wracają Bunoza i Dudka. Z duetu Uryga-Czekaj Robak zapewne zrobiłby marmoladę.

6. Czy Małecki udowodni coś Smudzie?
Musiałby się wydarzyć niemały cud. Może nie aż taki na miarę gola Dariusza فatki lub zwycięstwa Widzewa na wyjeździe, ale jednak cud. Oczywistym było to, że powrót Małeckiego na Reymonta będzie smaczkiem tego spotkania i tematem numer jeden we wszelkich zapowiedziach. Mogliśmy przeczytać o tym, że „Mały” dojrzał, zmienił się, zdrowo się odżywia i ogólnie jest teraz typem, który przeprowadza staruszki przez jezdnię. Takie tam pierdoły. My w takim razie przejdziemy do konkretów, a więc boiskowej dyspozycji zawodnika. Jednym słowem? Tragedia. Jakoś nie przekonuje nas stwierdzenie, że Małecki rzeczywiście umiera za Pogoń (czytaj: walczy na boisku). Może jesteśmy dziwni, ale od faceta, który kasuje miesiąc w miesiąc 50 patyków wymagalibyśmy czegoś więcej niż tylko walki. Bilans w Pogoni Małecki ma żenujący. 8 spotkań, 661 minut na boisku, 0 goli, 0 asyst, 1 kluczowe podanie. Rzadko zgadzamy się z Franzem, ale tym razem trzeba przyznać mu rację – z Wisły odeszli słabi. A słabi w przyrodzie giną. Przynajmniej teoretycznie powinni.

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama