Sport vs marketing 0:3. Mogli zacząć od karnych

redakcja

Autor:redakcja

02 maja 2014, 21:43 • 3 min czytania

To już oficjalne – właśnie poznaliśmy pierwszego kandydata do tegorocznego eurowpierdolu. Szachtior Karaganda, FC Zestafoni, Ekranas Poniewież i Mlada Boleslav mogą zacierać ręce, bo już za kilka miesięcy czeka je wyjazd do Bydgoszczy, gdzie – wiele na to wskazuje – piłkarze Zawiszy mogą zaliczyć swój jedyny mecz na własnym boisku w Lidze Europy 2014/15. Mamy tylko nadzieję, że przyniesie on wówczas przyniesie trochę więcej emocji, niż dzisiejszy wieczór, bo ten można skwitować krótko – sport przegrał z marketingiem. Następnym razem proponujemy od razu zaczynać od rzutów karnych.
Można zrobić tysiąc wspominkowych wywiadów, rozdać wejściówki, obwieźć trofeum po całej stolicy, ale wszystkie te wysiłki koniec końców muszą wziąć w łeb, gdy na boisko wychodzi z jednej strony Guldan, z drugiej Sebastian Dudek, a ci, którzy jeszcze jako tako kopnąć potrafią, nagle o tym w kluczowym momencie zapominają. Mówimy tu o Luisie Carlosie, a przede wszystkim o Davidzie Abwo, który miał na nodze dwie piłki meczowe, a zachował się, jak Paweł Brożek w formie z rundy wiosennej.

Sport vs marketing 0:3. Mogli zacząć od karnych
Reklama

Ogółem ten mecz, mimo że trwał zabrał nam z życia ponad dwie godziny, tak naprawdę tylko przez pierwszy kwadrans przypominał coś, co zasługiwałoby na miano finału. Co poza tym? Typowa ekstraklasa. Kopanina nie do przetrawienia. I aż dziw bierze, że obaj trenerzy dali na to ciche przyzwolenie, przeprowadzając pierwszą zmianę w 86. minucie, a drugą dopiero w 101. Jakoś tak dziwnie ten obiekt wpływa na szkoleniowców, że ci zupełnie zapominają o ławkach.

Reklama

Prawdziwe emocje zaczęły się dopiero… w karnych. A było tak:

1:0 – trafił Jiri Bilek
1:0 – spudłował Sebastian Dudek
2:0 – trafił Arkadiusz Piech
2:1 – trafił Kamil Drygas
3:1 – trafił Adrian Błąd
3:2 – trafił Jorge Kadu
3:2 – Kaczmarek obronił strzał Cotry
3:3 – trafił Alvarinho
4:3 – trafił Pavel Widanow
4:4 – trafił Wahan Geworgian
5:4 – trafił Lubomir Guldan
5:5 – trafił Luis Carlos
5:5 – Kaczmarek obronił strzał Boneckiego
5:6 – trafił Igor Lewczuk.

I tak oto poznaliśmy zdobywcę Pucharu Polski.

Jednym z największych wygranych sezonu 2013/14 w polskiej piłce śmiało można obwołać Radosława Osucha. Facet pokazał dziesiątkom właścicieli, że nie trzeba ani wielkich transferów, ani pieniędzy, ani szkolenia młodzieży, ani nawet powalającej frekwencji, by zrobić z niepokornego beniaminka w miarę poważny klub i osiągnąć historyczny sukces. Grupa mistrzowska i Puchar Polski przy paczce złożonej z piłkarzy niechcianych (Geworgian, Nawotczyński), odkurzonych (Goulon), wykopanych znikąd (Masłowski, Wójcicki) czy odpowiednio wypatrzonych (Micael, Carlos) to jednak coś naprawdę wyjątkowego. Osuch pokazał, ile w piłce znaczy „know-how”, a ile kasa, bo mało kto w jego drużynie zarabia więcej niz 30 tys. miesięcznie, a większość gra za – patrząc na rynkowe realia – grosze.

Osobny akapit należy poświęcić samej atmosferze, która przypominała mniej więcej to, co oglądamy na Stadionie Narodowym przy okazji meczów reprezentacji, tyle tylko że dziś te z tych 37 120 ludzi (!), jakieś kilkanaście tysięcy zjednoczyło się w celu wspierania Zawiszy. Pomarańczowy kolor mieli dziś na sobie praktycznie tylko stewardzi (więc kto tu bardziej zbojkotował finał – Zawisza czy jednak Zagłębie?), a PZPN razem z Radosławem Osuchem mogą się dziś zaśmiać w twarze przedstawicielom kumatych, niepokornych, którym zamarzyło się rządzenie klubem. Jak się okazuje – choć frekwencja na lidze w Bydgoszczy nadal jest fatalna – komuś jednak chce się przejechać te 250 kilometrów, założyć szalik, zapłacić za bilet, śpiewać WKS, WKS i nawet podjąć się próby stworzenia jakiejś kartoniady.

Cóż, panowie, puchar najlepiej pokazał, że – parafrazując popularną przyśpiewkę – Zawisza to niekoniecznie wy. A PZPN koniec końców również może odtrąbić częściowy sukces. Wypełnić 2/3 miejsc na Stadionie Narodowym przy takich przeciętniakach to jednak duża rzecz. Na koniec wypadałoby chyba wyrazić nadzieję, że w następnym sezonie poważniejsze drużyny potraktują te rozgrywki nieco bardziej serio niż teraz. Ten obiekt powinien się jednak kojarzyć z NIECO lepszą piłką.

TOMASZ ĆWIĄKAفA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama