Leszek Ojrzyński potwierdza właśnie to, co zademonstrował prowadząc Koronę – że jako trener coś w sobie ma, że potrafi piłkarzom wpoić swoją filozofię i wiele z nich wycisnąć. Pamiętacie, w jakiej sytuacji było Podbeskidzie, gdy on zmieniał Czesława Michniewicza? Ostatnie miejsce w tabeli i trzy punkty straty do Widzewa. Dziś w Bielsku-Białej mogą wykonać bardzo ważny krok w kierunku utrzymania Ekstraklasy.
A teraz rzut na małą tabelę. Tabelę, która pokazuje ligę od momentu, w którym powrócił do niej Ojrzyński.
Warto pamiętać, że trzy tygodnie przed tym, jak Ojrzyński trafił do Podbeskidzia, rozmowy były prowadzone między nim a Widzewem. Łodzianie postawili wtedy na Rafała Pawlaka, LO ostatecznie wylądował w Bielsku-Białej, a gdzie są oba zespoły – i kto je prowadzi – widać doskonale.
– To nie była drużyna wirtuozów [kiedy ją przejmowałem – przyp.red]. To była drużyna, która była w dołku i my przebyliśmy długą drogę, żeby się z tego dołka wydźwignąć. A czy to jest rąbanie, czy granie to mnie nawet nie interesuje. Ja tu jestem, żeby ratować Podbeskidzie. Ł»eby utrzymać ekstraklasę dla Bielska. Każdy chce, żeby gra się podobała, ale wymagać to można od czuba, gdzie są pieniądze i transfery. A w dole jest ciężka walka. Nieważne, jak – byle tylko punkty ciułać – mówił Weszło niedawno Ojrzyński.
I Podbeskidzie te punkty właśnie ciuła. Nieważne jak, ale ciuła. Jakby tego było mało, to nie przegrało żadnego z ostatnich pięciu meczów:
z Cracovią (dom) – 1:1
z Ruchem (wyjazd) – 1:0
ze Śląskiem (dom) – 3:3
z Wisłą (wyjazd) – 1:0
z Cracovią (wyjazd) – 1:0
Imponujące te wyniki, serio. Dziś Podbeskidzie przyjmuje u siebie Jagiellonię, której piłkarze nie ukrywają, że nie grają już właściwie o nic, a trener Probierz zapytany, czy ucieszy go dziewiąte miejsce, odpowiada: „Wyższego zająć nie możemy”. Już teraz piłkarze Ojrzyńskiego mają cztery punkty przewagi nad 15. Zagłębiem, za chwilę – i być może nie tylko na chwilę – mogą mieć ich siedem. Zwycięstwo z Jagą da im duży komfort psychiczny.

Fot.FotoPyk
