Od kilku tygodni przymierzałem się, by napisać parę słów o Eintrachcie Brunszwik. Teraz okazja jest tym lepsza, że już wiadomo oficjalnie, że od lata bramkarzem tej drużyny będzie Rafał Gikiewicz. Pytanie: w pierwszej czy w drugiej Bundeslidze? Bo jak dla mnie, w tej chwili nie jest to wcale takie oczywiste.
Przed startem rozgrywek większość ekspertów była zgodna, że Brunszwik to najsłabszy zespół w stawce i główny kandydat do spadku. Praktycznie cały sezon (za wyjątkiem czterech jesiennych kolejek) spędził na ostatnim miejscu, aż tu nagle wyczuł szansę. Spowodowaną, nie oszukujmy się, głównie fatalną grą rywali. Zaczął punktować i zbliżył się do konkurencji. Pokazał się też piłkarz, który potrafił to pociągnąć i niektóre spotkania wygrywać w pojedynkę, czyli 30-letni Kongijczyk Kumbela.
Liczyłem, że w ostatni weekend Brunszwik wygra z Herthą. To była moim zdaniem jego najdogodniejsza szansa. I choć wcale nie był drużyną znacznie słabszą, nie miał mniejszej liczby sytuacji, jednak przegrał. Terminarz ostatnich kolejek ma niełatwy, bo najpierw Augsburg, który razem z Mainz może powalczyć jeszcze o puchary, a później Hoffenheim, czyli drużynę absolutnie nieprzewidywalną, która na własnym boisk będzie chciała dobrze skończyć sezon. Mimo tego szansa na baraże ciągle jest realna.
Sytuacja, ogólnie, jest ciekawa, bo przecież trzy drużyny (cieszę się, że do tego grona nie zalicza się już Stuttgart) mające nóż na gardle, w komplecie przegrywają mecz za meczem. Norymberga już pięć z rzędu. Hamburg też jest w katastrofalnej dyspozycji. A ma przed sobą jeszcze Bayern, który abstrahując od Ligi Mistrzów, deklaruje, że nie odpuści sobie ligi, no i wspomniane Mainz z szansami na puchary.
Położenie Brunszwiku jest więc trudne, ale nie beznadziejne. Zresztą, nawiązując powoli do Gikiewicza, przykład Greuther Furth pokazuje, że nawet po spadku z Bundesligi można do niej bardzo szybko wrócić. Co ważne, zarząd przedłużył umowę z trenerem Lieberknechtem. To świadczy o zaufaniu, a nie o panice, jaką widzieliśmy chociażby w Norymberdze, która była dla mnie nawet nie zaskoczeniem, ale szokiem. Nie pamiętam, żeby jakiś klub Bundesligi na trzy kolejki przed końcem zabierał się za wymienianie trenera. Paniczna reakcja, która na dodatek niczego póki co nie dała. Lieberknecht tymczasem z bardzo przeciętnym materiałem próbuje sobie dawać radę i widać, że będzie mógł kontynuować pracę.
Odnośnie samego Gikiewicza – ostatnio w Brunszwiku regularnie broni Irańczyk Davari, ale nie jest to wielki specjalista. Popełnia dużo błędów, po sezonie kończy mu się kontrakt i już wiadomo, że nie zostanie przedłużony. On sam motywuje to względami sportowymi, choć ja podejrzewam, że po prostu nie dostał od zarządu wystarczająco dobrej propozycji. Umiejętności, moim zdaniem, nie ma nawet na średniaka Bundesligi. Drugim bramkarzem jest z kolei 34-letni Petković, który miewał dobre mecze, ale w tym sezonie prawnie nie grał. Ostatnio leczy poważną kontuzję.
Póki co nie wiemy, czy Brunszwik planuje w miejsce Davariego dołączyć jakiegoś młodego chłopaka z akademii, czy ściągnąć kogoś nowego. Wiele może zależeć od tego czy się utrzyma, czy spadnie. Niemniej jestem zdania, że jeśli Gikiewicz ciężko popracuje, może myśleć o bluzie z numerem jeden.
RADOSŁAW GILEWICZ