Widzew przestraszył się, że może wygrać. Czy „pewne Ptaki powinny odejść”?

redakcja

Autor:redakcja

27 kwietnia 2014, 18:21 • 3 min czytania

Po 45 minutach wiele wskazywało na to, że oto dziś nadszedł historyczny dzień dla Widzewa. Ł»e łodzianie przerwą w końcu haniebną passę 27 – DWUDZIESTU SIEDMIU – meczów bez wyjazdowego zwycięstwa, że na obcym terenie wygrają po raz pierwszy… od 20 października 2012 roku. Brzmiało to tak niewiarygodnie i zaskakująco, że w szoku byli chyba sami goście. Schodząc do szatni na przerwę przy prowadzeniu 2:0, w szatni już zostali i tak jak oni zdominowali jedną połowę, na to samo pozwolili rywalom w drugiej.
42. minuta. Widzew prowadzi w Kielcach różnicą dwóch goli i ma doskonałą szansę na trzecią: Cetnarski znajduje się w sytuacji sam na sam, odgrywa jeszcze do Rybickiego, ale piłkę przejmuje Golański. Wystarczyło w tym przypadku albo podać naprawdę dokładnie, albo uderzać samemu. Ten strzał – nie mamy wątpliwości – dałby łodzianom trzy punkty, ale Cetnarski się przestraszył…

Widzew przestraszył się, że może wygrać. Czy „pewne Ptaki powinny odejść”?
Reklama

To był naprawdę żywy mecz. Widzew wyglądał od samego początku jakby walczył o życie, bo faktycznie, walczy. Korona zaś budziła się długo, przez równe trzy kwadranse, ale jak już się obudziła, totalnie zdominowała wydarzenia na boisku. Początkowo świetnie przewrotką uderzał Sylwestrzak, potem do sytuacji dochodził Visnakovs i wywalczył rzut karny (wywalczył naprawdę, bo mijać bramkarza nawet nie zamierzał), aż ukłuł sam po komicznej akcji: Kaczmarek zagrywa do Cetnarskiego, ten się przewraca, piłkę przejmuje فotysz i, gdy kilka metrów zanim przewraca się Kaczmarek, trafia do siatki. No i tuż przed przerwą swoją okazję ma Cetnarski.

W Kielcach przestraszył się nie tylko kapitan Widzewa, ale cały Widzew, z trenerem Skowronkiem włącznie. Przestraszył się, że może stracić te trzy punkty, które wszyscy dopisali już sobie w przerwie. Jak się często kończy takie podejście, można się domyśleć… Od początku drugiej połowy łodzianie więc wjeżdżali tyłkami do własnej bramki i gdyby tylko mogli, to najchętniej wszyscy stanęliby na linii. Jak przed przerwą tragiczne błędy w defensywie popełniali gospodarze, tak zaczęli popełniać je goście – fatalnie mylił się Nowak, Mroziński, to samo z Wasilukiem. A Korona nakręcała się coraz bardziej: jedna akcja za drugą, dwa skutecznie wyprowadzone ciosy i o krok było od trzeciego. Dużo dawali boczni obrońcy, zwłaszcza Golański, dobrze wyglądał też Sobolewski z Korzymem. Gdyby ten mecz trwał jeszcze z kwadrans, Widzew padłby – zasłużenie, to istotne – na kolana. Jedyne zagrożenie gości po przerwie, choć zagrożeniem nazwać tego nie można, to były rzuty wolne Marka Wasiluka. Gdyby ten facet z piłki stojącej uderzał głową, efekt byłby taki sam. Visnakovs był już z przodu nie tyle osamotniony, co po prostu osierocony.

Reklama

Korona dopisuje sobie kolejny punkt w batalii o jak najszybsze utrzymanie, natomiast Widzew jest w naprawdę bardzo złej sytuacji. Grzegorz Waranecki, łódzki biznesmen, napisał dziś na Facebooku, że „pewne Ptaki powinny odejść, bo się nie nadają”. Bo za to, co dziś stało się z drużyną w przerwie i drugiej połowie, odpowiedzialny jest m.in. trener.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą

Jakub Białek
2
Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama