Henning Berg pewnie jeszcze nie umie po polsku powiedzieć „dzień dobry” albo zamówić zupy, za to już zdążył w typowy dla nas sposób ponarzekać. Nie pasuje mu, że Lech Poznań zagra z Zawiszą Bydgoszcz w poniedziałek, 5 maja, co podobno jest niesprawiedliwe – bo powinni grać 6 albo 7 maja. Berg liczył bowiem, że bydgoszczanie odpowiednio wypoczną i przeciwstawią się „Kolejorzowi”.
Przed chwilą mecz zakończyła Chelsea Londyn – wygrała na wyjeździe z Liverpoolem 2:0. W momencie gdy piszemy te słowa, Atletico prowadzi 1:0 na wyjeździe z Valencią. W środę Chelsea i Atletico zmierzą się ze sobą w Lidze Mistrzów. Nie chcemy pisać, że stawka jest nieporównywalna, bo każdy ma swoje własne cele, proporcjonalne do możliwości. Chcemy napisać, żeby Berg zajął się własną drużyną. Jeśli Zawisza w piątek zagra w finale Pucharu Polski, a w poniedziałek w lidze, to w niczym nie będzie to się różniło o sytuacji w poważniejszych rozgrywkach. Piłkarze są od tego, żeby grać. Koniec, kropka. Czasu im wystarczy, by wymoczyć nogi w misce, wyprać stroje i dojechać w odpowiednie miejsce.
Berg ma pięć punktów przewagi nad Lechem na sześć kolejek przed końcem. Zawsze w takich sytuacjach trenerzy mówią: patrzymy tylko na siebie. Berg też tak mówił. Więc niech patrzy tylko na siebie. W poprzednim sezonie Mariuszowi Rumakowi przeszkadzało, że gra jego zespół rozgrywa mecze przed Legią (albo po niej – już nie pamiętamy, to bez znaczenia), teraz Berg wyskakuje z pretensjami, że Zawisza nie wypocznie.
Panie Berg, pan się skupi na tym, żeby Legia wypoczęła, a o Zawiszę niech się martwi Ryszard Tarasiewicz.
Fot.FotoPyK
