– Teraz już jako szef PZPN wrócił do starej śpiewki – znowu zero szans. Tylko że dzisiaj jego słowa mają moc sprawczą – skoro nie mamy szans, to wycofujemy kandydaturę. Jakie to szczęście, że nie kierował związkiem w 2007 roku – pisze na łamach Przeglądu Sportowego Antoni Bugajski, dając jasno do zrozumienia, że gdyby wtedy prezesem był Zbigniew Boniek, Polska nie zorganizowałaby Euro 2012. W momencie, kiedy w naszej prasie wieje nudą i tylko nudą, konferencję prasową zorganizował PZPN, dając Bugajskiemu pretekst do ataku… Zapraszamy na czwartkową prasówkę.
FAKT
Zaczynamy tradycyjnie od Faktu, a tutaj – też tradycyjnie – Lewandowski. Co tym razem? Ano to, że Polak wart jest 200 milionów.
Kolejne niesamowite osiągnięcie Roberta Lewandowskiego. Polski napastnik jest już w dziesiątce najdroższych piłkarzy świata, według fachowego portalu transfermarkt.de. Nasz zawodnik wyceniany jest już na 50 mln euro, czyli ponad 200 milionów złotych!
Cały tekst możemy ograniczyć do tego cytatu, bo opiera się na szacunkach właśnie Transfermarkt. Jak w wielu wycenach serwis kompletnie się myli, to w obejmujących najsilniejsze ligi wydaje się w miarę precyzyjny. Tak czy owak, nie ma co czytać.
Mateusz Lis, młody bramkarz Lecha, leci na kilka dni do Atletico, a Zbigniew Boniek informuje, że Warszawa nie będzie ubiegać się o współorganizację Euro 2020, ale to już wszyscy wiemy… Spójrzmy więc na tekst Andrzeja Iwana.
Zauważyłem ostatnio, że modne jest narzekanie na reformę ekstraklasy. Marudzą prawie wszyscy piłkarze, działacze i trenerzy. Kibice trochę mniej, ale i od nich da się czasem usłyszeć głos niezadowolenia. Główny zarzut? Bo zabierają punkty. Niby słuszny, ale przecież zabierają każdemu. Reforma nie polega na tym, że odejmujemy pięć punktów Legii i dajemy je potrzebującemu Widzewowi. Dorobek Widzewa też jest dzielony. Malkontenci mówią też, że reforma nie podniosła poziomu ligi. No jasne, że nie podniosła. Przecież zmiana sposobu liczenia punktów i dodatkowe siedem kolejek nie sprawi, że nagle zawodnicy Górnika, Lecha i Jagiellonii będą dokładniej kopali piłkę. Jedyne, co ta reforma może zrobić, to przyzwyczaić piłkarzy do gry o stawkę. Bo, nie oszukujmy się, zbyt wielu stresujących meczów zawodnicy ekstraklasy w sezonie nie grają, a piłkarz musi być przyzwyczajony do presji. Paradoksalnie odrobinę nudniej może być w grupie mistrzowskiej, bo po dwóch, trzech kolejkach Górnik, Lechia i Zawisza mogą stracić szanse na walkę o miejsca premiowane awansem do europejskich pucharów.
Jeśli zastanawialiście się, kto jeszcze nie zabrał głosu w sprawie reformy, macie odpowiedź: Andrzej Iwan. Aczkolwiek wydaje nam się, że już gdzieś jego wypowiedzi czytaliśmy… Zdarta płyta w ostatnim czasie w mediach.
„Miasto uratuje Górnika”, czyli zabaw w Zabrzu ciąg dalszy. Za moment do klubu trafi sześć milionów złotych, który pozwoli spłacić część długów (bo przecież nie wszystkie) i uzyskać licencję na kolejny sezon. W zupełnie innym kontekście możemy przeczytać o Ruchu, gdzie podsumowuje się sezon zasadniczy. Wydźwięk tekstu najlepiej oddaje tytuł „Cuda Jana Kociana!” i wypowiedź Mariusza Śrutwy, że Ruch już nic nie musi.
Czy Legia zrezygnuje z Guilherme?
Guilherme (23 l.) doznał kolejnej kontuzji kolana, która wykluczy go z gry na około miesiąc. Doliczając czas niezbędny na nadrobienie zaległości, trudno spodziewać się, aby Brazylijczyk dostał w tym sezonie poważną szansę gry. To z kolei oznacza, że Legia nie skorzysta z klauzuli zawartej w umowie wypożyczenia i nie wykupi z klubu Ole Brasil filigranowego skrzydłowego w czasie letniego okna transferowego. Guilherme na przekonanie trenera Henninga Berga (45 l.) będzie miał czas jesienią przyszłego sezonu. Wtedy rozstrzygnie się jego przyszłość przy Łazienkowskiej i to, czy mistrzowie Polski wyłożą milion złotych, bo na taką kwotę odstępnego strony się umówiły.
RZECZPOSPOLITA
Stefan Szczepłek przygotował na dziś dwa artykuły. Pierwszy to recenzja książki „Futebol. Brazylijski styl życia”.
Palce lizać i czekać
na dokładkę. Może mundial 
w Brazylii nią będzie? Bellos to angielski dziennikarz, który w roli korespondenta „Guardiana” na przełomie wieków spędził pięć lat w Ameryce Południowej. Efektem podróży, obserwacji i rozmów stała się książka o brazylijskim futbolu. A ponieważ piłka w Brazylii nie jest zwykłą rozrywką, tylko religią, powstała poważna pozycja popularnonaukowa, którą się czyta jak dobrą powieść. Czyli – poważne sprawy opisane lekkim piórem.
Drugi to relacja z wczorajszej Ligi Mistrzów. Cytujemy drobny fragment, z braku laku, bo nic tutaj wyjątkowego.
Nadal nie wiadomo, kto awansuje do finału. Mecz w Madrycie potwierdził to wszystko, o czym mówiono wcześniej. Obydwie drużyny grają wprawdzie inaczej, ale na takim samym poziomie. Real nie przegrał w Lidze Mistrzów na Santiago Bernabeu 18 meczów z kolei. Na boiskach przeciwników różnie bywa. W tym sezonie Real rozbił już dwa niemieckie zespoły. Pokonał Schalke 6:1 (w Gelsenkirchen) i 3:1, a Borussię 3:0 i przegrał z nią 0:2 (grając bez Cristiano Ronaldo). To była pierwsza i jedyna porażka Realu w tym sezonie LM. Bayern w tym roku z hiszpańskimi klubami się nie spotykał. Wczorajsza porażka była drugą w sezonie. Ta pierwsza to przegrana w Monachium z Manchesterem City 2:3. Jeśli dodać do tego remis na Allianz Arena z Arsenalem i ubiegłoroczną porażkę z tym zespołem, widać, że monachijski stadion nie jest twierdzą nie do zdobycia.
I jeszcze jedna propozycja, tym razem od Marcina Szuby.
Finansowe Fair Play – to ma być bat na piłkarskie kluby, które żyją ponad stan. W najbliższym czasie przekonamy się, jak poważnie UEFA traktuje wprowadzone przez siebie zasady Finansowego Fair Play (FFP). Specjalna komisja bada właśnie finanse 76 klubów, w tym nowych europejskich potęg, Manchesteru City i Paris Saint-Germain, budowanych za pieniądze katarskich szejków.
GAZETA WYBORCZA
Relację z Ligi Mistrzów na wstępie odpuszczamy – pozostaje „Puchar Polski bez kibola”.
Tegoroczny finał Pucharu Polski będzie nie tylko pojedynkiem na boisku. To także rozgrywka kibiców Zawiszy i Zagłębia z kibolami obu klubów, której stawką jest frekwencja na trybunach. Dziewięć dni przed finałem PZPN sprzedał ponad 6 tys. biletów przez stronę kupbilet.pl. Licząc wejściówki zamówione przez miasta i wojewódzkie związki piłkarskie, organizatorzy szacują, że na pewno przyjdzie przynajmniej 10 tys. widzów. To wciąż mało jak na pierwszy finał na Stadionie Narodowym, ale jest nadzieja, że próba podnoszenia prestiżu Pucharu Polski nie zakończy się klapą. – Bilety sprzedają się lepiej niż przed marcowym meczem Polska – Szkocja – przekonuje rzecznik PZPN Jakub Kwiatkowski. Wtedy było 40 tys. widzów. Porażkę przewidywano, gdy okazało się, że 2 maja zmierzą się mniej medialne drużyny, w dodatku bojkot meczu ogłosili kibole z Bydgoszczy, a w ślad za nimi także ci z Lubina. Finał PP stał się więc przypadkowo areną konfliktu. Kiboli Zawiszy zabraknie, chociaż ich drużyna gra o historyczny sukces – jeszcze nigdy nie zdobyła trofeum, a najlepsze osiągnięcia – 4. miejsce w ekstraklasie i półfinał PP – pochodzą sprzed ćwierćwiecza.
Co w wydaniu stołecznym? Ano parę słów o urazie Koseckiego… Oj, słabo wygląda dziś polska prasa.
SPORT
Piłka nieco w cieniu siatkówki.
Spójrzmy na zawartość: felieton o kasie Ruchu, dwie relacje z Ligi Mistrzów, zapowiedź Ligi Europy, tekst o przedłużeniu umowy z Messim, parę słów o finale Pucharu Polski (lepszy tekst w GW) i „Euro 2020 nie dla nas”. Naprawdę nic tutaj ciekawego.
Wiele natomiast wskazuje na to, że w Gliwicach na dłużej zagości Andrzej Niedzielan.
Zwłaszcza, że Marcin Brosz wypowiada się o nim tylko dobrze. – Po dwóch treningach trudno ferować jakiekolwiek werdykty, ale nie ma wątpliwości, że to zawodnik nietuzinkowy. Do tego idealnie wpisuje się w naszą politykę transferową, czyli my jesteśmy szansą dla niego, a on dla nas – podkreśla szkoleniowiec „niebiesko-czerwonych”, który w czasach największych sukcesów Niedzielana (świetne występy w Górniku Zabrze, a później w barwach Groclinu Grodzisk Wielkopolski, które zaowocowały transferem do holenderskiego NEC Nijmegen) sam jeszcze biegał po murawie.
W Górniku zmienia się trener przygotowania fizycznego, a możliwe, że po sezonie zmieni się po raz kolejny. Trener Robert Warzycha podsunął bowiem kandydaturę człowieka ze Stanów Zjednoczonych. Klub się zastanawia, czy znajdzie pieniądze, a my się zastanawiamy, czy to ma w ogóle sens.
Jak, ile i za co? Czyli o finansach w Chorzowie.
Całkiem nieźle – na tle ligowej rzeczywistości – wyglądają premie dla “Niebieskich”, uzgodnione przez działaczy z Radą Drużyny. Nawet 3 miliony złotych brutto mogą zarobić piłkarze chorzowskiego Ruchu z tytułu premii na koniec tego sezonu. Mistrzostwo Polski działacze „Niebieskich” wycenili na dwa miliony złotych. Drugie miejsce oznacza 1,2 mln złotych do podziału na zespół, zaś za najniższe miejsce na podium chorzowska drużyna zgarnie 850 tysięcy złotych. Właścicieli Ruchu interesuje tylko miejsce gwarantujące udział w europejskich pucharach. Miejsca 4-8 nagrodzone zostaną 20-tysięczną premią.
SUPER EXPRESS
W SE mamy kilka standardowych notek w ramkach, do tego dwa wywiady. Pierwszy z Lukasem Podolskim, który mówi m.in., że lubi czasem podjechać autobusem.
W międzyczasie wyskoczyłeś do Kolonii, na decydujący mecz o awansie FC Koeln. Peszko i Matuszczyk dadzą radę w 1. Bundeslidze?
– Mam nadzieję, że tak. Już wcześniej pokazali, że w Bundeslidze potrafią świetnie zagrać. Ze „Slawo” zrobiliśmy niejedną akcję, po której padł gol dla Kolonii. Teraz dojdzie jeszcze Paweł Olkowski z Górnika, choć on, jako nowy, będzie potrzebował trochę czasu. Nie zostanie od razu gwiazdą. Ale mam nadzieję, że się sprawdzi. Polscy piłkarze mają w Bundeslidze wysokie notowania, praktycznie każdy sprowadzony w ostatnich latach pokazał się z dobrej strony. Robią fajną reklamę polskiej piłce. A co do Koeln… Najważniejsze, żeby klub zadomowił się w Bundeslidze. Mamy najlepszych kibiców w Niemczech. Zasługują na dobry futbol. Druga liga to nie jest miejsce dla Koeln. Nie mówię, że jest bardzo zła, ale jednak zdarzają się mecze, których nie da się oglądać. Mainz, Borussia Moenchengladbach. Te kluby znalazły swoją drogę, umocniły się w Bundeslidze. Kolonia musi zrobić to samo.
I z Adamem Nawałką.
Jak to się stało, że zainteresował się pan akurat Cionkiem?
– Mamy listy z nazwiskami zawodników aspirujących do kadry. Wśród środkowych obrońców monitorujemy wielu piłkarzy z Ekstraklasy, ale również Macieja Wilusza z I-ligowego Bełchatowa. W gronie obserwowanych był też Thiago.
Jakie wrażenie wywarł na panu podczas spotkania w Modenie?
– To sympatyczny chłopak, ma polskie korzenie. Mówił, że byłby bardzo dumny, gdyby dostał powołanie, że byłby to dla niego zaszczyt.
To piękne deklaracje, ale czy wystarczą, żeby sprawdził się w reprezentacji?
– Co prawda Serie B, to nie Serie A, ale Thiago wiele skorzystał we Włoszech. Jest odpowiedzialny, zdyscyplinowany taktycznie. Ma entuzjazm i serce do gry. Za drużynę, w której gra, dałby się pokroić. Warto mu się przyglądać.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Kapitulacja Bońka, czyli Polska rezygnuje z walki o Euro 2020.
Na pewno z imprezy w 2017 roku będzie dumny cały kraj, przyniesie to Polsce bardzo duży prestiż. Czeka nas wielka impreza, przewyższająca finał Ligi Europy, jaki odbędzie się w 2015 roku w Warszawie – Zbigniew Boniek tajemniczo mówi o tym, co szykuje już za trzy lata. Wprost powiedzieć nie chce, o jaki turniej chodzi. Przed kamerą polsatsport.pl wykluczył organizację mistrzostw Europy kobiet w 2017 roku. Najpewniej chodzi o organizację EURO U-21 w tym samym roku. Walka jest już ponoć wygrana. – Szczegóły ogłoszę za 6-7 miesięcy – dodał prezes PZPN, starając się ominąć temat. Boniek podał również powody, dla których zrezygnowaliśmy z współorganizacji EURO 2020. Związek zgłaszał wcześniej swoją kandydaturę – kandydowały Warszawa oraz Chorzów. – Wykonalibyśmy jedynie tytaniczną pracę, a i tak szansa na prawo do zorganizowania tej imprezy byłaby minimalna. Poruszałem kwestię naszego udziału w tej imprezie wielokrotnie w UEFA i mam doskonały obraz jak to mogłoby wyglądać i wiem, w co innego lepiej się zaangażować. Poza tym nie mielibyśmy pewności czy na EURO w ogóle grałaby nasza reprezentacja. W Warszawie odbyłyby się też tylko cztery spotkania. Już poinformowaliśmy o naszej decyzji instytucje rządowe. Zrobiliśmy to, by nie tworzyć kolejnych ton dokumentów, które nie zostaną zrealizowane. Uważam, że lepiej skupić swoje siły na inną prestiżową imprezę – przekonywał Boniek.
I komentarz Antoniego Bugajskiego.
Polska zrezygnowała ze starań o rolę jednego z kilkunastu gospodarzy EURO 2020, bo Zbigniew Boniek uznał, że i tak nie mamy szans. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej tak samo, że nie mamy szans na organizację turnieju, mówił dokładnie 7 lat temu, gdy Polska ubiegała się o EURO 2012. Wtedy Boniek nie chciał jechać do Cardiff, gdzie ważyły się losy polskiej aplikacji. Nie był jeszcze prezesem PZPN, ale i tak uchodził za jedną z najbardziej wpływowych osób w polskiej piłce. Mniej i bardziej oficjalnie sugerował, że szkoda naszego wysiłku, bo EURO zorganizuje rywalizująca z nami Italia. Mieliśmy podstawy mu wierzyć, bo to przecież przyjaciel Michela Platiniego (szef UEFA) i pewnie od niego znał zakulisowy scenariusz. Dlatego potem z wszystkich naszych rodaków najbardziej zwycięstwem polsko-ukraińskiej aplikacji zdziwił się Boniek. Teraz już jako szef PZPN wrócił do starej śpiewki – znowu zero szans. Tylko że dzisiaj jego słowa mają moc sprawczą – skoro nie mamy szans, to wycofujemy kandydaturę. Jakie to szczęście, że nie kierował związkiem w 2007 roku.
Przemysław Bator pisze o piłkarzach rezerwowych. A tych Lech ma bardziej wartościowych niż Legia.
W grupie mistrzowskiej najbardziej efektywnymi zmiennikami może się pochwalić trener Lecha. Asem w talii Mariusza Rumaka jest Dawid Kownacki. Młody zawodnik wchodząc na boisko z ławki strzelił dwa gole i zaliczył cztery asysty. – Każdy szkoleniowiec chciałby mieć w kadrze piłkarza, który wchodząc w trakcie meczu jest w stanie podnieść poziom gry zespołu. Dawid to dobry przykład takiego zawodnika. Rzadko pojawia się w podstawowym składzie, ale jeśli dostaje szansę, to zazwyczaj rywale muszą się martwić o wynik. To takie żywe srebro. Dobrze, że trener Rumak rozsądnie dysponuje jego siłami. Kownacki wchodząc na przykład w drugiej połowie meczu, kiedy obrońcy drużyny przeciwnej są zmęczeni, może stworzyć większe zagrożenie niż grając od pierwszej minuty – przekonuje były napastnik Legii i Lecha Sylwester Czereszewski. Wiadomo, że w walce o tytuł pozostały już tylko dwa zespoły. W ekipie Kolejorza mogą się pochwalić wartościowym zmiennikami, bo oprócz Kownackiego niezłe osiągnięcia ma także Daylon Claasen. Za to sztab szkoleniowy Legii powinien uważnie przeanalizować postawę swoich rezerwowych. Teoretycznie trener Berg dysponuje szerszą kadrą niż Rumak, ale co z tego, skoro zmiennicy wnoszą niewiele dobrego?
Kilka tematów ligowych:
– Jovanović może wrócić do gry jeszcze w tym tygodniu
– Kosecki znów złapał kontuzję
– Stawowy zmienił zdanie i chce zostać w Cracovii
Przerzucamy kolejne strony – jest coś o piłce zagranicznej i pierwszej lidze – a zatrzymujemy się na stałej rubryce felietonistów. Ci piłkarscy są dwaj: Iwan (cytowany przy okazji Faktu) i Mielcarski. Spójrzmy na tekst tego drugiego.
Ludzie mówią: Mourinho zabija futbol. Zapytam w takim razie o dwie rzeczy. Po pierwsze – czy piłkarze warci kilkadziesiąt milionów euro chcieliby dla niego grać I porzucić swoje największe walory? Przeciwnie, niemal wszyscy chcą z nim pracować. Wiecie, dlaczego? Bo on zmienia zawodnika, ale nie tylko jako cząstkę futbolu, ale również jako człowieka. Ci, którzy kochają ofensywną grę, a w jej taktyce muszą bronić, wcale nie cierpią. Ponieważ on uczy ich czegoś nowego, czyni ich piłkarzami kompletnymi. Można przewrotnie powiedzieć, że jego futbol jest totalny, tyle że często oparty na totalnej defensywie. Nikt też nie da piłkarzowi większej pewności siebie niż Mourinho. Po drugie – słyszeliście tak naprawdę wielu zawodników, którzy po zakończeniu współpracy z Mourinho narzekają na niego? Ja widzę raczej gości chwalących jego warsztat. Obrazki ze Zlatanem po meczu z PSG czy ta słynna scena z płaczącym Materazzim, gdy obecnym menedżer Chelsea żegnał się z Interem, są najlepszym dowodem na taką tezę.

ANGLIA: Moyes odmawia pożegnania się z zawodnikami
Interesująco w United, w roli głównej wciąż Moyes, choć przecież już zwolniony. Szkot miał ponoć odmówić pożegnania się ze swoimi byłymi zawodnikami. Podziękował za współpracę wszystkim w klubie, poza nimi, a więc mała bombka na pożegnanie. Oj, będzie angielskiej prasie brakowało Moyesa w United, był stałym źródłem interesujących historii. Glazerowie z kolei przylecieli ze Stanów do Anglii by osobiście zająć się kryzysem, czyli w tym wypadku – zająć się szukaniem nowego szkoleniowca a także już teraz przygotowywaniem letniej ofensywy transferowej. Skład United zdecydowanie wymaga odmłodzeia, przewietrzenia. Z innych wieści Arsenal ma mieć ponoć 70 milionów na transfery tego lata, a celem numer jeden pozostaje Mandżukić.
HISZPANIA: Bayern grał, Real stwarzał szanse
Co pisze o wczorajszym półfinale „Marca”? „Bayern grał dobry futbol, ale brakowało mu zdecydowania w kluczowej strefie boiska. Ancelotti zareagował po przerwie, wyłączając zagrożenie ze strony Niemców i przynosząc Pepowi pierwszą porażkę na Bernabeu”. W „Asie” sztampowa rozmówka z Sergio Ramosem, który przekonuje, że 1:0 to bardzo dobry wynik przed rewanżem (zaprawdę, niesamowite), a także w skrócie relecja meczowa obracająca się wokół zdania klucza – Bayern miał posiadanie piłki, Real miał okazje. „Mundo” tradycyjnie, nawet w obliczu półfinału LM z udziałem Realu, skupiło się na sprawach Barcelony, czyli na odwieszeniu zakazu transferowego. Okładka z Ter Stegenem.
WŁOCHY: 500 milionów dla Milanu?
Informacją dnia we Włoszech są doniesienia „La Gazetto dello Sport” o tym jakoby Milan miał znaleźć nowego inwestora. Oferta z Singapuru ma opiewać na 500 milionów euro, a zainteresowany klubem ma być też chiński miliarder, Zong Quinghou. Poza tym sporo zapowiedzi dzisiejszego kluczowego starcia z Benfiką. To prawdopodobnie najtrudniejszy z dotychczasowych meczów Juve w Lidze Europy, wyjazd na doskonale grającą w tym sezonie Benfikę na pewno nie będzie należał do łatwych starć. Poza tym wywiad z Rudim Garcią, trenerem Romy, który przekonuje, że zostanie w Rzymie, ale oczekuje znaczących wzmocnień.

















