Oglądanie Darko Jevticia w Ekstraklasie to czysta przyjemność. Gość może dreptać przez 88 minut, ale to wejście na wyższy poziom na kilkadziesiąt sekund sprawia, że facet jest jednym z najlepszym piłkarzy w tej lidze. Właśnie – jest kozakiem w lidze, która dostaje bęcki w III rundzie eliminacji do Ligi Europy. Dziś Szwajcara po raz kolejny zweryfikowała poważna drużyna – błyszczeć na tle Cracovii to jak przechodzić grę na poziomie “easy”. W czwartek, gdy Genk zmienił stopień wyzwania na pułap “expert”, to Jevtić rozwalił joystick na pierwszej przeszkodzie.
Osiemnaście meczów w europejskich pucharach w barwach Lecha rozegrał Darko Jevtić. Zdobył w nich trzy gole i dołożył do tego trzy asysty. Ktoś powie – no to niezłe liczby, czego się czepiacie. Ano czepiamy się dlatego, że kluczowy piłkarz Kolejorza błyszczy jedynie na tle ogórków. Swój dorobek nabił na Haugesund (dwa gole), Pelisterze Bitola (gol i asysta), Gandzasarze Kapan (asysta) i Szachtiorze Soligorsk (asysta). Czyli na drużynach o klasie średniaka Ekstraklasy. Albo i niżej. A jak Szwajcar wypadał na tle mocniejszych rywali?
Dwa występy przeciwko Basel w fazie grupowej Ligi Europy – zero goli, zero asyst, ściągany z boiska przed końcem meczu. Dwumecz z Utrechtem ominął przez kontuzje. Z Basel w eliminacjach do Ligi Mistrzów też zagrał nieco ponad 70 minut i zjechał do bazy.
No i w starciu z Genk nawet nie pierdnął. Nie kojarzymy choćby jednego zagrania Szwajcara, po którym powiedzielibyśmy “o, to było niezłe”. Umówmy się – jeśli ktoś miał w Belgii coś zrobić, to nie Gajos, nie Cywka, a właśnie Jevtić. A chłop schował się za pomocnikami Genk, wlazł im do kieszeni i udawał, że go nie ma.
Przykro to stwierdzić, ale takie są fakty – czołowego piłkarza tej ligi w starciu z rywalem lepszym, choć do ukąszenia, nie stać było nawet na jedno nieszablonowe zagranie. Lider drużyny, która musiała liczyć na pojedyncze zrywy, założył czapkę niewidkę.
Darko Jevtić ponownie został zweryfikowany przez poważną piłkę. Może czarować piętkami na tle Pogoni, może kiwać obrońców Wisły Płock, może sieknąć z wolnego bramkarzowi Cracovii, ale wyżej dupy nie podskoczy. Czas włożyć między bajki mrzonki o tym, że Szwajcar mógłby trafić do niezłej ligi europejskiej i zrobić tam przeciąg. To piłkarz skrojony pod Ekstraklasę i nic ponadto. Tutaj będzie gwiazdą, gdzieś indziej po kiepskich występach usiadłby na ławce i się z niej nie podniósł. A jak nie wierzy, to niech zapyta Semira Stilicia.
fot. FotoPyk