FA na straży tradycji – Hull City nie zmieni nazwy

redakcja

Autor:redakcja

10 kwietnia 2014, 18:11 • 3 min czytania

Wielu kibiców postrzegało całą sytuację jako ogromny sprawdzian dla angielskiego środowiska piłkarskiego. Sprawdzian dla ekspertów i dziennikarzy, sprawdzian dla samych zawodników, trenerów czy działaczy, ale przede wszystkim sprawdzian dla angielskiej federacji piłkarskiej. Assem Allam, właściciel klubu Hull City stwierdził kilka miesięcy temu, że „City” jest zbyt popularne, a jego własność ma być czymś wyjątkowym. Zaproponował nazwę Hull Tigers i… otworzył Puszkę Pandory. Kibice ogłosili wojnę totalną, a napisy „City aż do śmierci” zaczęły ozdabiać większość angielskich stadionów, z tym w Kingston upon Hull na czele.
Wszystko zaczęło się w sierpniu, gdy nieco ekscentryczny biznesmen zaczął kombinować przy nazwie klubu. Najpierw uznał za zbyt długi zwrot „Association Football Club”, potem kręcił nosem na całokształt, a następnie stwierdził, że zamiast bawić się w jakieś konwenanse i kosmetykę, należy od razu uderzyć z grubej rury i nazwać się „Hull Tigers”. Reakcja była natychmiastowa, a jej wydźwięk od razu połączono z powszechnym narzekaniem na „modern football”, który za nic ma tradycję i sentymenty, kieruje się zaś wyłącznie względami biznesowymi. Nazwa „Hull City” stała się symbolem starej szkoły, starych zasad i tych wszystkich sympatycznych angielskich dżentelmenów, którzy od 50 lat odwiedzają ten sam stadion, niezależnie od ligi, rywala czy pozycji w tabeli. „Hull Tigers” wylądowało po drugiej stronie – uosabiało według wielu kibiców wszystkie najczarniejsze sny tradycjonalistów – hordy turystów na stadionie, wesołe maskotki tygrysków zabawiające dzieciaków kupujących horrendalnie drogie bilety i zastąpienie dziadków „japiszonami”, którzy na stadionie będą pojawiać się pod krawatem i w drogich garniturach.

FA na straży tradycji – Hull City nie zmieni nazwy
Reklama

– „Tygrysy” to nasz przydomek, a nie nazwa. Hull City to z kolei klub, a nie marka – przekonywali kibice, przypominając na każdym kroku, że piłkarska, obchodząca w tym roku swoje 110-urodziny firma to nie to samo co przedsiębiorstwo, które całą swoją tożsamość uzależnia od aktualnych trendów rynkowych. Z drugiej strony – to, co łączy klub i przedsiębiorstwo to potrzeba opłacania rzeszy pracowników. Z kieszeni Allama…

Reklama

Przepychanki trwały kilka miesięcy, a ich apogeum to ostatnie tygodnie. Najpierw przeprowadzono specjalne referendum – posiadaczy karnetów zapytano o zdanie – czy popierasz nazwę Hull Tigers i dalsze finansowanie klubu przez Allama, czy też wolisz pozostać przy nazwie Hull City. W głosowaniu wzięła udział zaledwie 1/3 spośród posiadaczy karnetów, a różnice były minimalne: „za” nową nazwą opowiedziało się 2565 kibiców, przeciw było 2517 sympatyków Hull. Trzecia opcja: „będę wspierał klub niezależnie od nazwy” – 792 głosy. To był poważny punkt zwrotny – Allam dostał do ręki mocny argument, nawet jeśli posiadacze karnetów nie powalili frekwencją, a nade wszystko – nie są na stadionie „wiodącą siłą”.

Działacze Hull postawili wszystko na jedną kartę i złożyli wniosek do FA, angielskiej federacji piłkarskiej, o zmianę nazwy na „Hull Tigers”. Tysiące kibiców Hull, dziesiątki tysięcy w całej Anglii, a i wielu solidaryzujących się z angielskim klubem fanatyków z całej Europy musieli wierzyć, że na straży tradycji staną związkowi oficjele, ci sami, których często krytykuje się za postępujące komercjalizowanie futbolu, za wyznaczanie abstrakcyjnych godzin meczów skrojonych pod telewidzów, a nie kibiców na stadionach, za tysiąc innych szczegółów, które składają się na obraz „modern football”.

Football Association stanęła jednak na wysokości zadania. Wczoraj oficjalnie ogłoszono, że zmiana nazwy jest niezgodna z przepisami, a tradycja Hull City nie pozwala na przemeblowanie przez właściciela kierującego się wyłącznie pobudkami biznesowymi. Kibice Hull City wygrali, a ich zwycięstwo to niejako symbol – futbol nadal jest „nasz”. Zresztą, cokolwiek napiszemy, nie będzie to tak wymowne jak poniższy film, nagrany w trakcie walki z pomysłami właściciela.

To jest prawdziwy futbol.

JAKUB OLKIEWICZ

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama