Tym razem parę słów o Schalke, które jutro w Lidze Mistrzów zmierzy się z Realem, a w samej Bundeslidze wyrasta na drużynę, która obok Bayernu gra najrówniej. Jest to nawet lekkim zaskoczeniem, bo gdyby zimą wsłuchać się w głosy ekspertów, to większość przepowiadała raczej regres, a nie progres formy. Sporo fala krytyki spadła na Jensa Kellera, przez którego – zdaniem wielu – drużyna grała bezbarwnie i bez charakteru. Ani w mediach, ani wśród kibiców trener nie miał zaufania. Mówiono, że jego brak charyzmy za bardzo rzutuje na piłkarzy. A tymczasem wiosną nie przegrał ani jednego z pięciu meczów. Na początek wygrał cztery z rzędu i wygląda na to, że złapał drugi oddech.
Wraz z powrotem Huntelaara wróciła duża jakość w ofensywie. Wcześniej opierała się głównie na bokach – na Farfanie, na Draxlerze, Boatengu. Teraz ciężar gry bierze na siebie środkowy napastnik i po siedmiu meczach ma całkiem dobre statystyki: cztery gole i asystę. Takiego zawodnika w decydujących momentach brakowało. Zwłaszcza, że pod nieobecność Hoewedesa nosi teraz opaskę kapitana.
Drużyna się odrodziła, choć paradoksalnie – wcale nie ze względu na zmianę stylu pracy. Trener wreszcie ma większy spokój, w mediach nie jest już tematem numer jeden. Nie mówi się aż tyle o nim, lecz o samym Schalke, które zaczęło grać w piłkę na miarę oczekiwań. Nawet zawodnicy podkreślają, że atmosfera uległa poprawie. „Nareszcie pracujemy razem, wcześniej nie funkcjonowaliśmy jako zespół”. Jesienią momentami sam miałem wrażenie, że Jens Keller zbyt często nie znajduje recepty na wyjście z trudnych sytuacji, ale póki w rundzie rewanżowej bronią go wyniki, może spać spokojnie.
Można powiedzieć, że Schalke znacząco się wzmocniło, choć głównie piłkarzami, którzy wcześniej pauzowali z powodu kontuzji. Wrócił Huntelaar. Wraca Draxler. Hoewedes wreszcie jest do dyspozycji. Jutro na Real to pewnie nie wystarczy, ale patrząc na problemy Leverkusen czy zniżkę formy Dortmundu, kto wie…. Może gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta? Nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że Schalke jest dziś faworytem do drugiego miejsca w Bundeslidze, bo słowo „faworyt” w tej lidze też nie zawsze się sprawdza – czego najlepszym potwierdzeniem niech będzie wysoka wygrana HSV z Borussiią.
O „vice-meistra” walczą co najmniej cztery ekipy. Obok Schalke – BVB, Leverkusen. Nawet Wolfsburg. W mniejszym stopniu Moenchengladbach, bo akurat w tej drużynie nie ma chyba w tym sezonie dość jakości. W efekcie, walka o drugie miejsce okazuje się znacznie bardziej interesująca niż marsz Bayernu po mistrzostwo. Tu akurat żadnej walki nie ma i pewnie jeszcze przez kilka lat nie będzie…
Co ciekawe, z każdej strony słychać, że to właśnie Bayern zastopował odejście Draxlera do Arsenalu. Kibice w Gelsenkirchen mają nadzieję, że nie dojdzie do powtórki z rozrywki i drugie dziecko Schalke, po Neuerze, nie odejdzie do Monachium. Chociaż moim zdaniem, jeśli Bayern będzie chciał zrobić taki transfer, to go zrobi. Kto wie, czy Draxler nie wpasowałby się idealnie. Robben i Ribery wiekowo są już dosyć zaawansowani, taka opcja na skrzydło mogłaby się sprawdzić. Być może więc za jakiś czas fani Schalke będą musieli pocieszać się innym zdolnym młodzieżowcem. Na przykład Donisem Avdijajem. 17-latkiem, który nie zagrał w Bundeslidze jeszcze ani razu, ostatnio przy okazji meczu z Mainz nie było go nawet wśród rezerwowych, ale klauzulę odstępnego już teraz ma na poziomie 50 milionów euro. Keller zresztą zna go świetnie z drużyny do lat 17, którą prowadził zanim przejął pierwszy zespół.
Podsumowując: Schalke idzie w właściwym kierunku. Wreszcie ma silny trzon drużyny i realny cel, jakim jest wicemistrzostwo kraju. Wokół klubu zrobiła się przyjemna atmosfera. Czy to mecz z Bayernem, czy z Freiburgiem, na trybunach zawsze 60 tysięcy ludzi. Jutro starcie w Lidze Mistrzów, ale Real to zupełnie inna jakość i wszyscy w Gelsenkirchen zdają sobie z tego sprawę. Nie będzie wielkiej presji oczekiwań. A jak nie ma presji, to od razu gra się przyjemniej i łatwiej pokusić się o choćby drobną niespodziankę.
RADOSŁAW GILEWICZ