Glazerowie postawili przed Wayne´em garnek złota, a snajper United ochoczo wyciągnął po nie ręce. Nowy kontrakt „Wazzy” to prawdziwe rozbicie banku, składając pod nim podpis Anglik dostał nie tylko rekordowe zarobki, ale przede wszystkim coś o wiele ważniejszego. Wiążąc się z United aż do 2019 roku Rooney praktycznie otrzymał klucze do czerwonej części Manchesteru – władzę, jakiej jeszcze nie miał żaden piłkarz w historii „Czerwonych Diabłów”. Czy napastnik wart jest rekordowej gaży? Nadchodzi decydujący moment w karierze byczka z Liverpoolu, od teraz to on trzyma w rękach kierownicę bolidu zwanego Manchester United.
Pieniądze pieniędzmi, ale dla Rooneya najważniejsze jest właśnie docenienie jego klasy. To ukłon i pewna deklaracja ze strony oficjeli, którzy tą ofertą zdają się mówić: „To twoja drużyna Wayne, ty tutaj teraz jesteś najważniejszy”. A nie zawsze tak było. Największą zaletą, ale i przekleństwem Rooneya jest jego uniwersalność. Gdy ktoś błysnął obok niego, to zawsze „Roo” grał wtedy drugie skrzypce, mogąc występować praktycznie na każdej pozycji, umiejąc dostosować się do drużyny. Tak było przy eksplozji formy CR7, tak było w zeszłej kampanii, kiedy błyszczał Robin van Persie. Sytuacja przypominała pszczeli ul – Rooney był pszczołą robotnicą, harującą na całej długości boiska, a RvP był królową wykańczającym akcje United. Nie jest tajemnicą, iż taka sytuacja nie za bardzo podobała się „Wazzie”.
Rooneyowi zdarzało się już przebąkiwać o chęci odejścia, ale podpisując nowy kontrakt zadeklarował, jak bardzo szczęśliwy jest na Old Trafford. Oczywiście była to standardowa formułka, którą możemy zacytować w ciemno, nie patrząc nawet na słowa piłkarza: – Bardzo się cieszę, że podpisałem nową umowę. United to jeden z największych klubów świat. Mogę się teraz skupić jedynie na jak najlepszej grze – przekonywał zawodnik. Bądźmy jednak uczciwi – nie mógł powiedzieć nic innego, kontrakt jest niebotyczny. „Wazza” zarabiać będzie 300 tysięcy funtów tygodniowo, dodatkowo podobno obiecano mu opaskę kapitańską od przyszłego sezonu oraz głos w sprawie ewentualnych transferów piłkarzy do klubu. Sygnując nową umowę Anglik stał się praktycznie królem Old Trafford – najbogatszy, najważniejszy, z prawem do wskazywania na potencjalnych nowych kolegów. To nie wszystko – umowa gwarantuje mu także pracę po zakończeniu kariery – Wayne po zawieszeniu butów na kołku będzie ambasadorem United.
Bardzo ważne jest także uregulowanie stosunków na linii Moyes – Rooney. Panowie spotkali się już raz w Evertonie, to szkocki trener odkrył talent Wayne´a. Po odejściu do United piłkarz wydał jednak autobiografię, w której zarzucił Moyesowi ujawnienie prywatnych rozmów. David nie pozostał dłużny i oskarżył piłkarza o zniesławienie, a sąd przyznał rację Szkotowi. Teraz topór wydaje się zakopany i to w „Wazzie” David Moyes widzi receptę na odbudowanie mistrzowskiej dynastii United. Menedżer wspomina ich ponowne spotkanie po tym, jak objął klub z Old Trafford latem ubiegłego roku: -„Pamiętam jak do mnie przyszedł. Powiedziałem mu, że jeśli mnie spyta czego mu brakuje to odpowiem mu, iż stał się zbyt miękki. Myślę, że w pewnym momencie przestał pracować ciężko na murawie, stracił dawną agresję. Ale teraz? Ludzie łapią się za głowę podziwiając, jak wiele pracy wkłada w każde spotkanie. To znów ten dobry, stary Rooney. Znów widać w jego oczach głód walki i zwyciężania.
Ustabilizowanie sytuacji Rooneya powinno wpłynąć pozytywnie na cały klub. „Wazza” to piłkarz, który jeśli gra dobrze, to cała drużyna gra automatycznie lepiej. Wayne to serce zespołu, a niedługo samodzielny rekordzista w historii klubu. Anglikowi brakuje już jedynie 42 goli, aby pobić rekord klubu, wynoszący 249 trafień i należący do sir Bobby´ego Charltona. Ręce zaciera jednak przede wszystkim Moyes, widząc początek nowej ery United. Szkot wskazuje nie tylko na nowy kontrakt Rooneya, ale także na zakup Juana Maty: – Ludzie mówili, że mamy problemy z przyciąganiem świetnych graczy, ale to bzdura. Transfer Juana przywraca wszystko na właściwe tory.
Ciekawe spostrzeżenia ma także były as „Czerwonych Diabłów”, Gary Neville. Nie ma on najmniejszych wątpliwości, iż klub zrobił dobrze, oferując „Wazzie” tak olbrzymią kasę: – Rynek jest bardzo wymagający. Pytanie brzmi nie ile Rooney zarobi, ale ile trzeba by było wydać, aby go zastąpić. 50,60 milionów?
W sierpniu minie 10 lat, jak Rooney występuje w Manchesterze United. Zapowiada się zatem następna dekada szczęścia, a Jose Mourinho musi się obejść smakiem, nie dla niego Wayne. Na Old Trafford znów zawitała sielanka, warta – bagatela – jedynie 300 tysięcy funtów tygodniowo. Któż z nas byłby smutny?
KUBA MACHOWINA

