Po ogłoszeniu kadry na mundial, Adam Nawałka miał jeszcze dwa sparingi, żeby dostać odpowiedzi na parę pytań. Na kilku pozycjach toczyła się jeszcze (toczy?) zacięta walka o pierwszy skład. A gdzieś tam obok siedzi sobie Sławomir Peszko i się przygląda.
Oczywiście wcale nie jest w reprezentacji dla atmosfery.
Spójrzmy na fakty. Przeciwko Chile i Litwie z pierwotnego 23-osobowego zestawu ani minuty nie zagrali:
– trzeci bramkarz Bartosz Białkowski
– walczący z kontuzją Kamil Glik
– Rafał Kurzawa
– Sławomir Peszko
Ha, a więc ktoś z piłkarzy z pola poza Sławkiem też nie dostał szansy! Mamy was!
No tak, ale szybko się okazało, że chodziło o zdarzenie losowe.
️ konferencja#Nawałka: “Rafał Kurzawa? Był wyznaczony do gry, ale na porannym rozruchu okazało się, że ma problem ze stawem skokowym”.#POLLTU 4:0
— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) 12 czerwca 2018
Krótko mówiąc: odpadł skrzydłowy, który miał zagrać, odpoczywał Kamil Grosicki, a mimo to Peszko… też odpoczywał.
Oczywiście wcale nie jest w reprezentacji dla atmosfery.
Do tego jeszcze Marcin Kamiński, który siedział na ławce z Litwą, ale od początku było wiadomo, że miał być jedynie zabezpieczeniem na wypadek złych wieści ws. Glika. Te były dobre, kilka godzin przed meczem lekarze reprezentacji wydali pozytywną opinię, więc “Kamyk” znalazł się w kadrze bardziej ze względów grzecznościowych. Nie wypadało wysyłać go na trybuny. Gdyby Glik nie pojechał do Rosji, Nawałka zapewne wpuściłby na boisko obrońcę Stuttgartu.
Rzecz jasna może to być zasłona dymna i Peszko jest tak ważnym ogniwem, że nie było sensu ryzykować jego zdrowia z rezerwami Chile i litewskimi ogórkami, bo już czekają na niego senegalskie olbrzymy. Jeśli tak, głupio się czepiamy i przepraszamy. Inaczej… Peszko jest w kadrze dla atmosfery. Głupio to przyznać, więc chwilami trzeba się gimnastykować, żeby przypadkiem tego nie powiedzieć.
Fot. FotoPyk