– Paradoksalnie, to dobrze, że trafiło na takiego faceta jak Kamil Glik. Akurat on jest człowiekiem, który jest w stanie tę sytuację przezwyciężyć – mówił w Weszło FM manager zawodnika, Jarosław Kołakowski, wlewając w nasze serca… Może nie chochlę, ale co najmniej łyżkę optymizmu. Póki co diagnoza jest taka – nie potrzeba operacji, a szanse na udział Glika w mundialu z każdą godziną rosną.
Jarosław Kołakowski: Jestem dobrej myśli. Biorąc pod uwagę to wszystko, co widzę, determinację Kamila, powiększający się zakres ruchu ręki. On nie będzie zwracał uwagi na ból, stara się doprowadzić rękę do stanu używalności. Zobaczymy, czy wyścig z czasem przyniesie efekt.
WeszłoFM: Wiesz z doświadczenia, jak to wyglądało u wielkich gwiazd futbolowych. Pamiętamy przypadek van Bastena, który przedwcześnie zakończył karierę. Żeby się tylko nie okazało, że ta operacja jednak jest potrzeba.
Gdyby Kamil był piłkarzem ręczny, siatkarzem, to ta sytuacja by była trochę inna. Mówimy o sprawności ręki. Być może tam jakiś ból jest dopuszczalny. Ja nie mogę się w tej sprawie wypowiadać za bardzo fachowo. Mam konkretne informacje – jest postęp. Nie wiem, czy ten ból będzie malał, czy się będzie potęgował. W tej chwili Kamil dostał leki przeciwzapalne, opuchlizna cały czas spada i sprawy się poprawiają.
Mówisz, że on nie jest siatkarzem, tylko piłkarzem. Tylko pytanie, czy mając bark w tym stanie, będzie możliwość powalczyć normalnie o piłkę z napastnikiem Senegalu.
Czy ta ręka będzie funkcjonować na tyle, żeby z niej korzystać w sposób normalny, dowiemy się w przyszłym tygodniu, kiedy zapadnie ostateczna decyzja. Ja znam też przypadki odwrotne – piłkarzy takich, którzy byli wysyłani na operację, koniec końców tej operacji wcale nie było, a ci piłkarze dalej normalnie funkcjonują i grają. Także w reprezentacji Polski. Jest trochę inna funkcja barku w piłce ręcznej, inna w piłce nożnej.
Domyślam się, że Kamil jest teraz w treningu, wzmacnia cały czas nogi, brzuch…
Na bieżni może nie biega, ale rowerek? Natomiast, tak jak mówię, ja niczego nie przesądzam. Mogę jednak patrzeć na to wszystko z umiarkowanym optymizmem, ponieważ widzę, że jest postęp. Diagnoza jest taka, żeby tego zabiegu robić na tę chwilę nie trzeba. Gdyby padła diagnoza, że zabieg jest już teraz konieczny, to sytuacja by była jasna. Natomiast, jeżeli chodzi o dalszą karierę Kamila, to on cały czas jest również pod okiem lekarzy wyznaczonych przez AS Monaco. Ten klub myśli o Kamilu w kontekście kilku kolejnych lat, chcą go mieć sprawnego, więc na pewno będą o to dbać.
Sam wiesz, jak w Polsce potrafi reagować w takich sytuacjach opinia publiczna, jak było w przypadku Błaszczykowskiego, którego nie wyleczyli w Wolfsburgu, ale wyleczyli w Płocku.
Wiem, jak jest w Polsce, ale każdy przypadek jest inny. Na pewno lekarz Monaco i osoby z nim współpracujące, profesorowie z Nicei, na bieżąco oceniają stan zdrowia Kamila, ale ostateczna decyzja co do jego losu zapadnie w sztabie reprezentacji Polski.
Znamy jakiś harmonogram badań, ostatecznych decyzji? Kiedy zapadnie klamka?
Myślę, że informacja będzie w poniedziałek, może we wtorek. Ale każdego dnia może się coś nowego pojawić.
Była rozmowa Glika z Nawałką? Trener mówił zawodnikowi: jeżeli będziesz gotowy na 70%, zabieram cię na mistrzostwa, ale jeżeli – dajmy na to – na 60%, to wolę wziąć Kamińskiego.
Nie wiem nic o takich rozmowach i się czegoś takiego nie spodziewam. Trener sam to oceni i nie będzie tego omawiał z zawodnikiem. Nie ma się co powtarzać – ja jestem w tej chwili dobrej myśli. Zobaczymy tylko, czy wystarczy czasu.
Kamil bardzo się załamał całą sytuacją?
Zawodnik, który się przygotowuje do mundialu i dostaje informację, że nie może pojechać… No kto by nie był załamany? Jednak mija dzień, mija drugi, zaczyna się myśleć pozytywnie i kombinować, jak można powalczyć. Dlatego Kamil stara się każdy moment wykorzystać, żeby tę rękę usprawnić. Na dzisiaj na żadne pytanie nie można odpowiedzieć na sto procent. Musimy poczekać do poniedziałku.
fot. 400mm.pl