Sir Alex, CR7, Moratti i inni. Alfabet 2013 roku w Europie

redakcja

Autor:redakcja

29 grudnia 2013, 17:30 • 11 min czytania

Wielkie pożegnania zdominowały 2013 rok. Odejścia Alexa Fergusona, Massimo Morattiego, a także mimo wszystko Beckhama – przez ten właśnie pryzmat najbardziej zapamiętamy mijające dwanaście miesięcy w Europie. Każde z tych pożegnań miało znamiona końca pewnej epoki, nie tylko dla konkretnych klubów czy karier, ale – mamy wrażenie – całej piłki. Jednak naturalnie rok to dostatecznie długi okres, by zmieścić „kilka” innych ważnych dla futbolu wydarzeń. Dominacja Bayernu, zmagania Moyesa w roli szefa United, nowa siła w Europie w postaci Monaco, rekordowa Roma. Zapraszamy do naszego alfabetu za 2013 w europejskiej piłce (wkrótce również polskie wydanie).

Sir Alex, CR7, Moratti i inni. Alfabet 2013 roku w Europie
Reklama

A – Alex Ferguson odchodzi

Umownie za koniec starożytności uznaje się podział cesarstwa rzymskiego, średniowiecza – wyprawy odkrywców. Nie wiemy jaka epoka zakończyła się wraz z odejściem Aleksa Fergusona w dyrektorskie kapcie, ale na pewno ważna, tylko piłkarska, ale ważna. Trzydzieści dziewięć trofeów, w tym trzynaście mistrzostw Anglii i dwa triumfy w Lidze Mistrzów, blisko dziewięćset boiskowych zwycięstw. Wartość klubu zwiększona z około trzydziestu milionów dolarów (za tyle Man Utd niemalże zostało sprzedane pod koniec lat osiemdziesiątych) do ponad trzech miliardów. Koniec zaakcentowany słowami: – To prawdopodobnie najlepszy skład, jaki mieliśmy w historii. Posiadamy w kadrze wielu świetnych, a przy tym bardzo młodych zawodników, którzy będą tylko lepsi. Trzeba od nas wiele oczekiwać.

Reklama

W kontekście tej wypowiedzi tym gorzej wygląda ocena jesieni według Moyesa. Owszem, Alex apelował o czas dla swojego następcy, ale z drugiej strony przecież w swojej opinii zostawał doskonale naoliwioną maszynę, którą wystarczy nie wjechać w rów, a będzie rozjeżdżać rywali jak walec puste puszki po piwie. Moyes jednak widocznie ma kieszenie pełne piasku, bo póki co dał radę sypnąć solidną jego garść w tryby United. Aczkolwiek jasnym punktem na pewno Liga Mistrzów, gdzie Man Utd zaprezentowało się efektownie. W Premiership brakuje im wciąż jednak tego, co w futbolu najważniejsze – powtarzalności.

B – Bayern Monachium

Pamiętacie jeszcze, że gdy Ribery przechodził do Bayernu traktował ten klub jako odskocznię? Tymczasowe rozwiązanie, bo kiedyś będzie chciał odejść wyżej? W międzyczasie jednak Bayern rósł, aż urósł na największy klub w Europie. Po takim roku jak 2013, wybaczcie, nie da się powiedzieć inaczej, przecież monachijczycy zdobyli wszystko, co tylko było do zdobycia. Najpierw Heynckes został pewnie pierwszym w historii trenerem, który musiał odejść po zdobyciu potrójnej korony, a potem Guardiola odpowiednio nastawił zespół tak, by ten już po pół roku praktycznie zapewnił sobie mistrza Niemiec. Zdemolowana konkurencja w Bundeslidze, zdemolowana w Lidze Mistrzów, gdzie tylko fantastyczny zryw City pozbawił ich perfekcyjnego wyniku. Na plus należy też zapisać Guardioli ruchy taktyczne, takie jak choćby przestawienie Lahma do środka, co zrobiło z niego „Pirlo light”.

C – Cristiano Ronaldo

Musisz mieć naprawdę wyjątkowy rok, żeby przegonić robocopa Messiego, a także faceta, który zdobył poczwórną koronę w glorii jednego z liderów drużyny – Ribery’ego. Ronaldo przypieczętował swój sezon fenomenalną grą w play-off przeciwko Szwecji, a jego pojedynek ze Zlatanem, starcie dwóch piłkarskich Goliatów, to już klasyk. Hat-tricki zgarniane z łatwością, z jaką dobry grzybiarz zbiera koszyk podgrzybków, bramki z każdej pozycji, asysty. Ronaldo stał się jednoosobową armią, gdy sam miał wyjść na boisko przeciwko polskiej drużynie ligowej, zaopatrzony w pomoc kilku przechodniów, nie skreślalibyśmy go z góry. Warto też docenić go za pozaboiskowe działania, jak choćby uratowanie fana od…więzienia, które groziło mu za wbiegnięcie na murawę i uściśnięcie CR7.

D – Dempsey w Sounders

Image and video hosting by TinyPic

MLS, najbardziej niedoceniana liga świata? Średnia widownia jest tam wyższa niż w Ligue 1 czy też brazylijskiej Serie A (wyprzedza też NBA i NHL, ale tam starcia odbywają się w halach, więc to naturalne). Sounders mogą zawstydzić wiele najlepszych klubów z Europy, bo średnio ich mecze ogląda 42 000 ludzi! Przejście Dempseya też było symboliczne, witało go na stadionie 67 000 osób. Zdecydowanie minął już czas, gdy można było MLS ignorować, choć prawda, że brakuje tam wielkich gwiazd (takie Sounders pod względem kadry wycenia się niżej niż Legię). Ale przy tak niskim poziomie sportowym, przy gigantycznej rywalizacji ze strony innych zawodowych lig ameryki północnej, zainteresowanie Major League Soccer jest naprawdę imponujące i należy to odnotować. A sam Dempsey? Po zawodniku, który miał być największą gwiazdą ligi, spodziewano się jednak więcej, niż jednej bramki i asysty.

E – Erik Thohir

Odejście Morattiego to drugie po rezygnacji Sir Alexa najważniejsze pożegnanie sezonu. Ostatni z autentycznych fanów, który jednocześnie byli szefami swoich klubów? Bardzo możliwe, szczególnie, jeśli bierzemy pod uwagę tylko wielkie marki. Teraz w Interze dowodzi Indonezyjczyk, który póki co wsławił się zrównaniem z ziemią DC United, mimo wielkich planów. Ale „Nerazzurri” musieli podjąć to ryzyko, ich perspektywą było grzęźnięcie w marazmie i przeciętności. Thohir nie będzie na pewno potentatem na miarę właścicieli PSG czy City, ale na pewno ma fundusze, które mogłyby pomóc Interowi odbudować swoją pozycję. Ale jest też wokół niego wiele znaków zapytania, już najbliższe okienko powinno parę z nich albo rozwiać, albo podkreślić.

F – FIFA przesuwa Ballon d’Or

Sytuacja bez precedensu. Tylko pokazuje, jakie wrażenie pod koniec roku robił Ronaldo, skoro postanowiono przełożyć głosowanie na temat Złotej Piłki. Nie oszukujmy się, tej decyzji nie można interpretować inaczej, niż żeby dać Portugalczykowi większe szanse w głosowaniu. Do listopada w kieszeni mógł mieć ją Messi albo Ribery, ale zdecydowana większość komentatorów zgodzi się, że ten rok należał do CR7 i każda inna decyzja, niż danie mu nagrody, byłaby wielce kontrowersyjną.

G – Gareth Bale

Wiosną bohater Tottenhamu, latem bohater najgłośniejszego transferu, jesień pod znakiem aklimatyzacji (ostatecznie udanej) w Realu. Za kwotę, za którą kupiono Bale’a można by zbudować stadion, można by sprezentować sobie flotę Bugatti Veyron, albo sporych rozmiarów jezioro pełne szampana marki Cristal. Real postanowił jednak na usługi piłkarza zamiast dwóch pozostałych podsuniętych przez nas pomysłów, póki co nie żałuje? To się jeszcze okaże, bo oczekiwania muszą być gigantyczne. Bale ma być pierwszym oficerem na niszczycielu dowodzonym przez CR7.

H – Helweci w pierwszym koszyku

Jasne, Szwajcarzy nie są frajerami. Dla nich samych szacunek, że mrówczo zbierali punkty rankingowe (choć fakt, że często w grach towarzyskich, ale poprzez grę w nieco mniej wymagającej grupie eliminacyjnej). Ale pierwszy koszyk? Naprawdę FIFA, naprawdę? Ich ranking wielokrotnie przekraczał bariery śmieszności, jednak tym razem chyba już ostatecznie nikt nie zamierza traktować go poważnie.

I – Ikona odchodzi, czyli goodbye Becks

Czy się komuś podoba czy nie, Beckham był ikoną futbolu. Piłkarsko pewnie był „tylko” graczem ponadprzeciętnym, posiadającym na wybitnym poziomie stałe fragmenty, dośrodkowania i podania, jednak jako marka był kimś ponad wszystkimi. Zidane, Ronaldo, Ronaldinho? Dajcie spokój, dla laików nie interesujących się futbolem to Beckham był nieporównywalnie większą personą. Często Anglik był mimo wszystko niedoceniany jako zawodnik, a przecież nawet jego ostatni pobyt w PSG udowodnił, że piłkarsko wciąż nawet w tak zaawansowanym wieku mógł być przydatny do gry na wysokim poziomie.

J – Jose Mourinho wraca do Chelsea

Wrócił tam, gdzie jego miejsce. „The Special One” znowu w Londynie, znowu w Premiership, w blasku fleszy. Anglicy zwracają uwagę jednak, że to już inny Mourinho. Nawet jego ubiór (często spotkany dres podczas gier, a nie stylowy strój) nie umknął ich uwadze. Mou został powitany bardzo dobrze przez weteranów szatni, sam ściągnął jeszcze Eto’o do towarzystwa, ale jego armia zaciężna póki co nie prezentuje się doskonale. Dwie wpadki z Basel musiały zaboleć.

K – Koniec eliminacji World Cup

Koniec odsiewu chłopców od facetów, frajerów od solidnych ekip. Oczywiście odpadli Polacy, których odpadnięcie przypominało rzeź stada baranów, ale szkoda niektórych, tak jak na przykład dzielnie bijącej się do końca Islandii, toczonego problemami społecznymi Egiptu, a przede wszystkim Szwecji. Czy też raczej po prostu Zlatana, bo gdyby nie on, nawet byśmy nie pisnęli nad brakiem „Trzech Koron” na mundialu. Rzadko zdarzają się eliminacje, które wyprodukowały taką liczbę starć o jakich będziemy pamiętać długo. Play-off Ukrainy z Francją i Portugalii ze Szwecją były ucztami, a kto się na nie załapał, niech żałuje. Ciekawi jesteśmy też formy Bośniaków za pół roku, bo bez dwóch zdań i ich awans był wydarzeniem. Czarny koń? Chyba jednak na to za wcześnie dla Dżeko i reszty, raczej w tej roli widzimy Belgów, mających pakę godną najlepszych.

L – Luis Suarez

Image and video hosting by TinyPic

Boks ma Mike’a Tysona, który pogryzł Evandera Holyfielda, a piłka Suareza, który urządził spontaniczną wampiriadę na Ivanoviciu. Kompletnie absurdalne wydarzenie, które powinno zdominować to, w jaki sposób myślimy o Suarezie za 2013 rok. Ale Urugwajczyk przebolał karę 10 meczów dyskwalifikacji, przeprosił, Serb mu wybaczył, a potem zdarzyła się jesień. Kiedy to Suarez wspiął się na piłkarskie Himalaje, był bezkonkurencyjny, szalał jak zawodowy piłkarz grający z B-klasą, epitetów można mnożyć bez końca. Przecież nie tylko dużo strzelał i asystował, jest też liderem pod względem liczby stwarzanych bramkowych sytuacji kolegom! Niesamowite. Rok zakończył kontraktem życia w Liverpoolu, który tym samym dał jasny sygnał: budujemy wokół Suareza. Przed „The Reds” bardzo ważna transferowa zima.

M – Monaco

Image and video hosting by TinyPic

Czy skończą jak Anży, czy też na stałe trafią do grona bananowych potęg, gdzie brakuje tylko złotych klamek, bo ręczniki z jedwabiu już są? Za wcześnie żeby wyrokować, ale na pewno transfery Monaco były sensacją tego roku. Wygrać wyścig o Falcao to demonstracja finansowych możliwości. Czas na kolejny krok, czyli awans do Ligi Mistrzów, gdzie odbędzie się faktyczny test. Na razie PSG w lidze zdaje się poza zasięgiem, ale też miało więcej czasu na zgranie.

N – Neymar

Ile było głosów, że Neymar jest przereklamowany, że to drugi Robinho? Barton nazwał przecież brazylijską Serie A ligą dżungli amazońskiej, gdzie sukcesy nie znaczą nic. Po transferze liczono mu sparingi, w których wypadał blado, potem mecze bez bramki, ale koniec końców Neymar udowodnił swoją klasę. Pasuje do stylu jedenastki z Katalonii i dziś trudno sobie wyobrazić pierwszy skład Barcy bez niego. A przecież pierwsze pół roku na kontynencie zwykle jest czasem aklimatyzacji, mamy prawo spodziewać się tylko więcej.

O – Ozil Mesut

Na ile to Ozil jest odpowiedzialny za jesienne sukcesy Arsenalu? Byłoby to znaczące spłycenie tematu, ale na pewno sprawdził się. Zresztą, czy był ktoś, kto specjalnie wątpił, by Ozil miał problemy z adaptacją? Wszyscy podkreślali, że pasuje do taktyki Wengera idealnie, jak szyty na miarę. Nie pomylono się, od pierwszego meczu w barwach „Kanonierów” wyglądał, jakby grał tam od wielu lat.

P – Puchar Konfederacji

Puchar traktowany po macoszemu, w sposób drugorzędny, jako zło konieczne. Jednak tegoroczna edycja przykuła uwagę całego piłkarskiego świata i to bynajmniej nie tylko ze względu na panujący wówczas sezon ogórkowy. Przedbiegi mundialu dostarczyły wielu emocji, mecze były ciekawe, oglądaliśmy piękne bramki. Był to znakomity przedsmak przed przyszłoroczną imprezą. Warto też odnotować, że dzięki PK cały świat usłyszał o problemach w Brazylii, gdy Brazylijczycy wyszli na ulice i zaczęli protestować.

R – Rekord Romy

Kto by postawił na to, że Roma zostanie najgłośniejsza ekipą początku sezonu? Nawet częściowo pozbawiona Tottiego dawała radę i w końcu dopięła swego, ustanawiając rekord Serie A. Znakomicie wpasowali się do drużyny nowi gracze, ze szczególnym uwzględnieniem Strootmana, o którego już pytają bogatsze kluby i nic dziwnego, skoro momentalnie pokazał swoją klasę. Jedyny problem Romy nazywa się Juventus, bo nawet tak fantastyczna forma nie pozwoliła, by rok rzymianie kończyli na fotelu lidera.

S – Simeone (i Atletico)

Roma Romą, ale to Atletico należy uznać za najbardziej pozytywne zaskoczenie roku. Atletico zdołało jesienią przełamać dominację Barcy i Realu, utworzyć wraz z nimi wielką trójkę ligi hiszpańskiej. A przecież zdumiewająco regularną formę w La Liga popierali także demolowaniem rywali w Lidze Mistrzów. Simeone to znakomity motywator, człowiek drużyny, potrafiący dotrzeć nawet do takich trudnych charakterów jak Diego Costa, a przy tym świetny taktyk. Gdy trzeba, wycofuje się na swoją połowę i kontruje, ale Atletico nie traci również rezonu gdy musi prowadzić grę. Czy Atletico to tylko kometa, czy może na stałe dołączą do grona najlepszych? Wiele będzie zależało do tego czy uda im się zatrzymać Simeone na dłużej.

Image and video hosting by TinyPic

T – Tottenham

Wszystkie pieniądze za Bale’a zostały wykorzystane na inwestycje. Zakupiono cały batalion piłkarzy, w większości młodych i utalentowanych. Problem w tym jednak, że kupowanie graczy za ich potencjał nie ma specjalnie szans przełożyć się błyskawicznie na wyniki. A może to tylko Villas-Boas sabotował całą operację swoją nieudolnością? Niedługo się o tym przekonamy, jego przygoda z „The Spurs” nie będzie pamiętana jako zbyt owocna. Anglii, delikatnie mówiąc, nie podbił, drugim Mou się nie okazał.

U – Upadek Milanu

Milan wiosną pozbierał się i zdołał dogonić czołówkę, by ostatecznie zakończyć sezon na trzecim miejscu. Latem spodziewano się, że wreszcie problemy będzie miał za sobą, a i po powrocie Kaki sporo sobie obiecywano. Ten ostatecznie nie zawiódł, problem w tym, że był jednym z niewielu jasnych punktów drużyny. Słaba gra w obronie, rodem z Serie B, nieskuteczność i chimeryczność z ataku, nieudane transfery, kontuzje, wojny na klubowych korytarzach – to niektóre z plag, które targały „Rossonerich”. W Milanie było jak w dobrym serialu, dużo się działo, były dramaty, problemy, kłopoty, jednak to była atrakcja dla widzów postronnych (i kibiców Interu), bo sami fani woleliby spokój zwycięstw.

W – „Wyjazd” Casillasa

Nie ma piłkarzy nie do ruszenia. Skoro Casillas został zdetronizowany z bramki Realu najpierw przez Mourinho, a potem przez Ancelottiego, to nie da się powiedzieć inaczej. Legenda klubu, reprezentacji, w przeciwieństwie do Raula kiedyś nie mająca za rywali gigantów o wielkich nazwiskach. Ale przegrał. Z kretesem. Ciekawi jesteśmy, jaki teraz czeka Ikera los. Dawniej jego wylot z Madrytu wydawał nam się skrajnie nieprawdopodobny, ale teraz to możliwe.

Z – Zlatan Ibrahimović

Największy nieobecny przyszłorocznego mundialu znowu dał nam wiele wrażeń zarówno boiskowych, jak i medialnych. Cudowna bomba w meczu z Anderlechtem choć nie jest na liście do nagrody Ferenca Puskasa, tak dla nas – obok gola Arsenalu z Norwich – była najbardziej pamiętną bramką roku. Belgowie muszą mieć naprawdę dobre siatki, że wytrzymały to potężne uderzenie. Poza boiskiem proklamował się Bogiem, naprawiał telewizory w restauracji, krytykował wąsy kolegów z murawy.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama