Katalonia na mundialu, a Barcelona w Ligue 1? Większość opowiada się za niepodległością

redakcja

Autor:redakcja

23 grudnia 2013, 14:13 • 5 min czytania

Jak mawia klasyk spod znaku Williama Szekspira – „źle się dzieje w państwie duńskim”. W tym wypadku jednak rzecz rozchodzi się nie o ojczyznę klocków Lego, a o państwo hiszpańskie, a dokładnie o jego pewien wycinek, liczący – bagatela – ok. 7,5 miliona mieszkańców. Mowa oczywiście o Katalonii i jej niepokornym duchu, nawołującym do oddzielenia się od tej „wstrętnej, wyrodnej matki Hiszpanii”. Tendencje separatystyczne w tej części kraju od zawsze były silne, ale obecnie sytuacja wydaje się zmierzać nad samą krawędź, z której być może nie będzie już powrotu. Nas, kibiców piłkarskich, interesuje przede wszystkim aspekt oczywisty – co stanie się z klubami z tego regionu i jak silna może być potencjalna jedenastka Katalonii?
Chęć odłączenia się Katalonii od reszty kraju nierozerwalnie związana jest z rywalizacją Realu oraz Barcelony. Barcelona, a więc zarazem automatycznie Katalonia, kojarzone były od czasów wojny domowej w Hiszpanii z komuną, znienawidzoną przez reżim Franco. Generał miał swoją siedzibę w Madrycie i chociaż prywatnie sympatyzował z Atletico, to podczas spotkań Realu z Barceloną zawsze wspierał „Królewskich”. Francisco Franco przez prawie 40 lat związany był z prawicą oraz regionem Kastylii, stojącym w opozycji do lewicowego etosu symbolizującego Katalonię. Nastroje panujące w tym regionie nieustannie odbijały się generałowi czkawką.

Katalonia na mundialu, a Barcelona w Ligue 1? Większość opowiada się za niepodległością
Reklama

FC Barcelona jako klub od zawsze wspierała lokalną autonomię, tradycję oraz język. „Blaugrana” była klubem ludzi pracy, nienawidzących elity spod znaku generała Franco. Wszelkie nastroje polityczne momentalnie przenosiły się na trybuny, które bardzo często były manifestacją politycznych upodobań. Kiedy w 1973 roku Johan Cruyff opuszczał Ajax, miał na stole dwie oferty – z Realu oraz z Barcelony. W wywiadzie przyznał jednak, iż w życiu nie mógłby grać dla drużyny oraz miasta faworyzowanego przez reżim generała Franco. Podobnie było w… Polsce. Barcelona kojarzona była z lewicą, dlatego wyniki meczu z Realem podawano prawie wyłącznie, jeśli to „Królewscy” schodzili z boiska pokonani. Dopiero śmierć Franco oraz przyjęcie nowej konstytucji Hiszpanii przyniosło autonomię kulturalną oraz poniekąd polityczną.

Lata mijały, podział na lewicę i prawicę stracił nieco na sile, ale tendencje do odłączenia się nadal rosły w siłę. Obecnie w całej Katalonii popularna jest „Estelada” – separatystyczna flaga niepodległej Katalonii w czerwono-żółte pasy z białą gwiazdą w niebieskim trójkącie. Wisi ona niemal na każdym domu, jest popularniejsza z roku na rok. Dlaczego? Wynika to przede wszystkim z historii. Ponad 1200 lat temu na terenie Katalonii istniała niepodległa Marchia ze stolicą w Barcelonie, która przyłączona została dopiero w roku 1137 – unia z Aragonią. Dzisiejsze plany odłączenia Katalonii związane są z historią, ale i z bieżącymi sprawami. Ogólnoświatowy kryzys przyniósł przekazywanie większej puli środków pieniężnych na resztę kraju, co zdaniem Katalończyków jest jawną nieprawością – region traci na tym aż 42 miliardy euro rocznie. Dodatkowo w regionie rośnie bezrobocie oraz recesja, a winą za to obwinia się madryckich urzędników. Istnieje teoria, iż małym krajem będzie łatwiej zarządzać. Katalonia – w odróżnieniu od kraju Basków – swoją walkę o niepodległość toczy wyłącznie pokojowo, w świecie polityki. Walkę fizyczną toczono masowo ostatni raz przy okazji XVIII-wiecznych powstań, chociaż pod koniec rządów Franco utworzono kilka grup terrorystycznych, z których najważniejszą była „Terra Liure” (Wolna Ziemia). Zakończyła ona jednak działalność blisko 20 lat temu.

Reklama

Prawdziwy przełom w walce o powstanie niepodległego państwa nastąpił na początku grudnia tego roku, kiedy centroprawicowa partia Konwergencja i Unia oraz trzy inne ugrupowania złożyły wniosek do parlamentu hiszpańskiego o zgodę na przeprowadzenie referendum – miałoby się one odbyć 9 listopada roku 2014. Na czele regionalnego rządu Katalonii stoi Artur Mas, który w opinii publicznej uznawany jest za lidera koalicji partii opowiadających się za odłączeniem od reszty kraju. Rząd hiszpański uznał jednak ten wniosek za nielegalny oraz jego dwa główne postulaty – oderwanie się od Hiszpanii oraz przede wszystkim uniezależnienie od reszty kraju. To kolejny krok po uchwaleniu styczniowej deklaracji niepodległości, uznającej Katalończyków jako suwerenny podmiot polityczny z pełnią praw. Ciekawe jest to, że wodę w usta nabrała Unia Europejska, która uznała, że wewnętrzne sprawy Hiszpanów wykraczają poza strefę wpływów organów UE.

Jak się ma to wszystko do piłki nożnej? Decyzje jakie zapadną na koniec przyszłego roku mogą znacząco zaburzyć hierarchię samej ligi hiszpańskiej, a także przynieść nam całkiem nowego oraz silnego gracza na arenie międzynarodowej. Katalonia – mimo wszechobecnego kryzysu – nadal jest jednym z najbogatszych regionów w kraju, o bardzo silnej pozycji ekonomicznej i spokojnie może zapewnić Barcelonie dalsze funkcjonowanie bez szwanku dla reputacji klubu. Burmistrz Barcelony Xavier Trias zdaje sobie jednak sprawę, że utworzenie nowej ligi jest nierealne i być może trzeba się będzie podłączyć do innych rozgrywek. Plotkuje się o Ligue 1, ale czy groźba odłączenia Barcelony od La Liga jest rzeczywiście realna? Coraz głośniej mówi się, że być może tak, choć nikt raczej w to nie uwierzy.

Najwięcej emocji wyzwala jednak potencjalna jedenastka Katalonii, oparta – co nie jest żadnym zaskoczeniem – na piłkarzach „Blaugrany”. Media oczywiście nieustannie fantazjują na ten temat, jako selekcjonera widząc ikonę Barcelony Johana Cruyffa. To chyba dobry trop – któż inny nadałby się do tego lepiej, aniżeli człowiek, który odmówił samemu Realowi? Reszta drużyna także zasługuje na uwagę – przykładowy skład mógłby wyglądać tak:

Victor Valdes – Gerard Pique, Carles Puyol, Jordi Alba, Martin Montoya – Joan Verdu, Sergio Busquets, Xavi – Alvaro Vasquez, Bojan, Cesc Fabregas.

Mało? Dodajmy do jeszcze Cristiana Tello w rezerwie, mogącego po przerwie odmienić losy spotkania. Katalonia rozgrywa czasem mecze jako osobna drużyna, ale wszystko to ma wymiar nieoficjalny. Wyobraźcie sobie jednak ogrom emocji, jaki przyniosłyby derby Półwyspu Iberyjskiego – to napięcie polityczno-społeczne, pojedynki na murawie, bratobójcza walka na śmierć i życie. Nierealne? Bynajmniej – jeśli referendum o niepodległość Katalonii dojdzie do skutku, a secesja stanie się faktem, taką właśnie drużynę możemy oglądać już na początku roku 2015. Jakie są na to szanse? W tym roku blisko 55% ankietowanych opowiedziało się za niepodległością, liczba ta ma jednak gwałtownie wzrosnąć w perspektywie przyszłorocznego referendum.

KUBA MACHOWINA

Najnowsze

Anglia

Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie

Maciej Piętak
0
Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama