Trzech kandydatów miała Legia na stanowisko trenera, do każdego z nich się zgłosiła. Nazwiska pokazują jasno, że nie szukano jakiegokolwiek szkoleniowca, tylko ściśle określono jego profil i ustalono, jakie warunki powinien spełniać. Po pierwsze – młody, jeszcze nienasycony, na początku trenerskiej drogi. Po drugie – z szerokim zapleczem i kontaktami. Po trzecie – znanego z umiejętnego wprowadzania młodych zawodników i rozwijania klubowych akademii. Po czwarte – otwarty i kontaktowy.
Wyselekcjonowano więc trzech kandydatów: Henninga Berga, Ole Gunnara Solskjaera oraz Andreę Stramaccioniego. Każdy z nich spełniał wszystkie warunki. Solskjaer nie chciał jednak przenosić się do Polski, po prostu nie był tą robotą w ogóle zainteresowany. Andrea Stramaccioni – o którym media nie informowały – okazał się zbyt drogi. A to dlatego, że jeszcze przez półtora roku płacić musi mu Inter Mediolan, a chodzi o kwotę większą niż dwa miliony euro za sezon. Przyjmując ofertę z Legii, Stramaccioni automatycznie straciłby tę kasę. Przypomnijmy, że Włoch wygrał z juniorami Interu rozgrywki NextGen Series, czyli odpowiednik Ligi Mistrzów, a później przejął pierwszą drużynę.
Zatrudniono więc Berga, który dał się poznać jako szkoleniowiec sprawnie wprowadzający młodzież jeszcze w Norwegii.
Dzisiaj Berg był gościem „Kontrataku” w Orange Sport. Na ile dał się poznać w trakcie programu, ale też przed nim i po nim, jest bardzo sympatycznym człowiekiem. Dużo się pisało, że chłop w zasadzie się nie uśmiecha, że to chłodny perfekcjonista, ale trzeba przyznać, że to po prostu normalny, dość pogodny Skandynaw. Skandynaw, czyli gość, który raczej nie błaznuje, jest rozważny, ale też niekoniecznie musi być smutny. Berg na pewno nie jest smutny. Po programie spytaliśmy go między innymi o Grzegorza Sandomierskiego, z którym pracował w Blackburn. – Objąłem drużynę dwa dni przed pierwszym meczem, Sandomierski był trzecim bramkarzem. Logiczne, że nie wprowadziłem drastycznych zmian w składzie, musiałem się wszystkim zawodnikom przyjrzeć. Później widziałem, że to bramkarz z potencjałem, jednak zdecydowanie brakowało mu rytmu meczowego. Po prostu nie był wtedy gotowy, by stanąć do bramki, zwłaszcza biorąc pod uwagę presję, pod jaką był zespół. Gdybym go wtedy wstawił, zrobiłbym mu krzywdę. Powoli mógł się piąć w klubowej hierarchii, ale zabrakło czasu. Mam wrażenie, że całe to jego wypożyczenie zrobione było bez głowy – powiedział Berg.
Powtórkę programu będziecie mogli obejrzeć w poniedziałek na Weszło.
STAN