Na ekranie Stanisław Tym, a przed nim szklane naczynia i plastikowe kulki. Uwielbiamy te obrazki, bo to znaczy, że za chwilę zacznie się dyskusja, że jedni mogli trafić lepiej, drudzy gorzej, a trzeci to już w ogóle nie mają szans. W Nyonie właśnie rozlosowano pary 1/8 finału Ligi Mistrzów. Poniżej pięć podstawowych wniosków.
1. Arsenal płaci za porażkę z Napoli – trafiony, zatopiony. Kanonierzy zagrają z Bayernem Monachium i, obiektywnie patrząc, szanse na awans mają niewielkie. Spójrzcie na komentarze na Twitterze albo po prostu zerknijcie, jak ostatnio grają piłkarze Guardioli. To się nie może dobrze skończyć, ale Arsenal sam jest sobie winien. Mówił już o tym Wenger dzień po porażce z Napoli, która pozbawiła jego drużynę rozstawionego miejsca w losowaniu. Szczęsny i spółka wiedzieli, jak to się może skończyć, mieli wszystkie atuty w ręku, a mimo to przegrali. Płacą teraz za minimalizm i gapiostwo. Kolejny sezon z rzędu trafiają na rywala z serii trudnych, a że ostatnie trzy razy w LM to wyrżnięcie o glebę już na pierwszej wiosennej przeszkodzie – widzimy to średnio.
2. Barcelona ma szczęście, że Liga Mistrzów wraca dopiero w lutym – spokojny Martino kontra nieokiełznany Pellegrini. Barca kontra City, czyli tym razem łysy z UEFA wespół z losującym Luisem Figo zapewnili nam przedwczesny finał. Barcelona ma szczęście, że mecze dopiero za dwa miesiące, bo gdyby grali z Anglikami teraz, skończyliby pewnie tak samo, jak kończyli ostatnio Arsenal albo Bayern. City w tej chwili grają genialnie, dobijają rywala do końca i nawet kontuzja Aguero stanu tego raczej nie zmieni. Plusem dla Barcy jest powrót Messiego, który w lutym powinien być już gotowy do gry.
3. Spokojnie z tym awansem Borussii – podobno piłkarze Kloppa wylosowali najlepiej jak się da. Zenit to nie Bayern Monachium – jasne, ale z tymi zachwytami na razie byśmy się wstrzymali. Za dużo padło już zdań typu BVB w ćwierćfinale. A przecież wiosną w Zenicie wróci do gry Danny. Do tego jest Hulk, jest Kierżakow – naprawdę nie sugerowalibyśmy się wynikami w grupie. Zenit awansował rzutem na taśmę, zdobył tylko sześć punktów, ale nie zapominajmy, że miał w grupie Atletico Madryt i Porto. Także ręce na kołderce, poczekajmy na luty. Zenit to nie są pierwsze lepsze ogórki.
4. Nie chcielibyśmy być na miejscu Milanu – to podobna sytuacja do Arsenalu. Może nawet gorsza, bo piłkarze z San Siro ostatnio przestali grać w piłkę (12 miejsce w Serie A). Niby do lutego dużo czasu, ale żadnemu zespołowi nie życzylibyśmy stanąć teraz naprzeciw Atletico Madryt. Diego Simeone zrobił z tej drużyny maszynę do zdobywania punktów, świetnie grająca z tyłu (mniej goli straconych niż Barcelona) i miażdżącą rywala od początku do końca. Przypomnijcie sobie niedawny gwałt na Getafe (7:0). Z całym szacunkiem dla Milanu, ale szansę ma tutaj małe. Rewanż w dodatku zaplanowany jest w Madrycie.
Poza tym z pozoru łatwych przeciwników wylosowali PSG (Leverkusen), Real Madryt (Schalke) i Manchester United (Olympiakos). Aha, jeszcze jedno. Galatasaray trafił na Chelsea, więc Drogba zagra przeciwko byłym kolegom, a prognozy pogody na ten moment nie przewidują kolejnej śnieżnej zawieruchy. Szanse Turków w tym momencie automatycznie maleją.