U Czechów euforia miesza się z obawami. Za to w rankingach idą do góry!

redakcja

Autor:redakcja

13 grudnia 2013, 16:06 • 5 min czytania

Co jakiś czas lubimy zerknąć za południową granicę. Nie na Słowację, rzecz jasna, gdzie ligowy futbol ledwo zipie, a na pustych stadionach psy dupami szczekają. Kierunek – Czechy. Gambrinus Liga, czyli rozgrywki, gdzie: zainteresowanie kibiców i frekwencja są niższe niż u nas, zarobki podobnie, o stadionach nie wspominając. Z kolei poziom sportowy… No właśnie. Z jednej strony Czesi będą mieli na wiosnę dwie drużyny w Lidze Europy – oprócz Viktorii Pilzno jest jeszcze Slovan Liberec, czyli dystansują nas pod tym względem o dwie długości. Z drugiej jednak – na czołową postać lidera tabeli wyrasta Costa Nhamoinesu, którego w Zagłębiu Lubin pożegnano bez żalu, za darmo, i który w Pradze nazywany jest transferem roku. Wam też zakręciło się w głowie?
Viktoria Pilzno miała się skończyć już dwukrotnie – kiedy za łączną sumę ośmiu milionów euro Czesi sprzedawali do Bundesligi Petra Jiracka, a później Vladimira Daridę. Według innej teorii – powolna rozsypka miała mieć miejsce wraz z każdym kolejnym miesiącem i – zwłaszcza – kilogramem reżysera Viktorii Pavela Horvatha, od postawy którego uzależniona jest cała ofensywa. Kiedy 38-latek w pojedynkę ograł Napoli i po meczu wymieniał się na koszulki z Markiem Hamsikiem, ten dosłownie złapał się za głowę. – Nie wierzę, że taki tłuścioch wyrzucił nas z pucharów – żalił się później na zgrupowaniu reprezentacji Słowacji. W ostatnich dniach klub z Pilzna otrzymał kolejny cios, bo szkoleniowca Pavla Vrbę podebrała im rodzima federacja, oferując stanowisko selekcjonera i zadanie odbudowy renomy reprezentacji. Vrba jakiś czas zwodził związek, aczkolwiek musiał mieć świadomość, że zostając na dłużej, po prostu boleśnie zderzy się ze ścianą.

U Czechów euforia miesza się z obawami. Za to w rankingach idą do góry!
Reklama

O ile po każdym wcześniejszym ciosie Viktoria chwiała się tylko moment, za naszą południową granicą nie mają wątpliwości: obecny sezon to „ostatnia niedziela” dla tej drużyny. Prawie wszyscy czołowi zawodnicy albo zbliżają się do 30. urodzin, albo – jak wspomniany Horvath – są już grubo powyżej granicy. Poza Frantiskiem Rajtoralem czy Tomasem Horavą nie będzie też kim pohandlować, zresztą nawet za tę dwójkę nikt rozsądny nie zapłaci połowy tego, ile dostali za Jiracka i Daridę.

Plzen postrach Evropy. Jak to się robi w Czechach? >>

Reklama

Pilzno. Miasto, w którym mieszka tylu ludzi, co na warszawskim Mokotowie. Do niedawna poza granicami Czech kojarzone wyłącznie z historyczną siedzibą Skody, a dla piłkarskich entuzjastów – może trochę bardziej z miejscem urodzenia Petra Cecha. Kiedy pierwszy raz Viktoria awansowała do Ligi Mistrzów, pieniądze z UEFA trzykrotnie przewyższyły ich roczny budżet. Fundusze nie powędrowały jednak do skarpety, ponieważ było w co je zainwestować. W 2002 roku 60-letni dziś zastąpiono krzesełkami, a gdzie nie sięgnąć wzrokiem, tam wylany był beton. Dopiero w dwóch ostatnich latach przeprowadzili gruntowną modernizację – pożegnano lekkoatletyczną bieżnię i powstały trzy nowe trybuny. Kto kiedyś robił większy remont, wie, że to jak studnia bez dna i zawsze wydać trzeba więcej niż pierwotnie zawierał kosztorys.

Sporo – porównując do polskich zwyczajów – kosztowali pozyskani przez Viktorię zawodnicy. Do rosłego napastnika Tomasa Wagnera, sprowadzonego za blisko milion euro, w styczniu dorzucili za kolejną bańkę podobnego stylem gry Stanislava Tecla. No i co, właśnie o to chodzi, żeby ściągać młodych piłkarzy ze swojego kraju – ktoś powie. Tyle że zdaniem Czechów inne kluby, znając hojność UEFA wyłącznie z mediów, trochę się z bogatszym kolegą zabawiły. Tecl, o którym mówiło się w kontekście pierwszej reprezentacji, przez całą rundę wiosenną do siatki nie trafił ani razu, a teraz – gdy strzela względnie często – krytykowany jest w dalszym ciągu. Casus Teodorczyka, można powiedzieć. Licząc prowizję menedżerską, mistrz Czech następny milion podarował Pjunikowi Erewań, skąd zeszłej zimy kupili skrzydłowego Edgara Malakjana. Ten z kolei zawiódł kompletnie – przez pierwsze pół roku na wypożyczeniu nie dał ani asysty, ani gola, więc na rok oddali go z powrotem do Armenii, gdzie również nie błyszczy.

Gdybyśmy mieli określić, w jakim punkcie za rok będzie Viktoria, nie założylibyśmy się, że wylądują w fazie grupowej Ligi Europy, o Lidze Mistrzów nie wspominając. Mimo tej całej euforii, spowodowanej zwycięstwem nad CSKA Moskwa i – rzutem na taśmę – zapewnieniu sobie kosztem Rosjan trzeciego miejsca w grupie, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Zdolny trener zgromadził w jednym klubie grupę zawodników, z których większość nigdy wcześniej nie była wybitna, i to patrząc w skali mocno przeciętnej Gambrinus Ligi. Wszyscy razem zaskoczyli, kilku wystrzeliło z „życiówką”, ale to już chyba wystarczy. Viktorii, wbrew temu, co się u nas pisze i mówi, pieniędzy wcale nie zostało na tyle, by sensownie przebudować najstarszy w lidze skład.

Jak to się robi w Czechach? Rozdział drugi… >>

Udało się zrobić ogromny krok naprzód, lecz teraz będzie trzeba zrobić kilka w tył. I uważnie patrzeć w lusterka, żeby dowieźć do końca sezonu drugą lokatę. W mistrzostwo dla odradzającej się jak Feniks z popiołów Sparty Praga wątpią już tylko nieliczni. Najbardziej utytułowany w XXI wieku czeski zespół, mimo że w pucharach zaliczył wtopę ze szwedzkim Hacken i stracił zdolnego Vaclava Kadleca, rośnie w siłę. Całkowicie skupieni na rozgrywkach ligowych, łapią doświadczenie u boku cenionego Davida Lafaty, mają najmłodszy zespół w stawce i wszystko, co najlepsze, jest przed nimi. Dosłownie na wyciągnięcie ręki.

Dlaczego podkreśliliśmy wartość drugiego miejsca? Otóż stało się jasne, że dzięki punktom za pucharowiczów, od sezonu 2015/16 do walki o Ligę Mistrzów Czesi wystawią już nie jedną, lecz dwie drużyny. I nieważne, że Viktoria się kończy, a trudno oczekiwać, że Slovan Liberec przez kilka następnych lat wyeliminuje w Europie Udinese, Freiburga i Zurich na raz, przy okazji nie przegrywając dwumeczu z Sevillą. Pięknie utorowana droga dla Sparty i kolejny kamyczek do ogródka Ekstraklasy.

Można mieć dwa kluby w eliminacjach Ligi Mistrzów? Da się?

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama