Kiedy z Manchesteru United odchodził Sir Alex Ferguson, kibice byli świadomi tego, że czekają ich trudne momenty. Ł»e przyjdą chwile zwątpienia. Ł»e szok po detonacji fundamentu klubu będzie dotkliwy. Teraz, po dwóch z rzędu porażkach na Old Trafford, niektórym naprawdę puszczają nerwy. Ciągle są oczywiście tacy, którzy wciąż zagryzają w zębach klubowy szalik i z kołataniem serca cierpliwie wyczekują odwilży. Na boku tworzy się jednak coraz liczniejsza grupka heretyków. Jej członkowie najchętniej wyrzuciliby Davida Moyesa jeszcze przed ubraniem świątecznej choinki.
W kuluarach, zanim Moyes zadomowił się w Manchesterze, niektórzy dawali do zrozumienia, że wcale nie jest on idealnym następcą dla „Fergiego”. Ł»e sukces osiągnięty z Evertonem trudno będzie przełożyć na futbol najwyższej próby. Teraz jego oponenci mają spore pole do popisu. Ostatnia domowa porażka z Newcastle przytrafiła się 41 lat temu. Z kolei Everton wygranej na Old Trafford wyczekiwał od jedenastu sezonów. Moyes jak na razie wyspecjalizował się w biciu negatywnych rekordów, co okazało się skutecznym zapalnikiem wyobraźni internetowych artystów.
– Nawet Nelson Mandela umarł przed meczem z Newcastle, bo nie mógł oglądać tego, co wyrabia Moyes
– Manchester United to Titanic, a David Moyes to góra lodowa. Niech wszyscy opuszczą pokład, dla własnego bezpieczeństwa
– Moyes jest bardziej ujemny niż znak minusa
– West Brom, Southampton, Stoke, idziemy po was! Miejsce w Lidze Europy należy się nam!
Oprócz tego pojawiają się też zdania merytoryczne, poparte konkretnymi tezami. Zdaniem niektórych Moyes jest menedżerem bez konkretnego stylu. O ile na przykład Arsene Wenger stawia na estetykę, Jose Mourinho jest do bólu drobiazgowy, a Pep Guardiola prezentuje swoją autorską filozofię futbolu, o tyle Szkot jest po prostu nijaki. Wytyka mu się, że w jego działaniach nie widać konkretnego planu. Tak samo w grze samych piłkarzy. Brak charakterystycznych cech, konsekwencji i jakiejkolwiek powtarzalności. Do tego wszystkiego dochodzą druzgocące, jak na ten kaliber klubu wyniki.
– przegrane z West Bromwich Albion (1:2), Evertonem (0:1) i Newcastle United (0:1)
– remisy z Southampton (1:1), Cardiff (2:2) i Tottenhamem (2:2)
– dwie porażki z rzędu na Old Trafford
– prawie miesiąc bez zwycięstwa w lidze
Dobre wyniki w Lidze Mistrzów, jak ostatnie rozbicie 5:0 Bayeru Leverkusen, tak naprawdę przekonują niewielu. Są jak łyżeczka cukru w szklance żółci. Decydenci United ciągle w Moyesa wierzą. Gdzie jak gdzie, ale tam nie mają w zwyczaju działać pochopnie i wydawać impulsywnych rozporządzeń. Szkot jest głównym trybem wieloletniego planu i zwolnić mógłby go tylko prawdziwy kataklizm. Przyzwyczajeni do sukcesów kibice też mają jednak swoje racje. Moyes sprawnie ukrywa się za ochronką Fergusona. Po pierwsze, został przez niego namaszczony, co już samo w sobie jest nobilitacją i niewiarygodnym kredytem zaufania. Po drugie, zawsze może powiedzieć, że jego poprzednik przez pierwsze lata również nie odnosił sukcesów. Jest jednak małe „ale”.
– Rzeczywiście, Sir Alex Ferguson potrzebował aż czterech lat, ale pamiętajcie w jakim stanie przejmował ten klub. Mówimy o człowieku, który zdobył mistrzostwo po 25 latach przerwy. Dla kontrastu Moyes wziął gotową, głodną zwycięstw, odpowiednio nastawioną drużynę i w ciągu kilku miesięcy zrobił z niej średniaka, zadomowiając się w środku ligowej tabeli – zauważa dziennikarz caughtoffside.com, w artykule pod tytułem „Manchester United musi zwolnić Davida Moyesa. Lepiej szybciej, niż później”.
Kiedy już było pewne, że Ferguson odchodzi na zasłużoną emeryturę, wszędzie pisało się, że jego następcę czeka najtrudniejsze zadanie świata. Ł»e cały czas ciążyć będzie na nim cień Fergusona. Jego wyników, poklasku i przede wszystkim osobowości. Czas zweryfikował. Wydaje nam się, że praca w Manchesterze wcale nie jest taka najgorsza. Spójrzmy prawdzie w oczy. Mistrz Anglii zajmuje pozycję w środku tabeli, czyli facet ewidentnie daje ciała. Mimo wszystko może spać snem niemowlaka, bo jest w pewien sposób nietykalny. Ciekawe, jak długo i gdzie jest granica pomiędzy bezstresowym budowaniem drużyny, a zwyczajnym niedoborem umiejętności jej menedżera.


