Jedenastka 0A przed Mundialem, czyli każdy ma takiego Sibika, na jakiego zasłużył

redakcja

Autor:redakcja

25 listopada 2013, 17:06 • 11 min czytania

Wszyscy razem mają w swoich reprezentacjach tyle występów, ile uzbierał na pół roku przed wyjazdem na mistrzostwa do Korei i Japonii nasz internacjonał, Paweł Sibik. Mało tego, każdy z nich chciałby w pewien sposób do następnego osiągnięcia byłego pomocnika Odry Wodzisław nawiązać. Najpierw zadebiutować, a później – nawet z partyzanta – wskoczyć do kadry na finałowy turniej. W tym miejscu dalszych porównań do Polaka należy jednak zaprzestać. Wyselekcjonowaliśmy skład, godny i naprawdę obiecujący, pod roboczą nazwą „Jedenastka 0A przed Mundialem”. Świetni zawodnicy lub kandydaci na nich. Wybuchowa mieszanka niepokornego Thauvina z wzorowym Meyerem. Nieprzeciętne historie piłkarzy docenianych zagranicą, lecz często – nie wiedzieć czemu – pomijanych w ojczyźnie.

Jedenastka 0A przed Mundialem, czyli każdy ma takiego Sibika, na jakiego zasłużył
Reklama

Bernd LENO

Gdyby w paszporcie wpisane miał nie Deutschland, a na przykład Argentina, Brasil czy de Niderland, najbliższe pół roku traktowałby jako rozgrzewkę przed turniejem, który jak nic spędziłby między słupkami. Na swoje nieszczęście, drogę do bramki Die Nationalmannschaft ma dłuższą niż Piotr Malinowski do naszego przaśnego „Klubu stu”. Nie ze względu na umiejętności, bo tutaj akurat Leno niczego wstydzić się nie powinien, po prostu rywalizacja jest ogromna. Zresztą należałoby ją poprzednić przerostkiem „prze” lub „mega”, żeby najdokładniej odzwierciedlić sytuację. Manuel Neuer – niekwestionowana jedynka. Rene Adler – ulubieniec Joachima Loewa. Pozostaje miejsce numer trzy, do którego i tak chętnych jest przynajmniej kilku golkiperów. Marc-Andre ter Stegen, łączony w medialnych spekulacjach z Barceloną, ceniony ligowiec Ron-Robert Zieler, przez lata pomijany ze względu na ciężki charakter kapitan BVB Roman Weidenfeller i Leno właśnie. Cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo…

Reklama

Szansa na wyjazd: 2/10.

Gabriel PALETTA

Argentyńczyk z włoskim paszportem. Przed ośmioma laty wraz z młodzieżówką Albicelestes został mistrzem świata U-20 na turnieju, w czasie którego tytuł króla strzelców wywalczył Leo Messi, a Collins John miał na koncie więcej goli niż burgerów. Dawne czasy. Teraz jednak, od kilku miesięcy, prasa na Półwyspie Apenińskim rozpisuje się na temat jego powołania, tyle że do Squadra Azzurra. Można nawet przyjąć za pewnik, że gdyby nie poważna kontuzja ścięgna Achillesa, Paletta byłby już grubo po debiucie. Co ciekawe, nie ma innego włoskiego piłkarza, którzy w kadrze nie zagrał ani razu, a mimo tego poważnie liczyłby się w walce o bilet do Brazylii. Niby Cesare Prandellemu nie brakuje środkowych obrońców – wybiera między Leonardo Bonuccim, Giorgio Chiellinim, Andreą Ranocchią, Angelo Ogbonną i Andreą Barzaglim, przy czym jednak Paletta także znakomicie wpisałby się w taktykę selekcjonera. Jest silny jak tur, panuje w powietrzu i poradziłby sobie na każdym z trzech miejsc w defensywie. Od trzech lat ostoja Parmy, dokąd tradił z Boca Juniors. Wcześniej, jako mistrz świata do lat 20. znalazł się w wielkim wówczas Liverpoolu, ale swoje pierwsze podejście do europejskiej piłki zdecydowanie spalił.

Szansa na wyjazd: 6/10.

Kurt ZOUMA

Uchodzi za absolutny top wśród środkowych obrońców młodego pokolenia. Carlo Ancelottiego, zanim został szkoleniowcem PSG, poproszono o wymienienie najlepszego francuskiego piłkarza występującego w Ligue 1. Dystyngowany Włoch, obok Joshuy Guilavoguiego i Dimitri Payeta, wskazał właśnie Zoumę. Didier Deschamps, na pytanie o wymarzony duet stoperów, bez wahania stwierdził: Zouma i rok starszy Raphael Varane. Kiedyś, kilka lat temu, gdy w wieku 16 lat zaczynał seniorską karierę w Saint-Etienne, trener Christophe Galtier nakazał kierownikowi drużyny usunąć z koszulki Zoumy jego nazwisko i wybrać inny numer. Wszystko to za sprawą najazdu skautów z Wysp… Sprawny jak na swoje warunki fizyczne, bardzo dobry piłkarsko, a przede wszystkim uwielbiający walkę wręcz. Czasami jednak, tak jak na początku listopada, poniesie go fantazja i wykona wślizg, przy którym atakujący ciosem kung-fu Pazdanator, bardziej przypomina uroczą maskotkę. Popatrzcie sami, co Zouma wykombinował w meczu przeciw Sochaux.

Złamanie nogi rywalowi, w kilku miejscach zresztą, francuska federacja wyceniła na 10 meczów kary. W tym roku kalendarzowym Zouma już więc nie zagra. Paradoksalnie, dla niego to dobrze. Miał problemy z kolanem, które zoperowano mu w zeszłym roku. Odpocznie, a później… Manchester City? Bayern?

Szansa na wyjazd: 8/10.

Eder BALANTA

– Jest jeszcze szybszy od Ivana Cordoby – piszą media w Kolumbii. – Biega sto metrów poniżej 11 sekund. Jest w stanie wyprzedzić najszybszych napastników na świecie i na dodatek operuje lewą nogą – twierdzą w Buenos Aires, mieście, w którym 20-latek żyje od kilku lat, odkąd wyłowiono go ze szkółki w Bogocie. Wcześniej miał problemy z systematycznym rośnięciem, dlatego pieniądze na tę przeprowadzkę rodzicom Edera przyszło skombinować we własnym zakresie. Klub po prostu nie był przekonany, czy inwestycja w takie chucherko mu się kiedyś zwróci. Ostatecznie Balanta dobił do 181 centymetrów. Ale warto było zaryzykować. Według poważnych źródeł, świetnie orientujący się przecież na rynku argentyńskim Tata Martino daje za niego 15 milionów euro, przy czym w River Plate oczekują, że oficjalna oferta za ich obrońcę będzie się pokrywać z zawartą w kontrakcie klauzulą. Dyszkę Barcelona dorzucić więc musi, chyba że wyślą naprawdę zdolnych negocjatorów. Parę tygodni temu Argentyńczycy chcieli wykorzystać przepis dotyczący mieszkających tam dłużej niż dwa lata obcokrajowców i kuchennymi drzwiami zrobić z niego swojego reprezentanta. Balanta wykazał jednak odrobinę mniejszy entuzjazm, a następnie udał się na zgrupowanie dorosłej reprezentacji Kolumbii. Nie wiadomo, dlaczego, ale ani z Belgią, ani z Holandią nie zagrał. Kwestia czasu…

Szansa na wyjazd: 10/10.

Morgan SCHNEIDERLIN

Patrząc wyłącznie na liczbę odbiorów, ścisła czołówka w Europie. We Francji, mimo kilku występów w juniorskich kadrach, najczęściej niezauważany i bez skrupułów pomijany. Na Wyspach uznanie zyskał dopiero po kilku sezonach, w międzyczasie znalazł się bowiem z Southampton w Division One, czyli „na nasze” w drugiej lidze, a w praktyce w trzeciej. Idol kibiców Świętych. Piszą o nim, że zawsze jest prawdziwym mężczyzną – że kiedy inni jedzą miód, on właśnie przeżuwa pszczoły. Dla niego nie ma półśrodków, czyści dokładniej niż perfekcyjna pani domu. Aż chciałoby się napisać: wykapany Deschamps. Mimo tego jednak, w sprawie Schneiderlina selekcjoner Trójkolorowych gryzie się w język, za wszelką cenę unikając jakichkolwiek deklaracji. Wiadomo – Yohan Cabaye, Blaise Matuidi, Geoffrey Kondogbia, Paul Pogba, Moussa Sissoko. Jest w kim wybierać, pominięcie któregoś z nich nad Loarą pewnie wywołałoby prawdziwą burzę. I w tym momencie pojawia się zaskakujący temat, kontrpropozycja, z którą kilkanaście dni temu wyszły brytyjskie media. Otóż: skoro oni nie chcą go u siebie, to niech się wykaże u nas, w reprezentacji Synów Albionu. Ewentualne kwestie proceduralne nie stanowią żadnego problemu. Jeżeli więc z francuskiej federacji nikt nie zadzwoni… Nic to, Morgan postanowił rozpocząć treningi bramkarskie. Na tej pozycji rywalizacja jest mniejsza i tu, i tam, choć uczciwie przyznamy: w tej specjalizacji jeszcze sporo pracy przed nim.

Szansa na wyjazd: 6/10.

James WARD-PROWSE

Kolejny, po Theo Wallcottcie , Garethcie Bale`u i Aleksie Chamberlainie wielki talent, wyszkolony w szkółce Southampton. Pamiętacie komedię „Podkręć jak Beckham”? Taki sam tytuł za kilkanaście lat powinna nosić autobiografia Ward-Prowse`a, dla którego były kapitan Anglików jest kimś więcej niż tylko idolem. To prawdziwy bohater dzieciństwa i wczesnej młodości. Od małego ustawiał piłkę, po czym imitował jego ruchy, ułożenie ciała czy sposób, w jaki przykładał stopę do piłki. Poniżej próbka możliwości, z dedykacją dla naszego فukasika. Wiesz, Danielu, czemu do trenowania wolnych nie potrzeba bramkarza? Bo jak dobrze pocelujesz, żaden tego nie obroni.

Na stałych fragmentach podobieństwa między Beckhamem i Ward-Prowsem wcale się nie kończą. – James jest teraz na tym samym etapie rozwoju jak 19-letni David – stwierdził z przekonaniem Steve Bruce, czym nie mógł sprawić nastolatkowi większej przyjemności. Co jeszcze? Ta sama pozycja – obaj zaczynali na prawym skrzydle, by z biegiem czasu zająć miejsce bliżej środka. Co więcej, wychowanek Świętych chciałby się realizować również na innych płaszczyznach – na przykład w świecie mody… Na każdy duży turniej Anglicy zabierają najzdolniejszego dzieciaka. Pewnie nie inaczej będzie i tym razem. O wyjazd na mistrzostwa powalczy z niesfornym, sprawiającym nieustanne problemy wychowawcze, ale z drugiej strony piekielnie zdolnym Ravelem Morrisonem.

Szansa na wyjazd: 6/10.

Florian THAUVIN

Gdyby głupota umiała latać, on otwierając okno, mógłby wejść do lecącego samolotu. Niespełna rok temu Lille, uporczywie szukające następcy Hazarda, zagięło parol na trudnego dzieciaka z Korsyki. Zapłacili Bastii 3,5 miliona euro, po czym zostawili go od razu na półroczne wypożyczenie, żeby okrzepł mentalnie, bo piłkarsko już wtedy gotowy był na większe wyzwania. Ale został. Do 10 ligowych goli, dorzucił tytuł najlepszego młodego zawodnika Ligue 1. I kiedy wydawało się, że dosłownie za moment przeniesie się na północ Francji, czekała Thauvina wycieczka do Turcji na młodzieżowe mistrzostwa świata. Tam, w czasie zgrupowania, pokłócił się z Yayą Sanogo. Były napastnik Auxerre miał się z niego naśmiewać, że jemu – ledwie drugoligowcowi – zaproponowano wyższe wynagrodzenie, które jednak było dla niego zbyt skromne, dlatego wybrał ofertę Arsenalu. Thauvin się wściekł. Zapowiedział, że do Lille pojedzie co najwyżej na mecz ligowy, w charakterze gościa. Odmówił treningów, przyjął wszystkie kary, po drodze jeszcze stracił prawo jazdy. W tym czasie zaczął flirtować z Marsylią, namawiany przez Tontona Adila. Kogo? To rzeźnik z 18. dzielnicy Paryża, od wielu lat przyjaciel ojca Floriana, któremu ten przed laty powierzył piłkarskie losy syna. Flirt zakończył się trwałym – na tę chwilę – związkiem. Za 15 milionów euro Thauvin ma zostać nowym Franckiem Riberym…

Szansa na wyjazd: 8/10.

Max MEYER

Jeżeli Loew będzie chciał zabrać do Brazylii jakiegoś dzieciaka, który miałby za zadanie podpatrywać starszych i bardziej uznanych kolegów, ma dwa wyjścia – albo weźmie Meyera, mającego za sobą świetne ostatnie tygodnie ofensywnego pomocnika, albo zdecyduje się na Matthiasa Gintera, najzdolniejszego niemieckiego stopera od czasów Matsa Hummelsa. No, chyba że selekcjoner Die Nationalmanschaft postawi na doświadczenie, wtedy najmłodszy w całej kadrze byłby Julian Draxler, klubowy kolega Maksa z Schalke. 18-latek to typ grzecznego chłopca, dla którego równie ważne co piłkarska kariera, są kontynuacja nauki i szacunek dla starszych. Zdecydowanie bardziej Ward-Prowse lub Balanta niż Thauvin czy Morrison, prawda? W rozmowie z Bildem, zapytany o zainteresowanie ze strony Chelsea, odpowiedział: – Cieszę się z tej popularności, z tego, że jest o mnie głośniej, natomiast ja się bardzo dobrze czuję tutaj, w Schalke – cierpliwie tłumaczył dziennikarzom. Oczywiście, to wcale nie oznacza, że z transferu do Londynu nici, natomiast wiele mówi o nim jako człowieku. Są tacy, którzy na wieść o tym, że wpadli w oko samemu Jose Mourinho, z Gelsenkirchen na Stamford Bridge stawiliby się wpław, kanałem do Renu, Renem, przez Morze Północne i Tamizę (a tam już jest pod prąd).

Szansa na wyjazd: 5/10.

Maxime LESTIENNE

Filigranowy skrzydłowy z Brugii, który ma szczególny dar zarówno do asyst, jak i strzelania goli. Gwiazda juniorskich drużyn Belgii, od kiedy tylko sięgnąć pamięcią. Debiutował w Jupiler League jako 16-latek. W wyniku bankructwa Excelsioru Mouscron, dwa lata później, za darmo przygarnął go Club Brugge, z kolei dziś, po kolejnych trzech sezonach, chętny do pozyskania Lestienne`a musi liczyć się z wydatkiem rzędu 10-15 milionów euro. Długo mówiło się o Wolfsburgu czy Zenicie. Ostatnie doniesienia prasowe dotyczą już Juventusu i trudno oprzeć się wrażeniu, że właśnie transfer do Starej Damy zapewniłby mu miejsce w pierwszej reprezentacji. Bo z trzeciego zespołu ligi belgijskiej do składu jest dalej niż z Chelsea (Eden Hazard) oraz Napoli (Dries Mertens), a jakby konkurentów brakowało, Marc Wilmots rozkochał się w umiejętnościach fenomenalnego 17-latka z PSV, Zakarii Bakkaliego. Gdy w tamtejszej prasie przetaczała się dyskusja na temat Maxime`a w kadrze, za każdym razem kończyła się konkluzją: chyba jednak warto stawiać na młodszego. Na MفODSZEGO! Mówimy przecież o zawodniku, który wciąż wiekiem łapie się w młodzieżówce… Pozostaje czekać, aż ktoś się wykruszy.

Szansa na wyjazd: 7/10.

Lucas OCAMPOS

Wysoki, szybki, sprawnie dryblujący skrzydłowy albo napastnik. Piłkarz, który ma szczęście do drugich lig, a także dobrze grających głową snajperów. Po spadku River Plate, otrzymał szansę pokazania się w pierwszej drużynie, gdzie jego zadaniem było dogrywać piłki Davidowi Trezeguet. Szło mu na tyle obiecująco, że prezes klubu, Daniel Pasarella wygłosił opinię, w którą długo nikt nie chciał uwierzyć, zwłaszcza w gronie najzagorzalszych fanów pogrążonych w kryzysie Millionarios. – Potencjalni chętni na Ocamposa muszą liczyć się z tym, że przyjdzie im zapłacić więcej niż za Erica Lamelę – sprecyzował stanowczo. Czyli mowa o kwocie, bagatela, rzędu 14 milionów euro. Dokładnie tyle zaoferowało odbudowujące swą siłę w League 2 Monaco. Po awansie do najwyżej klasy rozgrywkowej, za rosyjski kapitał do księstwa przywędrował Radamel Falcao, dla Argentyńczyka największy skarb, ot – lepsza wersja znanego mu świetnie Trezegueta. Do tej pory 19-letni Ocampos w seniorskiej reprezentacji nie zadebiutował. O ile Angel di Maria wydaje się być, przynajmniej na tę chwilę, poza jego zasięgiem, to chimeryczny Ezequiel Lavezzi czy – tak, tak – wspomniany wcześniej Lamela – są na wyciągnięcie ręki. Długiej ręki, bo z tych 188 centymetrów wzrostu w ojczyźnie często się śmieją. Przed Lucasem najważniejsze zadanie: zdecydowanie poprawić liczby. Jakości nie brakuje, tylko nie ma ona nadzwyczajnego przełożenia na konkrety.

Szansa na wyjazd: 5/10.

Diego COSTA

– Chłopaki, którzy wychowują się w akademiach piłkarskich są nauczeni kontrolować siebie, a także mieć szacunek do rywala. Mnie nikt nigdy w tym nie szkolił. Byłem przyzwyczajony widzieć kolegów dostających łokciem w twarz, to była norma. Dlatego nie miałem szacunku dla przeciwnika. Obrażałem wszystkich, walczyłem z każdym. Myślałem o tym, żeby na boisku zabić – w taki sposób sam zainteresowany tłumaczy swój boiskowy sznyt. Potrafi doprowadzić do szału nawet najspokojniejszego obrońcę. Szarpie, prowokuje, depcze, uderza łokciem.

Ale przede wszystkim strzela gole, w tym sezonie wręcz ładuje na potęgę. Do 16. roku życia nie ruszył się poza favelę w Lagarto, gdzie nie było ani jednego trawiastego boiska. Później – stopniowo – przez rezerwy Sportingu Braga i kolejne wypożyczenia, wbił się już prawie na szczyt. Kiedy publicznie ogłoszono, że mistrzostwa świata znów wrócą do Brazylii, miał prawo wierzyć, że obejrzy je w telewizorze, choć przecież jeszcze kilka lat wcześniej byłoby to co najwyżej pobożne życzenie… Dziś, na kilka miesięcy przed Mundialem 2014, zakończyła się wielka batalia między gigantami futbolu. O niego. O to, której reprezentacji będzie żądłem. Mimo że dwukrotnie wystąpił dla Canarinhos, wybrał grę w barwach La Roja. Debiut już w najbliższym meczu, a w czerwcu miejsce w wyjściowym składzie.

Szansa na wyjazd: 10/10.

PIOTR JÓŁ¹WIAK

Najnowsze

Polecane

OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie

redakcja
2
OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama