Andrzej Iwan mówił wprost: – On na pomocnika się nie nadaje. Długo zastanawialiśmy się jak to tym Krychowiakiem tak naprawdę jest. No bo powiedzmy sobie szczerze: czym różnił się Grzesiek od powołanego z ukraińskiego bazaru Mariusza Lewandowskiego? Czy to była różnica między francuskimi perfumami a ukraińską podróbką z bazaru? Nie, różnicy nie było właściwie wcale. Ani lepszy w odbiorze, ani w rozegraniu. Czyli wychodzi na to, że owszem, miły i sympatyczny, ale jednak średniak. Tak to niestety dziś wygląda. Mimo wszystko postanowiliśmy sprawdzić na tle PSG czy bieganie zbrzydło mu tylko przeciwko Słowacji, czy jest to jednak u niego po prostu norma.
Już na wstępie musimy zaznaczyć, że wielu pozytywnych informacji po starciu z mistrzem Francji do przekazania nie mamy. Krychowiak, ustawiony jako jedyny defensywny pomocnik, ani nie pomagał w defensywie, czego przecież wymaga jego pozycja, ani tym bardziej nie angażował się w żaden sposób w rozegranie piłki. Bez przesady, nikt nie oczekuje od defensywnego pomocnika błyskotliwych prostopadłych podań, ale aktywności i bycia alternatywą dla rozpoczynających akcję obrońców już tak. Polak nie szarpał się jednak zbytnio do grania. Kto wie, ile straciła na tym ekipa Reims, bo po przerwie gospodarze wyglądali o niebo lepiej, gdy Grzesiek zdecydowanie częściej brał na siebie ciężar rozgrywania akcji i świetnie rozrzucał dalekie piłki na skrzydła.
Generalnie podawał celnie, zazwyczaj szanował futbolówkę i gdyby nie fatalnie przestrzelony rzut karny, moglibyśmy ocenić go pozytywnie, zapominając nawet na moment o zupełnie bezbarwnej pierwszej połowie. Mamy jednak do Krychowiaka jeden dość poważny zarzut: przed przerwą wyglądał po prostu tak, jakby na mecz przyjechał po nieprzespanej nocy. Senny i człapiący gdzieś bez pomysłu w środku pola, a przede wszystkim w ogóle nie atakujący rywali. Z tego też powodu maczał zresztą palce przy pierwszym straconym przez Reims golu. Środkiem pola ruszył za akcją pozostawiony bez opieki Lucas, a nim w sytuacji zorientował się zagubiony Krychowiak, było już po sprawie. Zdążył tylko machnąć ręką w kierunku odjeżdżającego Brazylijczyka.
Pozorowanie – to chyba pierwsze słowo, które ciśnie się na usta przy opisywaniu jego wyczynów w defensywie. Niby podbiegał do rywali (ale też nie zawsze), jednak ataku na piłkę nie było w tym za grosz. Po prostu zero. Podbiegał, stawał nisko na nogach i za każdym razem pozwalał rywalom spokojnie kontynuować akcje. Właściwie, jakby się tak dłużej zastanowić, to w całym meczu tylko dwa razy zobaczyliśmy naprawdę walczącego Krychowiaka, gdy jeżdżąc na dupie w ostatniej chwili blokował strzały Lucasa. Jak już napisaliśmy wyżej, zdecydowanie lepiej prezentował się po przerwie, ale przestrzelonym w trybuny karnym sam wystawił się na ostrzał. Cóż, może Andrzej Iwan rzeczywiście ma rację, odsyłając go na stopera?
Statystyki:
Strzały: 1
Strzały zablokowane: 2
Podania do przodu (celne/niecelne): 38/8
Podania do tyłu (celne/niecelne): 15/0
Podania krótkie: 43
Podania długie: 18
Pojedynki główkowe (wygrane/przegrane): 4/1
Dryblingi (udane/nieudane): 1/2
Dośrodkowania: 0
Odbiory: 4
Straty: 8
Faulował: 3
Faulowany: 5
Spalone: 0
Dla ciekawych zbiorcze statystyki z tego sezonu (źródło: Squawka)
