Z czego rozliczać Benzemę? Mistrz wymówek zaczyna się gubić

redakcja

Autor:redakcja

13 października 2013, 12:47 • 3 min czytania

Jak zatytułowaliby twoją biografię już po twojej śmierci? To intrygujące pytanie zaprzątało głowę głównego bohatera filmu „Fisher King”. Chyba nikt nie potrafiłby na nie szybko odpowiedzieć. No, może z jednym wyjątkiem, a mianowicie Benzemą. Jemu kibice doradzają, że nadawałoby się idealnie „Jak być leniwym, nie mieć charakteru, a zostać milionerem”. I po problemie. Nie trzeba myśleć.
Gwizdy kibiców to coś, do czego każdy piłkarz musi się przyzwyczaić. Pojedziesz na stadion lokalnego rywala to zwyzywają ci tam ojca, matkę, siostrę, psa, sąsiadów i listonosza. Gorzej, gdy gwiżdżą na ciebie własne trybuny. To już sytuacja, o której gracze opowiadają sobie półgębkiem, cichaczem, jako o futbolowym koszmarze. Tymczasem to spotkało Benzemę w ostatnich tygodniach, choćby w meczu z Athletic Bilbao. Jakby tego było mało, Di Maria schodząc z murawy dla kontrastu dostał burzę oklasków. Ancelotti nie poprawił humoru Francuza, komentując wydarzenie tak: – Kibice bardzo uważnie oglądają swoich piłkarzy. Był to oczywisty i bardzo wyraźny sygnał, że ciężka praca jest doceniana.

Z czego rozliczać Benzemę? Mistrz wymówek zaczyna się gubić
Reklama

To, co powiedział Ancelotti, to właściwie według dzisiejszych standardów maksimum, na ile publicznie pozwoli sobie coach wobec swojego podopiecznego. Benzema odbijał piłeczkę: – Angel i ja mamy inne role na boisku. Jestem napastnikiem, moim zadaniem jest strzelaniem bramek. Nie mogę wracać na swoją połowę i walczyć jak defensywny pomocnik – kontrował. Ale i włoski trener nie poprzestał tylko na jednej wypowiedzi, w wywiadzie dla „L‘Equipe” przekonywał: – Jeśli miałbym w grze Karima doszukać się wady, to myślę, że powinien pokazywać więcej osobowości na boisku. To doświadczony napastnik, grał w wielu bardzo ważnych meczach, a nie zawsze widać to na murawie.

Jeśli Domenech i Ancelotti spotkaliby się jutro w tramwaju, o czym by rozmawiali? Cóż, na pewno mieliby jeden wspólny temat dyżurny, a mianowicie narzekanie na mentalność francuskiego napastnika. Zdaniem byłego selekcjonera Francji, Benzema nie dawał z siebie wszystkiego w trójkolorowych barwach. Gdy wpuścił Karima z Rumunią jako zmiennika, zawodnik wydawał się bardziej zainteresowany zagraniem na nerwach trenerowi, niż walczeniu o wynik. Za „karę”, że nie wyszedł w pierwszym w składzie. Teraz jego pozycja w reprezentacji także okazuje się słaba jak nigdy. W eliminacjach od dawna się nie przełamał, nie potrafił pokonać nawet bramkarza Gruzji. W ten weekend strzelił w końcu z Australią, ale to tylko towarzyska gra. 15 goli w 60 występach na pewno nie powala na łopatki. Nic dziwnego więc, iż coraz głośniej zgłasza się do pierwszego składu Giroud, strzelec dwóch goli z Australijczykami. Jak komentuje to gracz Realu? – Giroud to dobry piłkarz, a ja nie mam etatu na wyjściowy skład. Ludzie rozliczają mnie z goli, bo mam dziewiątkę na plecach. Ale nie mam na myśli tylko strzelania, chcę zrobić co tylko mogę, by mój zespół wygrał.

Reklama

I tutaj jest pies pogrzebany. Widzicie sprzeczności? Brak konsekwencji w wypowiedziach? W przypadku Di Marii mówił, że jego zadanie to strzelanie bramek i niech z tego go oceniają. W przypadku Girouda, na odwrót. Dostosowywanie swojej wypowiedzi do sytuacji, nawet jeśli ostatecznie będą się one wzajemnie wykluczać. Tak mówi ktoś przyzwyczajony do szukania wymówek.

Najnowsze

Anglia

Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze

redakcja
1
Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama