Waldemar Sobota, pierwszy skład, Belgia, Anderlecht. Ułożenie tego wszystkiego w całość to idealny przepis na niedzielne popołudnie, tuż po pierwszoligowej kopaninie, jeszcze przed Ekstraklasą. Jeden z najlepszych skrzydłowych polskiej ligi ostatnich lat kontra obrona ubiegłorocznego mistrza Belgii, uczestnika Ligi Mistrzów, najbardziej utytułowanego, najsłynniejszego i w ogóle najbardziej kozackiego klubu z tego, coraz lepszego piłkarsko, kraju. Solidna weryfikacja umiejętności. Sąd na Jan Breydel Stadion, który wypadłâ€¦ więcej, niż dobrze.
Po pierwsze, słowa uznania dla Waldka za szybkie wygryzienie ze składu Liora Refaelova. Nie „zastąpienie”, ale „wygryzienie” – bo Sobota zagrał świetny mecz, kończąc go z asystą przy bramce na 4:0 i karnym po faulu na nim. Izraelczyk mógłby szukać szczęścia na drugiej stronie, ale tam szalał Maxime Lestienne, który pod prysznic poszedł z dwiema bramkami na koncie. Jeśli dzisiejszy mecz miał wyznaczyć parę skrzydłowych na najbliższe spotkania – wątpliwości nie ma absolutnie żadnych. Lestienne? Dwa gole. Sobota? Szybki, dynamiczny, odważny i często biorący na siebie ciężar rozgrywania akcji – w skrócie: dokładnie ten sam Waldek, którego zapamiętaliśmy z Wrocławia.
W ogóle przyjemnie oglądało się ten mecz, właśnie ze względu na duet Lestienne-Sobota. Polak nie był przyspawany do jednej flanki i często wymieniał się pozycjami z 21-latkiem – w pierwszej połowie częściej oglądaliśmy go na lewym, a w drugiej na prawym skrzydle. Nam szczególnie zaimponowały jego skłonności do kreowania akcji Club Brugge oraz dryblowania między obrońcami Anderlechtu. Widać było, że partnerzy bardzo mu ufali, choć na swoim koncie miał przecież tylko debiutanckie 22 minuty sprzed tygodnia przeciwko Lierse. Sobota bardzo często, w swoim stylu, schodził z piłką do środka i napędzał ataki gospodarzy. Ma to coś, czego brakuje naszym pozostałym ligowcom – niespotykany luz w mijaniu kolejnych rywali. Po prostu bierze piłkę, włącza piąty bieg i znika za plecami zdezorientowanych obrońców. Zrobić pachołki z zawodników aktualnego mistrza Belgii? Nakryć czapeczką defensorów najbardziej utytułowanego klubu z kraju Lukaku, Fellainiego, Hazarda i Kompanego? Czemu nie, Waldek King!
Trener Michel Preud’homme dzięki Waldkowi może zresztą zróżnicować grę skrzydeł Brugge. Lestienne, w odróżnieniu od Soboty, często szuka na boisku kwadratowych jaj, chcąc przypodobać się publice. Polak wybiera prostsze, ale efektywniejsze rozwiązania, maksymalnie wykorzystując swoje atuty (najczęściej gaz i przebojowość). Z drugiej strony – nie jest to typowo wiatrak, który poza bieganiem potrafi jedynie gestykulować i efektownie upadać. Sobota ma klepkę, niezły przegląd pola, a asystę przy czwartej bramce zaliczył po kapitalnym zagraniu piętą.
Brzmi to wszystko trochę jak laurka, ale… on naprawdę tak grał. Sobota razem ze swoim zespołem roztrzaskał Anderlecht. To nie Podbeskidzie Bielsko-Biała, to nie GKS Bełchatów, ani nieruchawe kloce z Ruchu Chorzów, tylko stołeczny klub z aspiracjami sięgającymi naprawdę wysoko. Sobota z kolei dzisiaj ośmieszał, biegał, szarpał, kiwał, asystował, a gdyby rozkazać mu polizać własny łokieć – dziś był jego dzień, dokonałby nawet tego.
Nie zwykliśmy oceniać piłkarza po jednym meczu, ale… w takiej formie Sobota weźmie Belgię szturmem.
Na koniec garść statystyk Polaka z dzisiejszego występu.
Podania krótkie (celne/niecelne): 29/1
Podania długie (celne/niecelne): 8/3
Podania do przodu (celne/niecelne): 21/4
Podania do tyłu (celne/niecelne): 16/0
Dośrodkowania (udane/nieudane): 2/1
Pojedynki główkowe (wygrane/przegrane): 2/1
Odbiory: 4
Straty: 4
Strzały (celne/niecelne): 1/0
Dryblingi (udane/nieudane): 10/3
Spalone: 0
Faulował: 2
Faulowany: 4 (karny! Faulował Milivojević)
Kapitalna asysta piętą na 4:0.
Fot. FotoPyk