Cały piłkarski świat odżył – w końcu to, co najlepsze, właśnie wróciło. Odrodziło się na nowo. Liga Mistrzów. Jeszcze nie wszyscy ułożyli się do snu, jeszcze nie wszyscy zdążyli przeanalizować dzisiejsze wydarzenia, a piłkarze przed kilkoma chwilami dopiero wyszli z szatni… Ciekawi, jak dzisiejsze wydarzenia, drugiego dnia pierwszej kolejki Champions League, komentują ci, którzy mogli w niej zagościć, zaglądamy do zagranicznej prasy.

Wcale nie trzeba wchodzić na angielskie serwisy – choć oczywiście też można – by przekonać się, jak wszyscy dookoła nabijają się z Chelsea. Z tej wielkiej Chelsea, z The Special One na ławce, który już na dzień dobry w Lidze Mistrzów dostał w papę. „Zawstydzająca porażka Mourinho”, według niemieckiego Bildu, to danie dość łagodne. W końcu taki Daily Mail nie owija w bawełnę, swoją relację zaczynając tak: „Cztery mecze bez zwycięstwa. Gdyby Rafa Benitez wciąż prowadził Chelsea, ludzie rzucaliby jajkami. Jose Mourinho to nie dotyczy, ale przy tych jajach, jakie odstawia na konferencjach przedmeczowych, jego zespół wygląda jak cienki naleśnik”. Dalej znęcać się nie zamierzamy.
Skoro zajrzeliśmy już do Niemiec, to na pierwszym planie lądują dwie postacie – bohater pozytywny i negatywny. Kevin-Prince Boateng z Schalke, czyli… książę, którego gwiazda właśnie rozbłysła i przyniosła Schalke trzy punkty. No i, rzecz jasna, Juergen Klopp. Człowiek na powyższym screenie, który eksplodował jak Wezuwiusz i stał się człowiekiem o zupełnie innej twarzy. Niemiecka prasa cytuje kilka kolejnych wypowiedzi trenera BVB i są to słowa, przyznajmy, u nas niespotykane. Klopp przyznaje, że zrobił z siebie małpę i że jest idiotą. Porażka i czerwona kartka dla Weidenfellera? – W obu przypadkach to moja wina – odpowiada.
Włosi piszą o mistrzowskiej i magicznej nocy w Neapolu. Tak, bo wygrana Milanu z Celtikiem dziś stanowi tło. Tylko tło. W końcu dziś Benitez i spółka ograli – co przypomina „La Gazetta dello Sport” – nie byle kogo: świetną ekipę z Niemiec, obecnego lidera Bundesligi, finalistę poprzedniej edycji Champions League. Do tego ten przepiękny gol autorstwa Insigne. Czego chcieć więcej?
I wreszcie on. Leo Messi. Hiszpanie piszą o powrocie Atletico do elity, z wielkim przytupem i jakże istotną wygraną, ale… No właśnie ale. Messi to Messi. Tym bardziej, że dziś trafił trzykrotnie, wygrywając z Ajaxem niemalże w pojedynkę. Niemalże, bo Valdes zebrał równie wysokie oceny: AS nazywa go prawdziwą ścianą, a Marca dzisiejszą Barcelonę określa Barceloną właśnie Messiego i Valdesa (w tej kolejności). Jeśli ktoś liczył, że wczorajszy wyczyn Cristiano Ronaldo przez długi czas pozostanie na czołówkach, ten musiał się dziś nieco rozczarować. Argentyńczyk zdominował wszelkie czołówki. – Leo nie czekał długo. Odpowiedział Cristiano już po 24 godzinach – puentuje Marca.



