Nowy trener Ruchu dobrze zna smak spadku – Kocian posprząta po Zielińskim

redakcja

Autor:redakcja

18 września 2013, 16:15 • 3 min czytania

Chociaż bezrobotnych trenerów w Polsce nie brakuje, to trudno znaleźć takiego, który chętnie podjąłby się sprzątania w Ruchu po Jacku Zielińskim. Albo inaczej – trudno znaleźć dobrego fachowca, który chciałby wejść bez butów w to samo bagno. Padło więc na anonimowego dla wielu Jana Kociana, którego przy Cichej czeka niezwykle trudne zadanie. Niby gorzej być nie może, bo jak przychodzisz po 0:6 w Białymstoku, niżej upaść się nie da, ale dziś budowanie Ruchu przypomina ustawianie domina pod wodą. Bez obrońców, bez napastników, bez wartościowych zmienników i bez większych perspektyw na poprawę tej zimy.
Pieniędzy na transfery w niebieskiej sakiewce nie było od dawna i nie ma się nawet co łudzić, że to się zmieni – Ruch od ponad 10 lat nie wydał na żadnego zawodnika nawet 100 tys. euro. Nie licząc oczywiście Macieja Sadloka, z którego pożytku nie ma żadnego i za którego do dziś Józefowi Wojciechowskiemu nie zapłacono.

Nowy trener Ruchu dobrze zna smak spadku – Kocian posprząta po Zielińskim
Reklama

Ł»eby oddać Zielińskiemu sprawiedliwość, trzeba powiedzieć, że nie miał chłop w Chorzowie łatwo. Nie dość, że rzeźbił w bardzo kiepskiej glinie, to jeszcze skład przetrzebiły mu kontuzje (m.in. Zieńczuk, Gieraga, Mrowiec czy Szyndrowski). Dodatkowo nie był zbyt szanowany w szatni, tak przynajmniej twierdzi Ł»eljko Djokić, były obrońca Ruchu.

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Nie będziemy strugać ekspertów – nie mamy pojęcia, jakim trenerem jest Jan Kocian. Gdy zakładał zawodowo piłkarskie buty, był obrońcą. Pograł trochę w Niemczech (FC St. Pauli) i był kapitanem kadry Czechosłowacji na MŚ we Włoszech, z którą dotarł do ćwierćfinału. W kwestii autorytetu może mu się to bardzo przydać. Tym bardziej, że jako trener klubowy nie ma się zbytnio czym pochwalić. Zaczynał w rodzimych ligach czeskiej i słowackiej (Dukla, Petra Drnovice, FC Kosice), po czym szybko wrócił do Niemiec, gdzie kariery nie zrobił. W formie ciekawostki możemy podać, że w 1. FC Koln przez 3 lata był asystentem Ewalda Lienena – tego samego, któremu brutalnie przeorano nogę, a ten brocząc krwią z kością na wierzchu ganiał po boisku i chciał bić trenera rywali – ludzi o mocniejszych nerwach odsyłamy niżej.

Prawdziwą szansę Kocian dostał dopiero w kadrze Słowacji, choć nie bardzo wiemy dlaczego, bo… chwilę wcześniej w dwa lata spuścił z 2. Bundesligi DWIE DRUŁ»YNY: Rot-Weis Erfurt i Sportfreunde Siegen.

Ekipę z Erfurtu przejął na 16. miejscu po 22 kolejkach, mając ledwie dwa punkty straty do miejsca gwarantującego utrzymanie. Z 12 spotkań zdołał jednak wygrać tylko trzy. To było zdecydowanie za mało – sezon skończył na ostatnim miejscu. Błyskawicznie dostał jednak szansę rehabilitacji, obejmując beniaminka z Siegen. Do 15 kolejki szło mu całkiem nieźle, ale seria czterech porażek z bezpośrednimi rywalami o utrzymanie, przedzielona jedynie remisem z Karlsruher, poskutkowała zjazdem tuż nad strefę spadkową i natychmiastowym zwolnieniem. Następca Kociana minimalnej przewagi nie utrzymał, a sytuację znacząco pogorszył: ostateczna strata do bezpiecznego miejsca wyniosła… jedenaście punktów.

Były więc dwa z rzędu spadki? Ano były.

Na wspomnianym reprezentacyjnym stołku szału również nie zrobił – co miał wygrać to wygrał, co przegrać to przegrał, a rywalizując w grupie z Niemcami i Czechami na Mistrzostwa Europy w Austrii i Szwajcarii i tak nie miał najmniejszych szans. Poprowadził w jednym meczu Bundesligi Eintracht Frankfurt, był asystentem w austriackiej kadrze Karela Brucknera i powędrował do Azji. Najpierw w Chinach z czterech meczów przegrał trzy i od razu został zwolniony (po jego odejściu sezon skończyli tuż za podium), potem – zajął z South China trzecie miejsce w ekstraklasie Hongkongu. Ale że pojęcie o tej lidze mamy równie mgliste, co Boenisch o grze w obronie, wolimy nie przykładać do tego zbyt dużej wagi.

Od ponad roku bezrobotny Kocian obejmuje dziś Ruch. Ruch wyrwany przed sezonem z I-ligowej otchłani przez upadającą Polonię i po 7 kolejkach tego sezonu… znów pukający do jej bram. Słowak, który w trenerce przeżył już naprawdę wiele, ma teraz wyprowadzić chorzowian na prostą.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama