Gdzie te dzieciaki Mroczkowskiego? Widzew najchętniej w lidze stawia na obcokrajowców

redakcja

Autor:redakcja

17 września 2013, 13:20 • 4 min czytania

Widzew najchętniej w lidze stawia na obcokrajowców. Ł»aden trener nie wystawił w tej kolejce tylu obcokrajowców, co Radosław Mroczkowski. Ł»aden trener od początku rozgrywek nie postawił na tylu cudzoziemców, co w tej kolejce Widzew. I pewnie dość długo przeglądalibyśmy ostatnie sezony Ekstraklasy, by znaleźć drużynę równie zagraniczną, jak ta przepełniona zdolną i utalentowaną polską młodzieżą (bo to leciało chyba jakoś tak?) ekipa z Łodzi. Gdzie się podziały te słynne dzieciaki Mroczkowskiego? Co się stało choćby z Bartkowskim, Nowakiem, Kasprzakiem czy Rybickim?
Mielcarz – Stępiński, Lafrance, de Amo, Hajrapetjan – A. Visnakovs (Alex Bruno), Leimonas, Okachi, Batrović (Kowalski), Kaczmarek (Melunović) – E. Visnakovs.

Gdzie te dzieciaki Mroczkowskiego? Widzew najchętniej w lidze stawia na obcokrajowców
Reklama

Mroczkowski w miniony weekend przeszedł samego siebie, wystawiając w pierwszym składzie ośmiu obcokrajowców, do tego wprowadzając dwóch kolejnych z ławki. Jeszcze tylko jeden i będzie cała jedenastka. Polaków odnotowaliśmy czterech: doświadczonych Mielcarza z Kaczmarkiem, którzy w Ekstraklasie rozegrali mniej więcej tyle meczów, co reszta kadry Widzewa, i nieogranych Kowalskiego (z ławki) z Stępińskim. Ten ostatni to JEDYNY młody Polak od pierwszej minuty.

Skoro z tą widzewską młodzieżą miało być tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Bo nie zamierzamy ukrywać, jest źle. Przynajmniej na dzień dzisiejszy. Fakty pokazują jasno: Mroczkowski przestał stawiać na Polaków – zarówno na tych młodych, jak i tych sprowadzonych z niższych lig, na których pomysł zdawał się mieć tylko on. Jeśli więc trener Widzewa miał dla naszej piłki odkrywać kolejnych Mariuszów Stępińskich i Bartłomiejów Pawłowskich, dziś zawiesił tę działalność. Lepszy Hajrapetjan niż Bartkowski, lepszy de Amo niż Augustyniak, Aleksejs Visnakovs niż Rybicki… I tak dalej. W pierwszej kolejce Bartkowski, Tomczyk, Kasprzak, Kwiek, Staroń, Rybicki i Pawłowski, w międzyczasie Stępiński, Płotka, Mroziński, Kowalski, Augustyniak i Nowak, a w miniony piątek – już tylko Patryk Stępiński z Kowalskim.

Trudno mieć do Mroczkowskiego pretensje. Wypromował, dając zarobić klubowi, Pawłowskiego i Mariusza Stępińskiego? Wypromował. Ściągnął, mając naprawdę dobre rozeznanie na tym rynku, kilku młodych? Ściągnął. Dał im mniejszą bądź większą szansę? No niby dał. Tych młodych ma jednak takich, jakich ma, a nie jakich – przy możliwościach klubu – zamierzał mieć. Zakaz transferowy i zakaz wypożyczania piłkarzy, również za darmo, wszelkie plany znacznie skomplikował. Dlatego latem odważniej postawił na obcokrajowców: ściągnął siedmiu i… wszystkim dał zagrać z Podbeskidziem.

Ale i w samym zachowaniu Mroczkowskiego widać pewne zmiany. Trener Widzewa, ostry jak nigdy, po Pucharze Polski mówił o zastanawiających metamorfozach niektórych piłkarzy, braku stabilizacji formy i frustrującym braku jakości. W wywiadzie dla sport.pl opowiadał o zbyt wąskiej kadrze, zabijającej zdrową rywalizację, powoływaniu na wyrost piłkarzy do kadry meczowej i koniecznym sprowadzeniu piłkarzy z jakością. Zaczął też publicznie krytykować samych zawodników: słabe mecze Kasprzaka, Okachiego i Kwieka czy dziecinne straty i brak dojrzałości Batrovicia. Przejechał się też, po niedawnym spotkaniu z Jagiellonią, po Mariuszu Rybickim: – Najbardziej jestem zły na zmianę, bo wszedł wypoczęty zawodnik, dostał instrukcje, co robić, ale przez jego nonszalancję konsekwencje były ogromne.

No właśnie, Rybicki, polski Neymar. Piłkarz, który pokazał, że coś tam potrafi, ale ile konkretnie – wciąż tego nie wiemy. Od kilkunastu miesięcy to jedna z największych nadziei Widzewa i chłopak, któremu bardzo mocno kibicuje ten, który zwolnił mu miejsce, Bartłomiej Pawłowski. – Talent i umiejętności to jedno, a zdolność do gry zespołowej – drugie. Nie widać w nim zbytniej odpowiedzialności za grę, nie ma żadnej dyscypliny taktycznej. Musi w końcu dojrzeć – mówi nam jeden z jego ostatnich trenerów.

Takich, jak Rybicki, w Widzewie jest więcej. Takich, którzy zboczyli z właściwej ścieżki. Bartkowski za chwilę miał być jednym z czołowych obrońców w lidze, Augustyniak miał zastąpić Phibela, Nowak miał rządzić w drugiej linii, podobnie zresztą Kasprzak (on pierwszego składu jest najbliżej). A przecież jeszcze kilka nazwisk moglibyśmy wskazać. – Część z tych chłopaków dostała w Widzewie szansę na wyrost. W innych drużynach by jej nie dostali. I to, że zaczęli grać w Ekstraklasie, mogą rozumieć opacznie. Jedni, jak Alex Bruno, się zagubili, drudzy połapali zadyszki, a część ma problemy, by odnaleźć się w zdrowej rywalizacji. Jeśli teraz nie dadzą rady, pewnie za chwilę odpadną – przyznaje były członek sztabu Widzewa.

I cała ta zdolna młodzież – bo każdy z poniżej jedenastki Polaków dostał od Mroczkowskiego szansę w Ekstraklasie – grywa i notuje takie oto wyniki w rezerwach. W trzeciej, czyli czwartej lidze.

Image and video hosting by TinyPic

Czy tylko tyle znaczy dziś ta jedna z najzdolniejszych młodzieży w Polsce? Bo Mroczkowskiemu, który pokazał, że rękę do tych młodych ma i utrzymał z nimi właśnie ligę, trudno nie wierzyć. Ale przecież nie przypadkiem z dwojga złego ryzykuje, że zrobi drugą Pogoń..

PT

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama