Kozacy i badziewiacy: Quintana, Dwaliszwili i piłkarze Ruchu wymietli konkurencję

redakcja

Autor:redakcja

17 września 2013, 09:51 • 2 min czytania

Porządny napastnik to w naszej lidze towar deficytowy. Napastnik strzelający trzy gole? Zjawisko rzadsze niż zaćmienie księżyca. Co więc musiałoby się stać, żeby snajper wbijający hat-tricka nie został piłkarzem kolejki? Ktoś musi pokazać klasę światową. Ktoś, czyli Dani Quintana.
Nie, drodzy czytelnicy, w tym pompatycznym wstępie nie ma ani cienia przesady. Oglądając popisy playmakera Jagiellonii momentami mieliśmy wrażenie, że ktoś przypadkowo przełączył nam kanał na Primera Division i… gdyby nie okopy, w jakich znajduje się białostocki stadion, pewnie dalibyśmy się nabrać. To, co pokazał w tej kolejce Quintana, to nie jest zupełnie inny poziom. To coś, na co Hiszpanie mają kilka określeń w stylu „maravilloso”. Ale żeby ten tekst nie był zbyt przelukrowany (tak, tak, wiemy, już jest), musimy się na Daniego pożalić i zadać mu jedno proste pytanie.

Kozacy i badziewiacy: Quintana, Dwaliszwili i piłkarze Ruchu wymietli konkurencję
Reklama

Dlaczego tak rzadko?!

Niestety odpowiedź jest smutna. Gdyby Quintana częściej zaliczał takie popisy jak w niedzielę, to dziś grałby pewnie przynajmniej w jakimś Rayo czy Getafe. A tak, to do niedawna kopał się w Segunda B, czyli odpowiedniku naszej drugiej ligi. Jeśli jednak zapewni nam jakąkolwiek powtarzalność, to długo w Białymstoku nie będziemy go oglądać.

Reklama

Tym, który natomiast spogląda teraz w kierunku Quintany z największą zazdrością, jest Wladimer Dwaliszwili. Gruzin do końca walczył o nagrodę piłkarza kolejki we wszystkich mediach, w Kielcach wpadało mu wszystko, ale – tak, wiemy, jak to brzmi – w porównaniu z wyczynem Daniego zaliczył „zwykłego” hat-tricka. To oczywiście żart – takiego „Lado” chcielibyśmy oglądać co tydzień. Bo w ostatnich tygodniach mieliśmy nawet wrażenie, że jeszcze chwila i w hierarchii legijnych napastników przeskoczy go wracający do zdrowia Michał Efir.

Pozostali kozacy chyba są dość klarowni. Wybraliśmy wyjątkowo wielu stoperów, bo nie mieliśmy serca odrzucić ani wybitnego ostatnio Głowackiego, ani zaskakująco solidnego Pawelca, ani Pazdana, który w końcu gra tak, jak w swoim końcowym okresie w Górniku.

Janukiewicz – Olkowski, Pawelec, Głowacki, Pazdan, Dudu – Radović, Quintana, Plizga – Brożek, Dwaliszwili.

Zdecydowanie więcej dylematów mieliśmy natomiast przy skleceniu teamu badziewiaków, bo aspirował do niej cały Ruch, a także prawie całe Zagłębie, Lech i Korona. I jak tu wszystkich wcisnąć do jednego grona, skoro z jednej strony pcha ci się Malarczyk, z drugiej Stawarczyk, z trzeciej Sylwestrzak, a jest też przecież Polak? Ostatecznie postawiliśmy jedynie na czterech piłkarzy „Niebieskich”, choć pozostali zapewne już wiedzą, jak odpowiedzieć na pytanie „mecz, po którym chciałeś zapaść się pod ziemię” w naszej ankiecie „Weszło z butami”.

Kamiński – Kędziora, Malarczyk, Polak, Stawarczyk – Błąd, Guldan, Tymiński, Hamalainen, Tchami – Jankowski.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama