Wszyscy ich lekceważą, a oni… wciąż punktują. Kilka słów o liderach z Ząbek

redakcja

Autor:redakcja

16 września 2013, 20:05 • 3 min czytania

Ich widownia to około 600 osób, czyli – nie przymierzając – dwa większe bloki z położonego nieopodal Targówka. W klubie żaden piłkarz nie zarabia więcej, niż dychę miesięcznie, bo kasę trzyma prezes Jerzy Szczęsny, typowy warszawiak starszej daty – nie w ciemię bity, który przegadałby nawet Janusza Weissa. Z ławki rezerwowych wszystkim dyryguje wizytówka klubu, czyli trener Robert Podoliński. Dolcan Ząbki, lider tabeli pierwszej ligi po ośmiu kolejkach i jednocześnie najlepsza drużyna zaplecza Ekstraklasy w skali całego roku kalendarzowego.

Wszyscy ich lekceważą, a oni… wciąż punktują. Kilka słów o liderach z Ząbek
Reklama

Mimo zwycięstw, nikt nie traktuje ich poważnie

Nie wypada mówić o przypadku, skoro w rozgrywkach, które słyną przecież z tego, że gdzie jak gdzie, ale właśnie tam każdy jest w stanie wygrać z każdym, oni wykręcają średnio dwa punkty na mecz. Najwyższe zwycięstwo w tym sezonie? Dolcan, 5:0 na inaugurację w Grudziądzu, z mającą mocarstwowe plany Olimpią. Drugie najwyższe? Też Dolcan, domowe 4:0 z Tychami, rewelacją rundy wiosennej. Mimo tego, o ile już klubowi z Ząbek poświęca się w mediach miejsce, to jeszcze chyba nigdy nikt nie wykroczył poza banalny schemat: młody-zdolny strateg Podoliński, trenujący traktowaną z przymrużeniem oka, podwarszawską drużynkę.

Reklama

Podoliński gra na przekór

Jeśli Podoliński, to pierwsze skojarzenie, wiadomo: ustawienie z trójką obrońców. Coś, co w Polsce wciąż uchodzi za archaizm, powód do wstydu, murowanie własnej bramki czy klasyczne taktyczne faux-pas, a we Włoszech znów w modzie, szturmem zdobywa cenione wybiegi. Dolcan po prostu gra inaczej niż pozostali. Jest nieprzewidywalny, bo świetnie zagęszcza środek pola, zawsze broni przynajmniej piątką zawodników, natomiast w przypadku kontr, kluczowi są lekkoatleci na skrzydłach. I Mazek, i Świerblewski na pewno są w piątce najszybszych ligowców. Odnotujmy jeszcze jedno: ktokolwiek by grał na dziewiątce, strzela aż miło. Kiedyś Tataj, niedawno Piątkowski, a teraz odkurzony Zjawiński.

Robert Podoliński: – Zawodnicy wyżelowani i z torebkami zeszli do niższych lig >>

Nie tacy mali, jak na nich wołali

Ząbki kojarzą się z kilkutysięczną mieścinką ze względu na lichą frekwencję. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że mniej ludzi mieszka nie tylko w Niecieczy, Stróżach i Niepołomicach, ale również w teoretycznie „większych” – jak mogłoby się wydawać – Brzesku czy Łęcznej? Stadion, jeszcze nie tak dawno jakby w całości żywcem wyciągnięty z epoki Gierka, z kwartału na kwartał wygląda coraz okazalej. Pieniądze, co prawda nieduże, ale zawsze na czas. Na transfery gotówkowe – rzecz jasna – brakuje, natomiast Podoliński znalazł najprostsze wyjście z tej sytuacji. Prowadzi jednoosobowy skauting, po części szeptany, od znajomych trenerów z Mazowsza. Poprawił też relacje z Legią, z której prawie wszyscy – pomni wcześniejszych wypożyczeń Boruca czy Jędrzejczyka, a ostatnio Cichockiego – mają nadzieję nałapać cennych, pierwszoligowych minut.

***

Gdyby nie słaba końcówka zeszłego sezonu, Dolcan miał szansę o Ekstraklasę zahaczyć się już wcześniej. Niby w Ząbkach, mimo tego, że przewodzą w tabeli, nikt głośno o niej nie mówi. Tylko że… trzeba brać, co daje życie. Znicz Pruszków, z Lewandowskim w składzie, kilka lat temu też był o krok od awansu, by niedługo później polecieć z ligi. Na razie jednak praca Podolińskiego daje coraz lepsze efekty i szczerze zdziwimy się, jeśli w tym sezonie nie dostanie konkretnej oferty z Ekstraklasy.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama