Czy przeszkadza mu nowy terminarz? Dlaczego dopiero od niedawna zaczął profesjonalnie podchodzić do diety? Co chce robić po zakończeniu kariery? W jakim ustawieniu powinna grać reprezentacja Polski? Czy żałuje, że nigdy nie zagrał w ekstraklasie? Czy jego zdaniem poradziłby sobie poziom wyżej? Czego nauczył się od trenera Kafarskiego? Czy spodziewał się, że tak długo zostanie w Bytovii? Co poszło nie tak w Pogoni Szczecin? Czy obawia się, że Bytovia znowu będzie musiała walczyć o utrzymanie w barażach? Jak ocenia ostatnie cztery sezony w wykonaniu klubu, w którym pełni funkcję kapitana? O tym wszystkim w rozmowie z Łukaszem Wróblem z Drutex-Bytovii Bytów.
Co myślisz o nowym terminarzu, na który narzeka sporo osób?
Przepisy i prawo są takie same dla wszystkich. Jest przepis z młodzieżowcem, który może utrudnić klubom wystawienie optymalnego składu. Chodzi o to, że wypada taki piłkarz i jest duży problem. Szczerze mówiąc, mi odpowiada system, w którym gramy co trzy dni. Zawsze dobrze mi się grało, gdy byliśmy w pucharach. Nie widzę w tym żadnego problemu. Poza tym nie możemy karać kogoś za to, że wyprzedza innych infrastrukturalnie. Przecież nikt nikomu nie broni wybudować stadionu z podgrzewaną murawą.
Przykładowo Chojniczanka ma teraz trzy mecze do nadrobienia, a więc będzie grać pod pewną presją. Kto powiedział, że coś takiego nie podziała na nią mobilizująco? Mam nadzieję, że dobrze jej pójdzie, bo życzę jej awansu. Mieszkam w Kościerzynie od 10 lat, a więc jest klubem z mojego regionu. Chciałbym, by jak najwięcej klubów stąd osiągało sukcesy. Byłoby to z korzyścią dla wszystkich.
Mieszkasz w Kościerzynie, ale pochodzisz z Torunia. Śledzisz losy Elany?
Oczywiście śledzę losy Elany. Uważam, że takie miasto zasługuje na I ligę, bo ma dobrą infrastrukturę, a kibice też od lat chodzą na Elanę. Trzeba jednak powiedzieć, że Elana zawsze ma dobrą jesień, a później zimą jest duża napinka. Niestety często pali się wtedy na wiosnę i nici z awansu. Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej i wreszcie awansuje do II ligi, a później szybko zamelduje się na zapleczu ekstraklasy. Wydaje mi się, że łatwiej awansować z II ligi, bo jednak więcej drużyn wchodzi dalej. Rzecz jasna poziom klubów jest trochę wyższy, ale nie przywiązywałbym do tego większej wagi.
Byłem ostatnio w Toruniu i faktycznie można odnieść wrażenie, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Problemy finansowe, co chyba najważniejsze, są już za nimi.
Aż tak bardzo się tym nie interesuję. Oczywiście coś tam wcześniej słyszałem, ale nie tyle, by zabierać głos w tej sprawie. W każdym razie bardziej interesuje mnie gra Elany, w której zaczynałem kopać piłkę.
Brat nie informuje?
Brat był prezesem Elany, ale już nie jest, dlatego o tym nie rozmawiamy. On sam już odciął się od tego i został zwykłym kibicem. Chodzi i jeździ na mecze, ale nic więcej.
Planujesz wrócić do Elany w przyszłości?
Oczywiście mam sentyment do Elany, bo tam zaczynałem grać. Wszystko dzięki bratu, który zaszczepił we mnie miłość do piłki. Ogólnie on był zawodnikiem o większym talencie. Jeździł na zawody po całym kraju i przywoził statuetki dla najlepszego zawodnika. Trenerzy zawsze mówili, że ma ogromny potencjał i świetnie się zapowiada. Miał talent, ale życie tak się potoczyło, że nie zrobił dużej kariery.
Natomiast ty talentu nie miałeś, ale nadrabiałeś ciężką pracą?
Dokładnie tak było. On miał zdecydowanie większy talent ode mnie. Już w wieku 16 lat jeździł z Elaną na mecze II ligi. Od kiedy pamiętam, był oczkiem w głowie trenerów i rodziców. Ze mną było trochę inaczej, ponieważ brakowało talentu (śmiech). Uważam jednak, że w polskiej piłce więcej można osiągnąć ciężką pracą.
Trochę też żałuję, że szybciej nie zrozumiałem, iż sportowcem jest się cały czas. Wcześniej myślałem, że trening i po robocie. Sportowcem jest się 24h na dobę. Dopiero od sześciu lat wszystko podporządkowałem piłce. Chodzi mi tutaj o właściwe odżywianie, odpowiednie treningi indywidualne itd. Można więc powiedzieć, że dopiero sześć lat jestem w pełni profesjonalnym sportowcem.
Tak po prostu zmieniłeś nawyki czy ktoś ci wskazał drogę?
Zaprzyjaźniłem się z osobą, która trenowała inny sport. Dużo rozmawialiśmy o siłowni, bieganiu, diecie i postanowiłem wziąć się za siebie. Efekty przychodziły bardzo szybko, dlatego zacząłem jeszcze bardziej się tym interesować. Być może, gdybym zaczął wcześniej, dzisiaj byłbym w innym miejscu. Choć trzeba też powiedzieć, że dopiero w wieku 26 lat trafiłem do I ligi. Wcześniej była II liga i niższe, a więc musiałem też pracować. Byłem przedstawicielem handlowym w pewnej firmie, dlatego nie było problemu, by później trenować. Wszystko było kwestią tego, by dobrze zarządzać swoim czasem.
Wrócisz do tego po zakończeniu kariery?
Chciałbym zostać w piłce nożnej, bo kocham ten sport. Piłki oglądam naprawdę sporo, czasami żona zwraca mi uwagę, że przesadzam. W weekendy zmieniam tylko kanały, by znaleźć mecz. Oczywiście nie zawsze mogę w pełni skupić się na spotkaniu, bo pilnuję dzieciaków albo mam inne obowiązki. Najbardziej lubię polską ekstraklasę, ale jestem również fanem Premier League, która stylem najbardziej przypomina mi naszą piłkę. Tak więc myślę o tym, by zostać trenerem po zakończeniu przygody z piłką. Mam już nawet kurs UEFA A.
Bardziej widzisz się w roli trenera młodzieży czy może seniorów?
Chciałbym pracować z seniorami, bo jakoś nie wyobrażam sobie pracy z dziećmi. Inna sprawa jeszcze jest taka, że w Polsce nie ma odpowiednich warunków do takiej pracy. Może trzy kluby w Polsce podchodzą do tego profesjonalnie. W innych praca trenera młodzieży zapewne jest dorywcza. Taki człowiek musi iść do pracy na osiem godzin, a dopiero później trenuje dzieciaki. Moim zdaniem tutaj jest największy problem. Trenerzy młodzieży nie dostają odpowiedniego wynagrodzenia. Uważam, że piłkarze, którzy grali na danym poziomie, powinni być mobilizowani przez PZPN, by robili kursy. Polski Związek Piłki Nożnej mógłby dopłacać do pensji trenerów młodzieży. Takie rozwiązanie zmusiłoby też piłkarzy do dalszego szkolenia. Oczywiście wszystko musiałoby być odpowiednio monitorowane.
Zwiedziłeś trochę klubów. Który wspominasz najlepiej?
Pogoń Szczecin, bo tam od pierwszego dnia było czuć profesjonalizm. Dopiero tam zobaczyłem, że różnica organizacyjna pomiędzy I ligą a niższymi ligami jest ogromna.
Mówiło się jednak, że miałeś zatarg z Piotrem Mandryszem.
Absolutna bzdura. Wiem, że krążyły takie plotki, ale nie są prawdziwe. Piotrowi Mandryszowi jestem wdzięczny, że zauważył mnie w Bałtyku Gdynia. Dał mi szansę w I lidze i być może dlatego zostałem w piłce. Początkowo może miałem żal do trenera, bo nie grałem dużo. Jednak szybko zrozumiałem, iż to była moja wina. Najwidoczniej byłem w tamtym czasie za słaby na I ligę. Uważam, że podszedłem źle mentalnie do tego transferu. Bardzo chciałem, co trener na pewno potwierdzi, a później mi nie wychodziło. Pamiętam, że byłem wtedy bardzo sfrustrowany i zawiedziony, iż nie mogę odpłacić się trenerowi dobrą grą, bo to przecież on wyciągnął mnie z Bałtyku Gdynia.
Ogólnie tamten rok był dla mnie trudny, bo żona była w ciąży, a ja sam mieszkałem w Szczecinie. Nie mogła do mnie przyjechać, bo prowadziła firmę w Kościerzynie. Później odszedłem do Dolcanu Ząbki i żona tym razem była sama z rocznym dzieckiem. Podjęliśmy wspólną decyzję, że wracam i poszukam klubu bliżej domu. W taki sposób trafiłem do Bytowa.
Chyba nie spodziewałeś się, że zostaniesz tutaj tak długo. Właśnie rozgrywasz siódmy sezon.
W żadnym wypadku, bo gdybym wiedział, że zostanę tutaj tak długo, inaczej pokierowałbym życiem. Zapewne poczyniłbym więcej inwestycji, a tak nie miałem pewności, czy zaraz nie będę musiał wyjeżdżać. Podpisujemy też roczne kontrakty, dlatego trudno planować duże inwestycje, bo przecież zaraz można zarabiać znacznie mniej.
Co ci się najbardziej spodobało w Bytowie?
Mieszkam w Kościerzynie i dojeżdżam do Bytowa. Ogólnie jednak preferuję mniejsze miasteczka, ponieważ wolę ciszę i spokój. Naprawdę dobrze się tutaj czuję, co akurat nie jest dziwne. Zawsze lubiłem lasy i jeziora, a tego jest tutaj naprawdę dużo. Mieszkałem wcześniej w Warszawie i życie w dużym mieście jednak nie jest dla mnie. Strasznie denerwują mnie korki (śmiech).
Macie jeden z najwyższych budżetów w I lidze, a bliżej wam zawsze do spadku, a nie awansu. Nie uważasz, że zawodzicie?
Pewnie zaraz ktoś napisze w komentarzu, że sufit mi spadł na głowę i gdzie się pcham. Jednak zawsze wierzyłem i nadal wierzę, że Bytovię stać na walkę o ekstraklasę. Generalnie uważam, że każdy piłkarz powinien wyznaczać sobie cele, bo po co inaczej grać w piłkę?
Oczywiście nasze wyniki z ostatnich czterech lat nie są dobre. Pomińmy już ten awans, ale niedopuszczalne jest, że zajmujemy dwa razy 13. miejsce, raz ósme, a rok temu baraż. Powinniśmy być w górnej części tabeli, a tak niestety nie jest.
Jakieś przemyślenia, dlaczego tak jest?
Nie moja rola, by o tym mówić.
Jesteś kapitanem i przyszłym trenerem.
Oczywiście mam jakieś przemyślenia na ten temat, ale nie chciałbym o tym mówić. Moim zdaniem na dobrą postawę drużyny składa się masa rzeczy. Gdy wszystkie małe plusiki sumują się w całość, widać fajne efekty. Nie chciałbym teraz mówić konkretnie o tych problemach, bo teraz jestem piłkarzem i nie taka jest moja rola.
Bardzo bym chciał, by wszystko nam dobrze szło, ale każdy jest tutaj dorosły. Można komuś coś podpowiedzieć, ale przecież wszyscy popełniamy błędy. Uważam jednak, że gdyby każdy z nas dawał od siebie jeszcze 10% więcej, to pierwsza ósemka byłaby osiągalna.
W I lidze jest też trochę tak, że trafi się z dwoma transferami i sytuacja klubu diametralnie się zmienia. Dwóch nowych zaczyna robić różnicę, a cała reszta nakręca się razem z nimi. Trafi się dobra seria i już można walczyć o wyższe cele.
Piątkowski w Miedzi fajnie odpalił.
Dokładnie. Jeśli utrzyma taką formę do końca sezonu, to będziemy mówili chyba o najlepszym transferze Miedzi w historii klubu. Strzelił cztery bramki w pierwszych trzech spotkaniach i – co najważniejsze – drużyna zdobyła komplet punktów. Oglądałem już wcześniej Mateusza w akcji i można było się spodziewać, że ponownie odpali w I lidze, ale aż tak?
Z kolei wy nie odpaliliście, bo zaliczyliście dwie porażki. Na dodatek z drużynami, które biją się z wami o utrzymanie.
Akurat z Ruchem nie grałem, ale nie uważam, by był najsłabszą drużyną ligi. Mówię o tym, bo pojawiły się takie głosy. Oczywiście nie zmienia to faktu, że rozegraliśmy z nim słaby mecz. Natomiast spotkanie z Olimpią nie powinno się odbyć. Warunki były takie same dla obu drużyn i Olimpia okazała się lepsza, ale boisko nie nadawało się do gry. Płyta była zmrożona, dlatego nawet dla bezpieczeństwa piłkarzy lepiej byłoby, gdyby tamten mecz nie odbył się w pierwotnym terminie.
Najlepsze sytuacje w starciu z Olimpią mieliśmy po stałych fragmentach gry. Sam miałem dwie, z czego jedną wykorzystałem, a przy drugiej troszeczkę mi zabrakło. Szkoda, bo wyszlibyśmy na prowadzenie i ten mecz mógłby potoczyć się inaczej.
Trener Stawski mówił, że stwarzaliście okazje, ale gorzej było z wykończeniem.
Zgadza się, bo jeszcze Fran Gonzalez miał w tamtym meczu dobrą sytuację. Najważniejsze jednak, że stwarzamy okazje. Co prawda kuleje trochę skuteczność, ale myślę, że lada moment poprawimy się i będziemy strzelać więcej bramek.
Chyba czas najwyższy, bo do tej pory słabo z tym, dlatego dziwi mnie trochę, że zimą z piłkarzy ofensywnych ściągnęliście tylko Adamka.
Nie moja rola, by o tym mówić. Najwidoczniej sztab uznał, że nie potrzebujemy więcej wzmocnień. Mogę jednak powiedzieć, że Adamka pamiętam z dobrej gry przeciwko nam.
Doszedł do nas jeszcze Edgaras Żarskis (środkowy obrońca), który na razie nie zadebiutował, bo potrzebował trochę więcej czasu na przygotowanie. Myślę jednak, że już niedługo pomoże nam na boisku.
Była też spora strata, bo odszedł Poczobut.
Bartek był ważnym zawodnikiem w naszej układance. Łatał dziury w środku pola i robił naprawdę dobrą robotę. Trudno go będzie teraz zastąpić, ale myślę, że sobie z tym poradzimy. Wydaje mi się też, że niebawem Poczobut zagra w ekstraklasie, bo na pewno ma papiery, by dojść do tego poziomu.
W zeszłym roku w podobnym czasie doszło do zmiany trenera. Zapowiada się, że teraz może być podobnie.
W środku sezonu nie można zmienić zawodników, dlatego często zmienia się trenera. Generalnie z tym jest tak, że przychodzi nowy szkoleniowiec i piłkarze, którzy byli w odstawce, dostają swoje szanse. Czyli tak zwany efekt nowej miotły, który często działa na początku. Czy w tamtym momencie taki ruch był odpowiedni? Trudno teraz powiedzieć, bo nie wiemy, czy z trenerem Kafarskim też byśmy się nie utrzymali.
Obecnie stoimy murem za trenerem Stawskim. Ogólnie też nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Śmieszą mnie zawsze historie typu „piłkarze zwolnili trenera”. Czyli jak to wyglądało? Wychodzili na boisko i chcieli przegrać? Gramy za pieniądze i musimy wykonywać swoje obowiązki. Być może są zawodnicy, którym nie odpowiada jakiś trener. Jednak nie wyobrażam sobie sytuacji, w której gram przeciwko trenerowi. Przecież to jakiś absurd!
W tamtym czasie trener Stawski dużo zmienił w waszym treningu?
Pewnie ludzie będą komentować, że narzekam i nie chce mi się trenować. Jednak wówczas przetrenowaliśmy się w okresie zimowym. Byliśmy zajechani i pierwsze mecze były naprawdę słabe w naszym wykonaniu. Później nadrabialiśmy zaległości fizyczne i było coraz lepiej.
Walkusz, Janas, Kafarski, Stawski, który z nich był najlepszy?
Od każdego sporo wyciągnąłem i mam nadzieję, że ta wiedza zaprocentuje, gdy będę pracował w przyszłości jako trener.
Trener Kafarski najbardziej skupiał się na taktyce?
Dokładnie. Trener wierzył w system 3–5–2 i bardzo chciał go wdrożyć. Właściwie od początku graliśmy w takim ustawieniu. Oczywiście trener sporo analizował i tłumaczył nam, jak mamy grać. Bardzo dużo nauczyłem się od niego w tej kwestii.
No dobra, to w jakim systemie powinna grać reprezentacja Polski?
Ogólnie system 3–5–2 i 4–4–2 jest tylko ustawieniem wyjściowym. Tak naprawdę później ten system zmienia się dynamicznie. Później piłkarze działają automatycznie, a sporo tutaj zależy od świadomości zawodników. Generalnie uważam, że mamy bardzo dobrą reprezentację. Nie przypominam sobie czasów, gdy mieliśmy lepszą.
Nie przywiązywałbym większej uwagi do spotkań towarzyskich. Selekcjoner Nawałka teraz testuje nowych piłkarzy, a także ustawienie. Za trzy miesiące może być zupełnie inaczej. Na pewno też część chłopaków wyleczy urazy i będzie jeszcze lepiej. Chociaż teraz bardzo podobał mi się Kurzawa, który mógł skończyć mecz z Nigerią z dwiema asystami.
Wróćmy do was. Nie obawiasz się, że znowu możecie walczyć o utrzymanie w barażach?
Mam nadzieję, że tym razem nie dojdzie do takiej sytuacji. Byliśmy wtedy bardzo wkurzeni, bo pod koniec graliśmy już naprawdę dobrze, co zresztą było widać w spotkaniach z Radomiakiem.
W poprzednim sezonie dostaliście premię za utrzymanie się w lidze. W tym będzie podobnie?
Nie dostaliśmy premii za utrzymanie. To były pieniądze, które zostały zamrożone za remisy i zwycięstwa. Uważam, że wtedy zarząd podjął bardzo dobrą decyzję. Mamy tak, że dostajemy premie, jeśli zajmiemy odpowiednie miejsce w tabeli.
No dobra, ale nie zajęliście odpowiedniego miejsca w tabeli, a pieniądze dostaliście?
Tak.
Wychodzi więc na to, że dostaliście premię za utrzymanie, bo decyzja zarządu była na waszą korzyść.
Nie tylko na naszą korzyść, bo klub również na tym skorzystał. Nam kończyły się kontrakty, a zarząd chciał nas dodatkowo zmobilizować. Dlatego uważam, że w tamtym momencie zarząd podjął odpowiednią decyzję.
Sami nawarzyliście sobie tego piwa.
Nie tylko zawodnicy nawarzyli sobie tego piwa. Moim zdaniem nie tylko piłkarze tworzą klub, bo jest jeszcze zarząd, działacze, kibice, masażyści, trenerzy, a nawet Pan Rysiu, który jest gospodarzem na stadionie. Wszyscy generują sukces, ale przecież każdy też może coś zepsuć.
Co może zepsuć pan Rysiu?
Uważam, że każdy ma swoje zadanie do wykonania i na sukces składa się wiele aspektów. Podobnie zresztą jest z porażką.
Planujesz zakończyć karierę w Bytowie?
Chciałbym, ale zobaczymy niebawem, czy klub również chce.
Przeczytałem gdzieś, że chcesz pograć do 2019 roku.
Myślę, że dam radę nawet do 2020 roku. Jak na razie czuję się dobrze fizycznie.
Bardzo żałujesz, że nigdy nie zagrałeś w ekstraklasie?
Tak, ale też jakoś specjalnie nie rozpaczam. Nie idę do żony i nie płaczę jej w rękaw z tego powodu. Może zabrzmi to nieskromnie, ale często spotykam się z opiniami trenerów i piłkarzy, którzy dziwią się, że nie grałem w ekstraklasie. Oczywiście też winię za to siebie, bo gdybym szybciej zrozumiał, że sportowcem jest się cały czas, pewnie zaszedłbym dalej.
Myślisz, że jeszcze jest szansa na debiut w ekstraklasie?
Szansa jest zawsze, bo przecież jestem czynnym zawodnikiem. Gdybym tam teraz trafił, w wieku 35 lat, zostałbym chyba rekordzistą (śmiech).
Poradziłbyś sobie w ekstraklasie?
Myślę, że tak. Co prawda nie występowałem nigdy w ekstraklasie, ale uważam, że tam gra się łatwiej. W pierwszej lidze gra jest bardziej szarpana, a tam bardziej techniczna. Zapewne wiąże się to z inteligencją piłkarzy, dlatego jedni grają w ekstraklasie, a drudzy w I lidze.
W takim razie twój styl pasuje bardziej do ekstraklasy. Starasz się wyprowadzać piłkę, nie boisz się zaryzykować, a na dodatek często biegniesz do ataku.
Staram się grać w piłkę i fajnie, że są ludzie, którzy potrafią to zauważyć. Lubię grać wysoko i zaryzykować. Uwielbiam, gdy przewidzę zagranie do napastnika drużyny przeciwnej, a tym samym go wyprzedzę. W takiej sytuacji około sześciu przeciwników jest już za mną, jeśli szybko pobiegnę do przodu. Dogram do kolegi i mamy fajną kontrę, bo będziemy mieli przewagę liczebną. Oczywiście w takiej akcji idę już na całość, bo może nie dostanę już piłki, ale zabsorbuję uwagę obrońcy, co ostatecznie pomoże kolegom.
Pique zaplecza ekstraklasy!
Grubo lecisz (śmiech). Częściej oglądam Premier League, a więc Vincent Kompany!
Rozmawiał: Bartosz Burzyński
Obserwuj @Bartosza Burzyńskiego
Fot główne. newspix.pl
Fot slider. FotoPyk