Zachowanie Łukasza Burligi przy czwartym golu dla Lecha Poznań wywołało w internecie salwę śmiechu. Obrońca lidera Ekstraklasy podjął dość niecodzienną próbę interwencji, która na długo zostanie zapamiętana. No ale jak to życiu bywa, po każdym wybryku przychodzi czas na refleksję. W rozmowie z Weszło piłkarz Jagiellonii tłumaczy się ze swojego zachowania i obiecuje szybką poprawę.
Pańska interwencja przy czwartej bramce dla Lecha była co najmniej kuriozalna. Z czego wynikało takie zachowanie?
Był rzut rożny, ja w tych sytuacjach odpowiadałem za krycie Gytkjaera. Piłka przeszła, w momencie, gdy zobaczyłem, że Jóźwiak przyjmuje ją na klatkę, to uznałem, że jestem od niego za daleko, by jakoś rozpaczliwie interweniować, zwłaszcza że miałem żółtą kartkę, a dodatkowo istniało ryzyko ręki i karnego. Generalnie to są ułamki sekund. Podjąłem taką decyzję, że nie ruszyłem. Byłem też pewien, że Jóźwiak odda strzał od razu po przyjęciu, a on jeszcze poprawiał piłkę i wszystko trwało trochę dłużej, niż założyłem. Po prostu źle oceniłem całą sytuację i wyszło trochę komicznie. Biorę to jednak na siebie. Popełniłem błąd i nie uciekam przed odpowiedzialnością.
Błędy w piłce są codziennością, od tego żaden zawodnik nie ucieknie. Mam jednak wrażenie, że akurat to zachowanie ciężko nazwać błędem.
No cóż,przeanalizowałem tę sytuację w ułamku sekundy. Nie chciałem wykonywać rozpaczliwych rzutów i skoków typu Kung Fu Panda na zawodnika. Tym bardziej, że, jak mówię, miałem już żółtą kartkę i nie chciałem osłabiać drużyny. Przegrywaliśmy 3:1, ale mieliśmy jeszcze małe szanse na odwrócenie losów spotkania. Wyszło to źle, bo patrząc z perspektywy czasu, na pewno byłoby lepiej gdyby ruszył i próbował zablokować. Czy bym zablokował, to już inna kwestia, bo wydaje mi się, że i tak bym nie zdążył, ale analizując na chłodno, dziś na pewno ruszyłbym do tej piłki.
A propos zagrania ręką. Ostatnio głośno było o sytuacji z Kostewyczem z meczu Legia-Lech. Byliście uczuleni, żeby szczególnie uważać w polu karnym?
Zawsze staram się na to uważać. Ta sytuacja była mocno kontrowersyjna. Ja przy wrzutkach z boku zawsze chowam ręce za siebie, żeby unikać tego typu kontrowersji. Zresztą w tym meczu podyktowano przeciw nam kontrowersyjny rzut karny. Nie wiem, gdzie Guti miałby schować ręce. Gdy ktoś strzela z trzech metrów z prostego podbicia, to człowiek fizycznie nie jest w stanie zdążyć z zabraniem rąk. W mojej opinii ten karny został niesłusznie odgwizdany.
Jagiellonia walczy jednak o mistrzostwo. Mimo wszystko, bez względu na to, jaki był wynik, powinien Pan wykazać trochę więcej poświęcenia.
Patrząc na chłodno – zdecydowanie tak. Na boisku wszystko dzieje się jednak szybko, ta sytuacja trwała ułamki sekundy. Czasem człowiek popełni jakąś gafę
Skandaliczna postawa Burligi przy bramce Jóźwiaka. #LPOJAG pic.twitter.com/FpBYtBVW5J
— Mikołaj Kortus (@MikolajKortus) March 11, 2018
Ostatnio miał Pan raczej dobrą prasę. Mówiło się nawet, że Łukasz Burliga prezentuje się najlepiej w karierze.
Myślę, że to nie były pojedyncze opinie, z tego, co wiem byłem dwa razy w jedenastce kolejki. Forma cały czas jest stabilna, a wczoraj, zwłaszcza w pierwszej połowie, choć mecz generalnie nam wyszedł, prezentowałem się dość solidnie.
Tym jednym zagraniem mógł Pan jednak zaprzepaścić cały wysiłek włożony w całkiem dobrą w Pana wykonaniu rundę. Do tej pory zbierał Pan same pochwały, a teraz wystawił się na pośmiewisko
No tak, zawsze znajdą się królowie hejtu, którzy tylko czekają aż coś komuś nie wyjedzie. Jestem jednak profesjonalnym piłkarzem i zdaję sobie sprawę, że to jest nieuniknione, bo to cześć mojej pracy. Oczywiście myślę, że ta sytuacja może negatywnie wpłynąć na odbiór mojej osoby, ale myślę, że nie miała wpływu na przebieg spotkania. Uważam, że w poprzednich spotkaniach wykonałem bardzo dużo dobrej roboty i takiego jedno zachowanie nie przesłania tego, co było wcześniej.
Ta wczorajsza sytuacja trochę kontrastuje z tym, jak do tej pory był Pan postrzegany. Twardy i nieustępliwy zawodnik nagle nawet nie próbuje interweniować.
Nie wiem, co więcej mogę dodać. Gdybym mógł cofnąć czas i wrócić do tej sytuacji, to wstawiłbym nawet głowę, żeby tę piłkę zablokować.
Koledzy z szatni zdążyli już Panu podokuczać?
Zawsze znajdzie się troszeczkę odważnych, ale taka jest piłka nożna. Staram się jednak podejść do tego z uśmiechem. Na pewno nie jestem dumny z tego co się stało, ale będę pracować nad tym, żeby więcej nie było takich sytuacji i żeby szybciej reagować.
Trener Mamrot nie miał pretensji? Analizowaliście już tę sytuację?
Na gorąco nie komentujemy takich szczegółowych sytuacji. Jutro mamy trening, więc będziemy mieć odprawę i myślę, że trener się do tego odniesie.
Jeśli jednak zdecyduje się na zmianę na pozycji prawego obrońcy, to ciężko będzie się dziwić. Trener musi mieć pewność, że niezależnie od okoliczności i wyniku, może liczyć na swojego zawodnika.
To już decyzja trenera, ja nie mam zamiaru wchodzić w jego kompetencje, jeżeli mnie wystawi, to postaram się zagrać najlepiej, jak umiem. Jeżeli postawi na kogoś innego, też to uszanuję.
Rozmawiał KAROL BOCHENEK
Fot. Newspix.pl