Manchester United w arcyważnym meczu na szczycie Premier League pokonał Liverpool, dzięki czemu ma już pięć punktów przewagi nad “The Reds” i umocnił się na drugim miejscu. Jose Mourinho miał nosa, po raz pierwszym w tym roku wystawiając od początku Marcusa Rashforda.
Wychowanek MU odwdzięczył mu się najlepiej jak mógł. To właśnie on dwukrotnie trafiał do siatki gości, przełamując swoją strzelecką niemoc w lidze, trwającą od 10 grudnia (derby z City). Przy bramce na 2:0 miał trochę szczęścia (rykoszet i wcześniejsze wybicie Virgila van Dijka), ale w 14. minucie pokazał wielką klasę. W pewnym momencie wydawało się już, że Trent Alexander-Arnold ma wszystko pod kontrolą. No właśnie – wydawało się. Rashford kapitalnym przełożeniem piłki kompletnie go zmylił, zrobił sobie miejsce i perfekcyjnym uderzeniem w dalszy róg pokonał Lorisa Kariusa. Lepiej nie dało się tego zrobić. Potwierdziło się, że piłkarz ten dobrze czuje się w wielkich meczach.
Rashford przeciwko TOP6 – 29% skuteczności
Rashord przeciwko reszcie – 10% skuteczności
(BBC) #MUNLIV— Jarosław Koliński (@JareKolinski) 10 marca 2018
Liverpool przegrał dopiero po raz czwarty w tym sezonie angielskiej ekstraklasy. Na Old Trafford wyłożył się na szczegółach. Nieszczęście przy obu golach zaczynało się od tego, że Dejan Lovren przegrywał pojedynki główkowe z Romelu Lukaku. Przy drugiej bramce doszedł do tego pech Van Dijka (chwilę wcześniej po drugiej stronie w dobrej sytuacji po rzucie rożnym strzelał niecelnie) i Alexandera-Arnolda.
Po początkowych fajerwerkach, później oglądaliśmy głównie wyrafinowaną partię szachów. W całym spotkaniu oddano zaledwie cztery celne strzały. Trudno jednak było nastawiać się na coś innego, skoro w trzech wcześniejszych starciach Mourinho z Kloppem na angielskiej ziemi padły tylko dwa gole (i to w jednym meczu). MU w drugiej połowie bardzo mądrze się bronił, Liverpool walił głową w mur. Gdyby nie przedziwny samobój Erica Bailly’ego (przez moment wydawało się, że przy okazji doznał kontuzji kostki), moglibyśmy już nie mieć większych emocji.
Eric Bailly. The cheek, the skill, the execution. David De Gea’s not saving those. pic.twitter.com/ZgMf90ztSj
— Chris Dixon (@chrismd10) 10 marca 2018
A tak kibice gospodarzy cały czas żyli w niepewności, zwłaszcza że ich drużyna całkowicie oddała inicjatywę. Bailly za swój kiks zrewanżował się w doliczonym czasie, gdy w ostatniej chwili wyblokował rozpędzonego Sadio Mane, który w polu karnym już szykował się do strzału.
Mourinho na chwilę triumfuje, ale teraz przed jego zawodnikami rewanż z Sevillą w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Wysiłek włożony w sobotę może dać o sobie znać. Gdyby “Czerwonym Diabłom” powinęła się noga, Portugalczyk na pewno o tym przypomni…
Manchester United – Liverpool 2:1 (2:0)
1:0 – Rashford 14′
2:0 – Rashford 24′
2:1 – Bailly 66′ sam
Fot. newspix.pl