Franciszek Smuda już dziś ma poprowadzić pierwszy trening Regensburga, więc tylko czekać, kiedy stwierdzi, że ten mały, czarny w obronie nadaje się do kręcenia karuzeli, a ten duży, trochę jaśniejszy z przodu prawą nogę ma tylko do wsiadania do tramwaju. Wiadomo – Franz raz dotknie i już wie. Istnieje więc niemała szansa, że za moment postanowi zbudować w Ratyzbonie zespół (na trzecią ligę) tak, jak zbudował Fornalikowi, gdy Beenhakker zostawił mu kamień na kamieniu. Jako że na naszą pomoc Franek może liczyć zawsze, na szybko przygotowaliśmy przydatną ściągawkę. Dumna lista dziesięciu polskich piłkarzy, którzy od zaraz mogliby pomóc Smudzie w ratowaniu drugiej Bundesligi.
Rozpuściliśmy lekko wici. Jedni mówią: Sadlok. Faktycznie, poziomem coraz bardziej odpowiada trzeciej lidze, ale nie – z tej mąki chleba nie będzie. Ktoś inny rzuca – Garguła. Oczywiście w ramach pomocy przyjacielowi Cupiałowi i odciążenia biednej Wisły. Jeszcze inni – „Muraś”. O, taki atleta w środku pola to dopiero by się przydał. Niestety, z każdym z nich jest jeden problem. Wbrew pozorom, nikt nie odda ich ZA DARMO. A skoro takie transfery wchodzą w grę w przypadku Regensburga, musieliśmy ruszyć głową sami.
PO PIERWSZE WIĘC: ŁUKASZ MIERZEJEWSKI
Toż to przecież odkrycie Franka. Złoty chłopak. Może zagrać wszędzie. Chwilę wędrował po boisku. Z ataku -> na lewą obronę -> dalej na środek defensywy, a jak już tam wylądował to, jak twierdzi Smuda, sam Arboleda nie mógł się nadziwić „trenerze, ten Mierzejewski jest nie do przejścia”. Idealny kandydat na każdą pozycję. Siedzi gdzieś biedny w tej Rijece. Szkoda, żeby ten potencjał się marnował.
PO DRUGIE: MARIUSZ PAWEŁEK
Tak bardzo nie chce popełniać więcej błędów w polskiej lidze, że aż oddał rękawice „Przyrosiowi” i żadna siła nie ściągnie go ostatnio z ławki. Ale przecież Jacek Kazimierski, bliski druh Smudy z kadry, zawsze coś w nim widział. Nawet powołanie raz czy drugi wisłał. Przecież nie wypada, żeby Regensburg straszył przeciwników 40-latkiem w bramce.
PO TRZECIE: GRZEGORZ WOJTKOWIAK
Każdy trener ma w zanadrzu kilku swoich ulubieńców. Lenczyk miał Mariusza Ujka albo Matusiaka. Smuda zawsze miał między innymi Wojtkowiaka. Chłopak zaaklimatyzował się już w 2. Bundeslidze, niby coś tam kopie, ale jakoś tak gromy ciągle spadają mu na głowę. Po co się więc stresować? Może warto lekko wysondować temat?
PO CZWARTE: MACIEJ IWAŁƒSKI
Pora zadbać o środek pola. A skoro nie ma szans na Murawskiego, przydałby się inny atletycznie zbudowany playmaker. Pierwsza myśl: Pączek. Druga/trzecia liga niemiecka czy druga turecka? W sumie żadna ujma, taka zmiana. Zawsze lepiej zagrać parę meczów z Herthą Berlin czy Kolonią niż kopać się po nogach z Goztepe i Denizlisporem.
PO PIĄTE: MATEUSZ KLICH
Ani on nie chce (podobno JUŁ» nie chce) Wolfsburga, ani Wolfsburg nie chce jego. Zagrał parę meczów w drużynie rezerw, to i może pod okiem Franka w drugiej lidze dałby radę. Warto podać chłopakowi rękę, niech poczuje wreszcie, że dalej jest piłkarzem.
PO SZÓSTE: JAKUB WILK
Liczby mówią same za siebie. Pod batutą Smudy rozegrał w życiu prawie sześć tysięcy minut. Kilkaset nawet w Europie. Strzelił osiem goli, zaliczył siedem asyst. A przecież w Lechu od dawna nie jest już potrzebny komukolwiek. Jak mawiał kiedyś Paweł Janas: „młody chłopak, ale już ograny na poziomie ekstraklasy”. Tylko brać. 27 lat zaledwie.
PO SIÓDME: MICHAŁ KUCHARCZYK
– Zachował się wyśmienicie, podziękował za powołanie, za to że mógł z nami trenować. Mocno u mnie zapunktował – mówił Smuda, po tym jak ostatecznie odstrzelił Kucharczyka z kadry przed Euro. Ale kadra to kadra, a Regensburg – na dziś 36. zespół w Niemczech. A przecież jak tylko do Legii trafi w końcu jakiś Cani czy inny Dwaliszwili, Urban nijak go w składzie już nie upchnie. W tym sezonie nie grał wiele, a będzie tylko gorzej. Może więc jakieś małe wypożyczenie?
PO ÓSME: TOMASZ ZAHORSKI
Pora na poważnie zająć się ofensywą! W końcu jak tu bronić drugiej Bundesligi nie strzelając goli. „Zahor”, oczywiście, w najmniejszym nawet stopniu ich nie gwarantuje. Od lat nie może trafić, ale jak to w polskiej piłce bywa – zawsze go ktoś weźmie, żeby sprawdzić, że faktycznie… Ale co tam bramki. Wszystko inne przemawia za Zahorskim. Nie dość, że ma już skromne doświadczenie w grze w lidze niemieckiej, to jeszcze w Ratyzbonie za jednym zamachem zyskają trenera, który jest anerkannten Fachmann plus uczestnika Euro 2008.
PO DZIEWIĄTE: DAWID NOWAK
Ciągle go składają, a on jak na złość znowu się łamie. Kiedy już jednak uda się złapać ten krótki, ulotny moment, w którym Nowak jest zdrowy – czasem coś do siatki jednak pacnie. Jeśli sam nic nie zmieni, będzie mógł to robić najwyżej w Młodej Ekstraklasie. W Bełchatowie nie mają już na suchy chleb ze smalcem, nie mówiąc o tym, żeby utrzymywać jednoosobową klinikę pourazową. Ale dla bogatych Niemców? Jakieś 15 tysięcy euro pensji? Drobiazg.
PO DZIESIĄTE: MARCIN ROBAK
Już raz Smuda docenił jego grę w Widzewie i zabrał na wycieczkę do Tajlandii. Nie przeszkadzało mu, że Robak strzela tylko w drugiej lidze, bo i w pierwszej nie trafiał akurat nikt inny. Szkoda, żeby chłopak gnił gdzieś na tureckich peryferiach, kiedy do gry w piłkę potrzebują go mniej więcej tak samo, jak do sprzedaży paciorków na lokalnych bazarach.
No, to teraz do roboty!
