W dzisiejszej prasie sportowej nuda. Warto rzucić okiem na tekst o szkoleniu młodzieży w „Przeglądzie Sportowym” i ewentualnie na wywiady z prezesami Zagłębia i Lecha.
FAKT
– Franciszek Smuda nie pcha się do Wisły
– nikt nie chce Łukasza Fabiańskiego
– Marko Suler doi Legię
Przepłacony do granic przyzwoitości Suler nie zamierza ruszać się ze stolicy, choć szkoleniowiec Wojskowych zupełnie nie widzi dla niego miejsca w składzie. Kiedy w rundzie jesiennej Słoweniec wychodził na boisko, z reguły należał do najsłabszych punktów drużyny. W meczu sparingowym z Borussią Dortmund Robert Lewandowski ogrywał go z zamkniętymi oczami, a w ligowym spotkaniu z Jagiellonią Białystok doświadczony Tomasz Frankowski ośmieszał niemal na każdym kroku.
Zaledwie cztery występy na ligowych boiskach nie przeszkodziły Sulerowi zainkasować w tym czasie około pół miliona złotych! Reprezentant Słowenii wynegocjował sobie bowiem więcej niż przyzwoite uposażenie, którego wysokość nie zależy w dużym stopniu od liczby rozegranych spotkań i prezentowanej formy.
RZECZPOSPOLITA
Rozmówka z Markiem Saganowskim.
Ta przerwa była trochę podobna do tej po wypadku motocyklowym w latach 90.? Pojawiły się myśli, że to będzie koniec kariery?
Muszę przyznać, że w pewnym momencie było podobnie. Za pierwszym razem, wiele lat temu, to była moja wina, młodzieńcza brawura. Teraz nie miałem na swoje zdrowie wpływu, ale znowu spadłem na cztery łapy. Trener Jan Urban, kierownictwo klubu i wielu innych ludzi cały czas podtrzymywali mnie na duchu.
Konkurenci do gry nie czekali na pana powrót do zdrowia. Danijel Ljuboja i Jakub Kosecki strzelili w tym czasie sporo bramek.
W Legii nigdy nie było łatwo. Gdy przychodziłem w lecie, to też nikt nie wierzył, że będę grał, a szło mi całkiem nieźle. Nie boję się.
GAZETA WYBORCZA
Wywiad z Markiem Bestrzyńskim, prezesem Zagłębia.
To znaczy, że jednak możecie kogoś kupić zimą?
– Jest taka możliwość, choć będą to retusze, bo ten zespół nie wymaga szczególnych wzmocnień. Prawa strona pomocy to jeden znak zapytania. Drugi znak zapytania to środek obrony. Csaba Horvath walczy o powrót na boisko, ale jego rekonwalescencja się przedłuża. Może nie być gotowy na wiosnę. W takim razie potrzebujemy kogoś na środek defensywy. Chyba że tym kimś będzie Rymaniak, wówczas poszukamy zawodnika na prawą obronę.
Wychowankom łatwiej więc nie będzie.
– Absolutnie stawiamy na młodzież, ale myli się ten, kto myśli, że najzdolniejsza młodzież rozwiąże wszystkie problemy. Nasi chłopcy dostają szansę. Z Wisłą zagrał młodziutki Damian Kowalczyk. Mnie się bardzo podobało, jak porusza się po boisku. O mało nie zaliczył asysty. Tylko to wszystko wymaga spokoju i czasu.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Wywiad z prezesem Lecha, Karolem Klimczakiem.
W Lechu, jak w większości klubów w Polsce, mamy trudną sytuację finansową. Musieliśmy wprowadzić ogromne oszczędności finansowe i organizacyjne właśnie po to, aby móc dokonać wzmocnień w zespole. Oszczędzamy, nawet bardzo, by akumulować środki na transfery. Mamy problemy, ale próbujemy zrównoważyć budżet. Nie staramy się żyć na kredyt. Jak najszybciej musimy zbilansować koszty i przychody. Jednak mamy w budżecie zarezerwowane środki na transfery. Musimy jednak zachować ostrożność w kwestii pozyskiwania nowych piłkarzy. Doświadczenie z 2010 roku, kiedy wydaliśmy w żywej gotówce na transfery i umowy z zawodnikami aż 13 milionów złotych, powinno nas czegoś nauczyć. Koszty, które ponieśliśmy wówczas, spłacamy do dziś. Mamy strategię budowy zespołu i ona opiera się na szkoleniu młodzieży. Efekty widać, bo kilku młodych piłkarzy już występuje w pierwszej drużynie. Oni potrzebują stabilizacji formy, a my zamierzamy odpowiednio uzupełnić skład.
Jak się to ma do słów właściciela klubu Jacka Rutkowskiego, że sytuacja się zmieniła i trzeba uszczuplić środki na nowych graczy?
Rada nadzorcza w piątek zatwierdziła plany komitetu transferowego. Uczulono nas jednak po raz kolejny, by wszystko dobrze przemyśleć, by nie wpędzić się w kolejne problemy. Rada potwierdziła kwotę na wzmocnienia, ale nie określiła, ilu mamy zakontraktować graczy. Wiemy, jakie pozycje wymagają wzmocnień. Rozmawialiśmy o tym też z piłkarzami, bo w klubie i szatni panuje fajna, otwarta atmosfera. Zawodnicy wiedzą, kto jest potrzebny na boisku. Priorytet to ściągnięcie ofensywnego pomocnika, a w dalszej kolejności napastnika.
I tekst o szkoleniu.
System gry w Akademii nie różni się od gry pierwszej drużyny i zespołu Młodej Ekstraklasy. Między trenerami jest przepływ informacji, co ułatwia współpracę. – Co roku mamy innego szkoleniowca. Wynik nie stanowi pierwszorzędnego celu. Pamiętam, jacy byliśmy załamani, gdy jako juniorzy młodsi przegraliśmy walkę o mistrzostwo Mazowsza. Trener powiedział nam wtedy, że nic się nie stało, bo to nie wynik był najważniejszy, ale to, żebyśmy stawali się lepsi – wspomina. Latem rodzice Jakuba podpisali w jego imieniu zawodowy kontrakt z Legią. Od tej pory chłopak pobiera pensję. Nie są to duże pieniądze. – W ubiegłym roku zdałem egzamin na prawo jazdy kategorii B1, które pozwala mi prowadzić mały samochód. Czasami jeżdżę nim na Legię, a potem do szkoły, ale nie zarabiam tyle, by robić to codziennie – mówi.
Więcej dostaje się w ME, wtedy dochodzą premie. W Legii dopiero od gimnazjum nie płaci się za treningi. Wcześniej zawodnicy są zobligowani do miesięcznej składki w wysokości 90 złotych. Brat Jakuba, który też trenuje w Akademii, płaci połowę, bo dla drugiego dziecka jest 50-procentowa zniżka. Trzecie dziecko w Legii trenuje za darmo. Akademia dobrze współpracuje ze szkołą. – O 8. mamy trening przy Łazienkowskiej, a o 11.40 rozpoczynamy lekcje na Bielanach. Do 17.20 spędzam czas z chłopakami z drużyny – opowiada Jakub.