Reklama

Nie ma Carlitosa, nie ma Wisły

redakcja

Autor:redakcja

10 grudnia 2017, 18:49 • 4 min czytania 32 komentarzy

Kiko Ramirez zaprasza piłkarzy na przedmeczową odprawę. Bierze do reki mazak, pisze na tablicy numer dziesięć i z dumą wygłasza do powołanej osiemnastki:

Nie ma Carlitosa, nie ma Wisły

– Oto Carlitos. Perełka. Brylant. Złoto, którego blask dociera aż do Andaluzji. Wiecie już, jaki mamy pomysł na dzisiejszy mecz?

– Nie, panie trenerze. Prosimy o wyjaśnienie – odpierają piłkarze.

– Carlitos wygra nam go w pojedynkę. Imaz – po prostu nie przeszkadzaj. Boguski – podawaj piłkę do Carlitosa i nic więcej nie rób. Brożek – rób miejsce panu piłkarzowi i absolutnie nie myśl o zdobywaniu bramek. Basha i Perez – czyśćcie pole i asekurujcie, tak by nasz brylant nawet nie pomyślał o tym, by musieć poświęcać swe nóżki na pracę w defensywie.

– Czyli możemy – przepraszamy za wyrażenie – chuja grać?

Reklama

– Tak, możecie. Carlitos i tak zrobi wszystko sam.

To oczywiście scenka zmyślona, ale drużyna Wisły Kraków od początku sezonu sprawia wrażenie ekipy, która dostała zakaz gry w piłkę, a jej jedynym pomysłem na mecz (KAŻDY!) jest: podaj do Carlitosa, on i tak załatwi sprawę. I w sumie jak oglądaliśmy Carlitosa to wcale się nie dziwmy, że Kiko Ramirez kombinował w ten sposób – gość robił w tej lidze cuda, kiwał kogo chciał, jak chciał, a na końcu jeszcze strzelał bramki. Robił to z takim luzem, jakby nie było dla niego żadnego sufitu. No i nie oszukujmy się – granie obok takiego gościa to zwyczajnie komfort. Jakkolwiek słabo byś się nie prezentował wiesz, że twój kumpel jest takim kozakiem, że i tak prawdopodobnie uratuje ci tyłek.

Problem pojawił się w momencie, gdy Carlitos także – jak reszta piłkarzy – zaczął grać piach. To właśnie wtedy Kiko Ramirez powinien…

a) sięgnąć po plan B
b) sięgnąć po plan C
c) sięgnąć po plan D

Ramirez jednak rozejrzał się wokół i spanikowany krzyknął: – O kurwa.

W końcu musiało dojść do sytuacji, gdy Carlitos spuści z tonu i nie będzie sam wygrywał meczów. Miała ona miejsce między innymi dziś, gdy wyszło na jaw to, czego bali się wszyscy po wiślackiej stronie Błoń – Biała Gwiazda nie ma żadnego innego pomysłu na grę. Piłkarze Wisły wyglądali, jakby sami nie potrafili zrobić kompletnie niczego. Oczyma wyobraźni widzimy, jak Carlitos musi im nawet wiązać buty w szatni, bo sami nie są w stanie tego zrobić. Wiślak dziś wyraźnie spuścił z tonu, a najbardziej symptomatyczną sytuację oglądaliśmy w drugiej połowie, gdy dostawszy piłkę w polu karnym wywrócił się bez kontaktu z rywalem i zaczął protestować, domagać się karnego, sprokurował wręcz weryfikację VAR, która wykazała, że o karnym (i kontakcie) nie ma mowy. Dawniej odwróciłby się z piłka, nawinął jednego, trzeciego, ósmego i strzelił bramkę. Dziś stać go było jedynie na absurdalny teatrzyk.

Reklama

Ogólnie rzecz biorąc Carlitos nie zagrał dobrego meczu, ale byśmy się dobrze zrozumieli – to nie były też jakieś kompromitujące zawody z jego strony. Ot, zdarzył się mecz, w którym nie pokazywał już tej magii, ale jednak to wciąż on stwarzał największe zagrożenie w szeregach Wisły Kraków. To po jego strzale głową piłka wylądowała na poprzeczce (Hiszpan próbował dobijać ten strzał po podaniu Dźwigały, ale trafił w tłok obrońców). To Carlitos rozprowadził sytuację, po której Imaz główką pokonał bramkarza (asystentem Varela), ale piłkę z linii wybił Uryga. Były piłkarz Wisły Kraków zablokował później także strzał Pawła Brożka, który mógł trafić do siatki. Sytuacji było ze strony krakowian ogólnie mało. Zdecydowanie za mało, by wygrać mecz.

A opędzlowanie takiej Wisły Płock nie wydawało się zadaniem specjalnie trudnym, bo goście wcale nie grali wielkiego meczu. Ot, wykorzystywali błędy swojego rywala. Sama bramka padła w dość przypadkowych okolicznościach: najpierw po rogu skacząca do pojedynku dwójka podbiła piłkę, następny duet zrobił to samo, ta akurat spadła pod nogi Szymańskiego, który kropnął ile fabryka dała i akurat piłka wpadła idealnie od słupka. Płocczanie mieli też inne sytuacje – Kante uderzył głową w poprzeczkę, pod koniec meczu po dwójkowej akcji z Varelą znalazł się w dobrej pozycji w polu karnym, sam Szymański oddał z dystansu jakieś sześć strzałów. Ogólnie Nafciarze bardziej skorzystali z beznadziejnej formy podopiecznych Ramireza niż sami zagrali dobry mecz.

Nie chcemy prorokować, ale jeśli tak będzie to  dalej wyglądać, szykuje się walka o utrzymanie dla Wisły Kraków. A jeśli zimą odejdzie Carlitos, co jest dość prawdopodobne…

No, tę wizję dokończcie już sobie sami. Jeśli nic nie drgnie, czarno wyglądają najbliższe miesiące dla Białej Gwiazdy.

[event_results 387365]

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

32 komentarzy

Loading...