Futbol definitywnie wraca do domu, wchodzi z drzwiami i futryną

redakcja

Autor:redakcja

01 listopada 2012, 01:57 • 2 min czytania

Coś dziwnego dzieje się z futbolem. Do niedawna kopy goli padały wyłącznie w Hiszpanii, gdzie Barcelona i Real bez większych problemów doprowadzały licznik średniej ilości bramek na mecz do niebotycznych rozmiarów. Na Wyspach pogromy i wielobramkowe festiwale strzeleckie zdarzały się dość rzadko. Ostatnie przykłady z Pucharu Myszki Miki to zdecydowany wyjątek od tej, coraz częściej podważanej reguły. Zmiany, zmiany, zmiany…Szczerze? Wierzyliśmy, że to już koniec, że wczorajszy mecz Reading – Arsenal postawił kropkę nad i, zakończył rywalizację. Takiego spotkania przebić się nie da, dziękujemy, dobranoc. Ale zapomnieliśmy, że dziś grają jeszcze Chelsea z Manchesterem United, w dodatku w składach… mocno wychudzonych. A wiadomo – wychudzona kadra, szczególnie jeśli chodzi o defensywę to najlepsza wiadomość, jaką może usłyszeć jadący na mecz kibic.

Futbol definitywnie wraca do domu, wchodzi z drzwiami i futryną
Reklama

„Czerwone Diabły” broniły się w konfiguracji Lindegaard – Rafael, Wooton, Keane, Buttner, Chelsea z kolei – Cech – Azpilicueta, Cahill, Luiz, Bertrand.

Efekt? Piorunujący. Niedzielny mecz, którego echa rozbrzmiewają do dziś w angielskich i ogólnoeuropejskich mediach, okazał się być jedynie forpocztą. Jasne, nie da się porównać ligowego starcia z rozbieganiem w ramach „Pucharu Myszki Miki”, czyli Pucharu Ligi. Z drugiej jednak strony – to nadal Chelsea i Manchester United, co w oczach rozgrzanych fanów powinno w zupełności wystarczyć. Nie liczy się, że to Puchar Ligi, nie liczy się, że to rezerwowe składy, nie liczy się, że to, dużymi fragmentami, zabawna gra pomyłek. Gra Chelsea i Manchester.

Reklama

I to jak gra. W regulaminowych 90 minutach – 3:3, z bramką z rzutu karnego (!) w doliczonym czasie… doliczonego czasu (!!). Ponad półtorej godziny, konkretnie 94 minuty, świetnego futbolu z próbą nerwów dla Edena Hazarda w epilogu. Chwila odpoczynku – dogrywka. W niej 2:1 dla Chelsea, choć w trakcie meczu to Manchester trzykrotnie wychodził na prowadzenie. Nie jest to może frajerstwo na miarę Reading, ale i tak… Tyle goli? Tyle emocji? Nawet w tym nieszczęsnym Pucharze Ligi?

A zresztą, nie ma co się produkować. Lepiej obejrzeć.

Najnowsze

Hiszpania

Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”

Braian Wilma
0
Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama