Przestudiowali dziesiątki książek o psychologii sportu, zjedli rozumy wszystkich okolicznych mówców oraz trenerów mentalnych. I na bazie wszystkich tych doświadczeń opracowali niezawodną formułę motywacyjną. Kibice w coraz większej liczbie miast Polski doszli kolejno do przełomowego wniosku, że najskuteczniejszą metodą natchnienia swoich piłkarzy jest postawienie ich w sytuacji zagrożenia wpierdolem. Lub też spuszczenie takowego.
Rozwiązanie zdobyło właśnie swoich zwolenników pod Szczecinem:
(fot. @HamixPS)
W Gdańsku:
A wcześniej między innymi w Warszawie:
Czy w Gliwicach:
Wszystko oczywiście w myśl popularnego wśród kibicowskiej braci hasła “dumni po zwycięstwie, wierni po porażce”. No bo nie ma przecież w nim mowy o sposobie postępowania po dwóch, trzech czy nie daj Boże większej liczbie porażek, co nie?
Swoją drogą ciekawa jest też logika kibiców Pogoni. No bo tak – ostatnia drużyna w tabeli, która przegrywa z każdym jak leci, nagle “ma wygrać, bo wpierdol” z wiceliderem i mistrzem Polski. Przy czym autorzy transparentu mają jednocześnie swoich piłkarzy za łamagi, które zdecydowanie nie są do tego zdolne.
Najbardziej niepokojące w tym wszystkim jest jednak to, że z wydarzeń, które z ostatnich lat pamiętamy jako raczej incydentalne, zrobiła się jakaś idiotyczna moda. No bo powiedzmy sobie szczerze – nikogo już w tym sezonie nie zaskoczy szczególnie mocno, jeśli treningi kolejnych zespołów będą przerywane przez grupę frustratów. Nikt nie spojrzy z ogromnym zdziwieniem na transparent grożący zawodnikom w razie kolejnego niepowodzenia. To wydarzyło się na przestrzeni ostatnich kilku tygodni tyle razy, że zaraz podobne doniesienia będą marginalizowane. Bo ileż razy da się odgrzewać tego samego kotleta, by nadal był strawny?
Można wręcz dojść do wniosku, że miasta, w których piłkarze NIE SĄ zagrożeni wpierdolem za moment staną się zielonymi wyspami. Że poczucie bezpieczeństwa piłkarzy w danym klubie nie będzie już przejawem normalności ani standardem, tylko raczej rzadko spotykanym luksusem.
Kilka tygodni temu pisaliśmy po wydarzeniach w Warszawie, że to, co się tam stało, to “patoLegia”. Ani się obejrzeliśmy, a już niebezpiecznie zbliżamy się do dużo szerszego określenia. “Patoliga”.