Flota Świnoujścia osiągnęła, co chciała. Odniosła jedenaste zwycięstwo w dwunastym spotkaniu i choć to dzisiejsze z Wartą rodziło się w bólach, już o dziewięć punktów wyprzedza drugiego w tabeli Zawiszę. W praktyce oznacza to więc z pewnością, że na pozycji lidera spędzi przynajmniej całą przerwę zimową. Bo nie wyobrażamy sobie, by którykolwiek z goniących Flotę zespołów mógł w tak krótkim czasie tę przepaść przeskoczyć, samemu nie tracąc punktów co chwilę. Tabela pierwszej ligi raczej nie pozostawia złudzeń.

źródło 90minut.pl
Warta Poznań potwierdziła dziś, że należy do zespołów, których w tym sezonie zawsze się należy obawiać. I może nawet wywiozłaby ze Świnoujścia jakiś punkcik, gdyby nie pomoc Rafała Kosznika. Tego samego, którego Lechia Gdańsk, dzięki kontaktom Radosława Michalskiego, wysłała kiedyś do Omonii Nikozja, by nie zagrał tam przez cały sezon ani jednego spotkania. Zresztą, zrobiła na tym świetny interes, kasując od Cypryjczyków sto tysięcy euro na pół roku przed końcem kontraktu z piłkarzem.
Dziś trochę gorszy interes zrobiła Warta, bo Kosznik jeszcze przed przerwą w głupich okolicznościach złapał drugi żółty kartonik i – mamy wrażenie – w dużym stopniu przesądził o tym, że poznaniacy nie wytrzymali trudów spotkania. Warta długo się broniła. Flota przez kilkadziesiąt minut waliła głową w mur, ale robiła to na tyle konsekwentnie, że wreszcie wybiła w nim dziurę. Ładnym strzałem popisał się Niedziela (podczas gdy obrońcy z Poznania niezrozumiale biegali wszędzie tam, gdzie nie powinni), drugiego gola dołożył Śpiączka, a na koniec mógł i trzeciego Nnamani, ale trafił w słupek, choć bokiem nadbiegał już Olszar.
Flota punktuje imponująco, choć niezmiennie mamy wrażenie, że nie jest to zespół, który w ekstraklasie chcielibyśmy kiedyś oglądać. Ł»e jest dziś ekipą gdzieś na pograniczu dwóch lig – silną w pierwszej, ale zbyt słabą, by w takim składzie osiągnąć coś więcej. A na wiele lepszy przecież liczyć nie można, bo wiadomo – pieniądze, brak sponsora, miejski garnuszek, stadion przypominający standardem ten w Bielsku, wymagający gruntownych poprawek. Skromnie, biednie i bez wielkich perspektyw. Oczywiście, chcielibyśmy się mylić. Ale trudno sprowadzać nam całą dyskusję tylko do tego, że w pierwszej lidze nie ma dziś drugiej równie rzadko mylącej się drużyny.