Reklama

To by było na tyle. Hamilton już położył ręce na pucharze za mistrzostwo

Rafal Bienkowski

Autor:Rafal Bienkowski

08 października 2017, 10:13 • 2 min czytania 0 komentarzy

– Auf wiedersehen! – może pomachać po dzisiejszym Grand Prix Japonii Lewis Hamilton do Sebastiana Vettela. Brytyjczyk odniósł ósme zwycięstwo w sezonie, czym praktycznie przyklepał sobie tytuł mistrza świata. A Niemiec? Przez defekt nawet nie dojechał do mety. Wyścig na torze Suzuka w wykonaniu Ferrari można opisywać tylko jednym słowem: katastrofa.  

To by było na tyle. Hamilton już położył ręce na pucharze za mistrzostwo

Sebastian Vettel stawał do dzisiejszego Grand Prix mając 34 pkt. straty do Hamiltona. I jeśli na pięć wyścigów przed końcem sezonu chciał jeszcze przycisnąć Brytyjczyka dając sobie jakiekolwiek szanse na tytuł, koniecznie musiał dziś wygrać. Tyle w teorii, bo w praktyce wszystko było pozamiatane, zanim jeszcze impreza w Japonii na dobre się rozkręciła.

Niemiec miał atakować Hamiltona z drugiego pola, ale ten od razu zamknął go nie pozostawiając żadnych złudzeń. Mało tego, chwilę później Vettela „łyknął” Max Verstappen, a potem… A o potem już nawet nie ma co pisać, bo 4-krotny mistrz świata już na pierwszym okrążeniu zgłosił swojemu teamowi utratę mocy. Jego Ferrari dogorywało jeszcze przez kilka kółek i w końcu po czwartym kierowca musiał wycofać się z zabawy. Paździerzowa seria Vettela, który ostatnie zwycięstwo odniósł w lipcu na Węgrzech, wciąż więc trwa. Dziś w paddocku Ferrari na pewno nie padły miłe słowa.

vettel

Aż chciałoby się zaśpiewać „Znowu w życiu mi nie wyszło…”.

Reklama

Od początku wszystko wychodziło za to Hamiltonowi, który potwierdził dziś pełną dominację na japońskim torze. Po zdobyciu pierwszego w karierze pole position na Suzuce, Brytyjczyk nie do ruszenia był także podczas wyścigu. Tym bardziej, że wyprzedzanie jest tam ekstremalnie trudne. W kilku momentach sadził się na niego wprawdzie zwycięzca z Malezji Verstappen (szczególnie na ostatnich okrążeniach), ale nic z tego nie wynikało. Hamilton wygrał więc po raz ósmy w tym sezonie, jednocześnie było to dla niego też zwycięstwo nr 61. w GP w karierze. Dobry wyścig zaliczył Red Bull. Wspomniany Verstappen zameldował się na mecie drugi, a Daniel Ricciardo trzeci.

Wyścig ciekawy, ale po cichu liczyliśmy, że walka Hamiltona z Vettelem nabierze jeszcze rumieńców. Obecny na torze Lukas Podolski też chyba czuł niedosyt…

poldi

… zupełnie inaczej niż mistrz olimpijski w biegach Mo Farah, który trzymał kciuki za Hamiltona.

DLmMxlSWkAACVCL

59 „oczek” przewagi. Bądźmy szczerzy, na tym etapie sezonu to od cholery. Hamilton może więc już powoli szykować się do mistrzowskiej fety, bo swój czwarty tytuł ma na wyciągnięcie ręki. Zwycięstwo w całym cyklu może zapewnić sobie już podczas GP Stanów Zjednoczonych w Austin. Owszem, Sebastian Vettel na razie ma jeszcze matematyczne szanse na wygraną – bo do zgarnięcia w czterech ostatnich GP jest jeszcze okrągłe 100 pkt. – ale chyba nawet on sam w to nie wierzy. To scenariusz totalnie abstrakcyjny.

Reklama

Najnowsze

Formuła 1

Formuła 1

W słabszym bolidzie, a może w innym zespole? Jaka przyszłość czeka Verstappena?

Szymon Szczepanik
3
W słabszym bolidzie, a może w innym zespole? Jaka przyszłość czeka Verstappena?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...