Reklama

Zamroczony. Pogonią dowodzi człowiek oderwany od rzeczywistości

redakcja

Autor:redakcja

30 września 2017, 21:26 • 5 min czytania 26 komentarzy

Prezes Pogoni Szczecin Jarosław Mroczek do tej pory dość rzadko udzielał wywiadów, ale gdy już porozmawiał z „Przeglądem Sportowym”, okazało się, że wstrzemięźliwość medialna i tak nie była wystarczająca. Jeśli mamy być szczerzy, a tacy jesteśmy, to jedna z bardziej bełkotliwych rozmów, jakie się w tym roku ukazały. Szefowi „Portowców” doradzamy unikanie mediów jak ognia, oczywiście mając na uwadze dobro klubu.

Zamroczony. Pogonią dowodzi człowiek oderwany od rzeczywistości

Napisać, że oczy wychodziły nam na wierzch ze zdziwienia – to nic nie napisać. Otóż na samym początku prezes Mroczek znalazł pozytywy w tym, że Pogoń nie ma w kadrze skutecznego napastnika, co z kolei oznacza, że nie wygrywa meczów i nie punktuje.

– Ale są też pozytywy tej sytuacji – stwierdził.

Jakież to pozytywy mogą wynikać z nieposiadania skutecznego napastnika, niestrzelania goli i niewygrywania meczów? Prezes Pogoni od razu tłumaczy: – Proszę sobie wyobrazić, że mamy farta i za niewielkie pieniądze sprowadzamy skutecznego napastnika. Mamy kilka punktów więcej, ale zamykamy drogę młodym zawodnikom, którzy mocno depczą po piętach starszym i zaraz trafią do pierwszego zespołu. Nie chcę wymieniać nazwisk, jednak ci chłopcy mają po 16-17 lat i niedługo dostaną szanse. Naszym celem jest, by w seniorach grało jak najwięcej naszych wychowanków, a trener Maciej Skorża wspiera nas w tym pomyśle.

To jest naprawdę niezłe. Pozyskanie za niewielkie pieniądze skutecznego napastnika jawi się jako problem, ponieważ docelowo skuteczny napastnik mógłby zablokować drogę młodzieży do pierwszego składu. A jak łatwo wyczytać, celem Pogoni wcale nie jest zdobywanie goli i zdobywanie punktów, ale wprowadzanie młodzieży. A że nawet to się niespecjalnie udaje? No cóż, kiedyś się uda! A im gorzej będą grali piłkarze pierwszej drużyny, tym bardziej się uda, więc w zasadzie pora otwierać szampana. Apelujemy do wszystkich zawodników wystawianych w ataku Pogoni – nie strzelajcie goli, ponieważ jest to wbrew długofalowemu interesowi klubu!

Reklama

Jest to naprawdę dobra informacja, że Pogoń nie ma napastnika, złą by było, gdyby miała. To alternatywne podejście do zarządzania klubem piłkarskim powinno zostać opatentowane. Naszym zdaniem należałoby też pozyskać gorszego bramkarza, ponieważ ten dobry zamyka drogę młodzieży. To samo tyczy się obrońców i pomocników.

No dobrze, ale dlaczego na razie młodzi nie grają? Przecież w ataku gra Zwoliński, który na gola czekał ponad rok. Co się takiego dzieje? Czy poza nim nie ma już nikogo zdolnego? Otóż problemem jest tabela.

– Nawet jeśli szkoleniowiec zgadza się z nami, co do jakości i gotowości danego chłopaka do gry, to za nim stoi tabela. Zakładam, że może sobie mówić, że okej, da mu szansę, ale jak drużyna będzie miała pięć punktów więcej i ryzyko będzie mniejsze. W trudnych momentach znacznie bardziej prawdopodobne jest, że nie zawiedzie doświadczony piłkarz, a młodego można spalić na całą karierę.

Wychodzi więc na to, że nie ma sensu mieć skutecznego napastnika i kilka punktów więcej, bo ktoś taki blokowałby miejsce młodemu. Jednocześnie młody nie może grać, ponieważ jest o kilka punktów za mało i koło beznadziei się zamyka.

Dalej prezes Mroczek przyznaje, że okłamał kibiców swojego klubu w sprawie kontuzji Nadira Ciftciego i przechodzi do spraw związanych z Adamem Gyurcso. Okazuje się, że Węgier ma trudny charakter, poprzedni trener nie za bardzo potrafił się z nim dogadać, ale już nowy jest na jak najlepszej drodze. Jest to o tyle zaskakujące, że w poprzednim sezonie – gdy nie mógł się dogadać – grał nieźle, a w tym – gdy już się prawie dogadał – gra beznadziejnie. Ale prezes Mroczek szybko tłumaczy, na czym polegają postępy tego piłkarza:

– Są skutki ich współpracy, nawet w przegranym meczu Pucharu Polski w Bytowie. Trzy razy skakał do górnej piłki, nie bojąc się walki i starcia fizycznego. To pierwsze takie zachowania odkąd przyjechał do Polski, więc coś do niego dociera.

Reklama

W przegranym meczu Pucharu Polski z Bytovią Gyurcso trzy razy skoczył do górnej piłki, co oznacza, że coś do niego zaczęło docierać. Nam się wydawało, że coś docierało, gdy strzelał gole i notował asysty, ale okazuje się, że dopiero teraz – podczas odpadania z Pucharu Polski z pierwszoligowcem – załapał skakanie.

No, super. Gyurcso, podobnie jak Delew, dostali wolne w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu, co jasno pokazywało, że Pogoń jako klub jest na wakacjach, ale oczywiście pan Mroczek widzi to inaczej. Teraz musicie trzymać się naprawdę mocno.

– Wiemy, jak dużo dzięki grze w kadrze mogą uzyskać zawodnicy, ale też klub. Kierowaliśmy się dobrem Pogoni i kibiców. Na spotkanie z Andorą przyjeżdżali przedstawiciele trzech dużych drużyn, które były bardzo zainteresowane ściągnięciem Gyurcso. Nie przyjechaliby do Szczecina na mecz ligowy. Wydawało się, że transfer jest formalnością, Adam już witał się z gąską. Ale zagrał najgorszy mecz w kadrze i zawalił gola. To był koniec. Ale mogło być odwrotnie. Jakby Gyurcso został sprzedany, mielibyśmy dużo środków finansowych, żeby zrobić takie transfery, o jakich wszyscy tutaj marzyli.

Przeanalizujmy tę wypowiedź.

Trzy kluby chciały reprezentanta Węgier. Transfer miał być formalnością, a kasy z transakcji byłoby tyle, że Pogoń mogłaby kupić piłkarzy, o jakich wszyscy marzyli. I te trzy kluby – chcące wydać duże pieniądze – nie miały zamiaru pofatygować się do Szczecina na mecz ligowy, prezes mówi o tym, jakby przyjazd do Szczecina był w ogóle jakąś daleko posuniętą fantastyką, a skauting generalnie w futbolu nie istniał. Zamiast więc piłkarza regularnie obserwować, wszystkie trzy kluby uznały: – Podejmiemy decyzję na podstawie meczu z Andorą!

Co tam, że w Andorze grają amatorzy, co tam, że do Andory dostać się wcale nie jest łatwiej niż do Szczecina. Lecimy wszyscy na to piłkarskie wypizdowo i tam podejmujemy finalną decyzję. Gdyby tylko w Andorze Gyurcso zagrał dobrze, to wpadłyby ze dwie bańki euro, a tak – dupa blada, konto puste. Do Szczecina to niestety pies z kulawą nogą nie przyjedzie, bo kto by tam latał po Europie przed decyzją o wydaniu sporej kasy? Bądźmy poważni.

No właśnie, panie Mroczek, bądźmy poważni.

Na głównej fotografii (w środku) wszystkie wartościowe tezy Mroczka ze wspomnianego wywiadu. 

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

26 komentarzy

Loading...