Jak możecie się domyślić, na zdjęciu głównym widzicie nowego piłkarza Wisły Kraków. Oczywiście tego z lewej. Ale nie, to nie fotka z meczu towarzyskiego czy spotkania Copa Del Rey, w którym drogi hiszpańskiego trzecioligowca skrzyżowały się z Barceloną. Victor Perez, nowy gracz Białej Gwiazdy, to bowiem Hiszpan z bodaj najlepszym CV ze wszystkich sprowadzonych w ostatnim czasie do Krakowa. Gość z pokaźną liczbą występów w La Liga, na koncie mający nawet bramkę w spotkaniu z Barceloną.
To właśnie Victor Perez bezbłędnie i bardzo pewnie wykonał karnego, którego dla jego Realu Valladolid wywalczył Manucho. Był sezon 2012/13, a Perez był podstawowym piłkarzem zespołu występującego w La Liga.
Później jednak nigdy już nie było tak różowo. Perez grał coraz mniej, a jego statystyki z sezonu na sezon się pogarszały. Coraz mniej w grze zespołu z La Liga zależało od niego, aż wreszcie – nieco ponad rok po wspomnianym golu przeciwko Barcelonie – dowiedział się, że w zasadzie to może sobie szukać nowego klubu. Padło na Levante, gdzie jednak również nie potrafił sobie wywalczyć składu.
Zaglądając jednak do statystyk z najlepszego sezonu – 12/13 – nie sposób nie dostrzec, jak wpływowym zawodnikiem środka pola potrafił być w najmocniejszej obecnie lidze świata. Ponad 55 podań na mecz przy 81-procentowej skuteczności, średnio ponad 4 odbiory i niemal 2 przejęte piłki na mecz. Wtedy było to naprawdę porządny łącznik między obroną a atakiem. I jeżeli przez późniejsze lata tułaczki po wypożyczeniach, gdy wylądował nawet w MLS (a później na zapleczu La Liga) nie zapomniał tego, co potrafił wtedy, gdy trener stawiał na niego z pełnym przekonaniem, polską ekstraklasę powinien wziąć szturmem.
Na pewno na jego korzyść nie przemawia fakt, że od dwóch miesięcy jest bez klubu. Bo to oznacza, że bardzo wątpliwa jest jego natychmiastowa gotowość do gry. Ale też nie jest tak, że do Wisły wchodzi po okresie bez gry, bo w Alcorcon, na zapleczu La Liga, rozegrał 30 meczów. Zdecydowaną większość (21) w podstawowym składzie, a pewnie byłoby ich jeszcze więcej, gdyby nie bóle kręgosłupa, z którymi Perez zmagał się w drugiej części sezonu.
Można się oczywiście zastanawiać, dlaczego w takim razie Alcorcon nie sięgnęło po Pereza, gdy wygasł jego kontrakt z Valladolid. Ale też trzeba zaznaczyć, że w ostatnim zespole nowego gracza Wisły latem doszło do prawdziwej rewolucji kadrowej, a w drużynie ostało się ledwie ośmiu zawodników z poprzedniego sezonu.
Kibice Wisły mogą więc mieć nadzieję na kolejne duże wzmocnienie rodem z Hiszpanii. No bo skoro piłkarze z La Liga 2 i Segunda B sprawdzali się tak dobrze, dlaczego miałby nie sprawdzić się gość, który sporo pograł w La Liga?
***
Oprócz Pereza, Wisła ściągnęła też Chorwata Marko Kolara. Gościa, któremu pięć lat temu prezes Dinama Zagrzeb Zoran Mamić wystawił następujące referencje: „to będzie środkowy napastnik klasy światowej”, co potwierdzały tylko jego statystyki z drużyn młodzieżowych. Jeden z sezonów skończył bowiem z 39 bramkami w 29 spotkaniach. Mamić potwierdził zresztą, że jego słowa to nie puste frazesy, podpisując z Kolarem aż siedmioletni kontrakt w 2012 roku.
Co więc poszło nie tak? Do głosu doszły kontuzje. A właściwie jedna, za to bardzo poważna. Napastnikowi pękła kość śródstopia, która wykluczyła go na pięć miesięcy. Pięć absolutnie kluczowych dla jego kariery miesięcy, bo tych spędzonych w Lokomotivie – przedsionku Dinama, przez które przeszło wielu późniejszych znanych zawodników chorwackiego giganta. Wcześniej bowiem pokazał, że na drugą ligę jest już za mocny (bardzo dobry rok w barwach Seveste), naturalnym krokiem było więc ogranie go w ligowym przeciętniaku, by mógł jako ukształtowany, a wciąż młody snajper dołączyć do Dinama.
Zamiast tego potrzeby był rok na odbudowanie się w Interze Zapresić. Rok niezły, po którym Kolar mógł mieć nadzieję na to, że jego kariera wróci na właściwe tory po powrocie nomen omen do Lokomotivy. Do niedawna sam zawodnik raczej nie spodziewał się bowiem zmiany otoczenia, a tym bardziej kraju, w którym będzie występować. Po jednym z lipcowych sparingów mówił w rozmowie z chorwackimi dziennikarzami: – Cieszę się, że wróciłem do Lokomotivy. Rozegrałem solidny sezon w Interze Zapresić, ale mam nadzieję, że tutaj będzie jeszcze lepiej. Że problemy zostawiłem za sobą, a przede mną jeszcze lepsze rozgrywki.
Parę miesięcy wcześniej odgrażał się natomiast dziennikarzom, którzy właśnie z powodu przyhamowanego przez feralną kontuzję rozwoju zaczęli wieszczyć, że proroctwo Mamicia się nie spełni: – Dajcie mi jeszcze dwa lata, a zobaczycie, że się myliliście!
Tę ambicję ma jednak zrealizować nie w ojczyźnie, a w Krakowie. I, szczerze mówiąc, jeżeli tylko będą omijać go urazy, to na pierwszy rzut oka wygląda nam na gościa, z którego przy Reymonta mogą mieć naprawdę sporo pociechy.
SP