Reklama

Puszcza spuszcza łomot GKS-owi

redakcja

Autor:redakcja

11 sierpnia 2017, 23:29 • 3 min czytania 8 komentarzy

Pierwsza połowa zgodnie z naszymi przypuszczeniami, czyli piłkarski odpowiedni brazylijskiej telenoweli. Jednak druga część, to był już zupełnie inny film, bo przede wszystkim były bramki, a na dokładkę mieliśmy jeszcze zwroty akcji. Czyli mówiąc klasykiem – zrobił nam się całkiem niezły mecz, który zasłużenie wygrała Puszcza.

Puszcza spuszcza łomot GKS-owi

Zapewne część czytelników – zgadujemy, że duża większość – miała już sytuację, w której przyszło zaproszenie na imprezę, ale niespecjalnie była ochota, aby z niego skorzystać. No, a wynikało to z kilku powodów. Raz, że inni goście nie do końca wydawali się odpowiedni. Dwa, że muzyka miała być kompletnie nie w waszym stylu. Trzy, że miały być tam dwie byłe i trzecia, z którą w przeszłości przeżyło się małą przygodę. Cztery, że w sumie głowa boli. Pięć, że najzwyczajniej w świecie telewizor i kapcie wydawały się dużo lepszą opcją. No, ale ostatecznie trzeba było pójść, bo… żona kazała. I może nie było do dupy, ale rozerwać się na takiej imprezce też nie sposób, bo w głowie ciągle siedzi, że zaraz coś wybuchnie. Tak też było w dzisiejszym meczu, ponieważ może ogromnej tragedii nie było, ale piłkarską ucztą też byśmy tego nie nazwali. No, bo jak? Skoro w pierwszej połowie nie było żadnej stuprocentowej okazji, a jedyne momenty, w których coś się działo, to:

– Dobre dośrodkowanie Prokicia, do którego nie doskoczył żaden napastnik z katowickiej drużyny.

– Dobra zagranie Kulińskiego do Mandrysza, który ograł Mikołajczyka na skrzydle, ale zawodnik Puszczy ostatecznie powstrzymał go faulem. Był z tego rzut wolny, który w pierwszych 45 minutach można uznać za najgroźniejszą sytuację, bo głową groźnie uderzał Kamiński, ale Staniszewski był na posterunku. Dobijał jeszcze Klemenz, ale mówiąc łagodnie, to nie było najlepsze, co zrobił w karierze.

– Parę razy próbował jeszcze Yunis, bo była kontra i groźny strzał, a także próba strzału głową, ale większych korzyści z tego nie było.

Reklama

– Z drugiej strony Puszcza miała swoją okazję po błędzie bramkarza GKS-u, Sebastiana Nowaka, ale zamiast od razu ruszyć z atakiem, to rozegrali to w żółwim tempie i piłkarze z Katowic zdążyli wrócić do obrony.

– Była też okazja po wrzutce Dawida Nowaka, ale Stefanika nie możemy nazwać królem gry w powietrzu.

Początek drugiej połowy, to prawdziwa bomba, bo GKS, a konkretniej Mandrysz wreszcie przypomnieli sobie, że grają z beniaminkiem i trochę nie przystoi nie spróbować zgarnąć pełnej puli na własnym stadionie. Choć w tej akcji było też sporo przypadku, bo co prawda Mandrysz ruszył dynamicznie z piłką i przebiegł z nią naprawdę niezły kawałek, ale w momencie padania kompletnie narobił w portki i spartolił podanie, ale pomógł mu obrońca gości (Stawarczyk), który odbił tak niefortunnie, że wyszła z tego asysta do Goncerza. Zaraz potem Puszcza próbowała odrobić straty, ale wychodziło im to dość pokracznie, ale tylko do czasu. Wreszcie podanie z prawego skrzydła na bramkę zamienił Marcin Orłowski. No, a chwilę potem były kolejne dwie groźne sytuacje, w których Nowak ratował swój zespół przed dużą kompromitacją. Jednak tylko do czasu, bo poszła akcja lewą stroną, którą na bramkę zamienił Ryndak. I to wystarczyło, by goście mogli wyjechać z Katowic z kompletem punktów.

Tym samym, z dorobkiem sześciu oczek, piłkarze z Niepołomic mocno podskoczyli w tabeli. Obecnie plasują się pomiędzy innymi beniaminkami, czyli liderującą Odrą Opole i szóstym Rakowem Częstochowa. I coś nam się wydaje, że – tak jak rozgrywki Pucharu Polski obnażają niewielkie różnice pomiędzy ekstraklasą i I ligą – tak obecny sezon na zapleczu może obnażyć niewielkie różnice pomiędzy drugim i trzecim poziomem rozgrywkowym.

* * *

Wyniki piątkowych meczów:

Reklama

GKS Katowice – Puszcza Niepołomice 1:2
(Goncerz 48 – Orłowski 65, Ryndak 86)

Stomil Olsztyn – Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:1
(Głowacki 50, Karankiewicz 65, Siemaszko 69 – Tomczyk 85)

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...