Zarzuciliśmy dzisiaj Zagłębiu w przedmeczowej zapowiedzi, że owszem, punktują w tym sezonie dobrze, ale trochę odbywa się to na zasadzie przeciągania liny. Zwycięstwa są bowiem nikłe i obarczone sporym ryzykiem, bo jeśli ma się za plecami kogoś w typie Polacka, można zakładać, że w którymś momencie zwariuje i jak w Niecieczy wybierze się na spacer. Jako fani dobrego futbolu chcielibyśmy oglądać Zagłębie mocne, nowoczesne, grające z pomysłem i dziś, szczególnie w pierwszej połowie, ekipa Stokowca pokazała wszystko co ma najlepszego.
Żeby nie szukać dalej, spójrzmy od razu na oba gole strzelane przed przerwą – wahadłowi muszą dawać sporo w ofensywie i para Dziwniel-Czerwiński wywiązała się z tego obowiązku wzorowo, bo jeden i drugi zaliczył po asyście. Dwie świetnie wrzutki. Pierwsza, odpalona przez Dziwniela, zaadresowana do Nespora, który dobrze uderzył głową i przełamał ręce Załuski. Druga, zaprezentowana przez Czerwińskiego, poszła z kolei do Świerczoka, który kontuzjowanego Nespora zmienił. Polski napastnik pokazał się tutaj z bardzo dobrej strony, nie spanikował, skorzystał ze złego ustawienia Rudola i przyjął piłkę, odpowiednio ją ułożył, a potem posłał obok bezradnego bramkarza.
A to nie były oczywiście jedyne pozytywne fragmenty, jakie można z gry Zagłębia w pierwszej połowie przytoczyć. Świetną partię rozgrywał Starzyński, raz wypuszczając Woźniaka no-look passem, kiedy ten z ostrego kąta jednak nie pokonał Załuski, przy innej okazji sam ambitnie spróbował, ale trudne uderzenie z wolnego wyjął jednak bramkarz Pogoni. Wspomniany Woźniak harował jak wół w obronie, a powinien mieć jeszcze gola, tyle że sędzia niesłusznie gwizdnął spalonego. Nieźle wyglądał Jagiełło, parokrotnie błysnął dryblingiem i gdyby tylko wykorzystał szansę sam na sam, chwalilibyśmy go jeszcze bardziej. Obrona? Poza jedną wpadką wzorowo.
Tak, Miedziowa maszyna działała aż miło.
A Pogoń? Zawodziła, bo też zawiódł Skorża, który przekombinował czy przestraszył się Zagłębia i wystawił w środku trzech graczy mniej lub bardziej defensywnych. Brakowało więc Portowcom jakości z przodu, natomiast jedyną okazję – kapitalną – zmarnował Frączczak, gdy z bliska nie trafił z główki.
Po przerwie wszedł Kort i w końcu goście zaczęli lepiej wyglądać, lecz wychodzi na to, że obudzili się za późno. Albo nie potrafili pokonać Polacka, który dzisiaj bronił dobrze – wyjmując choćby strzały Nunesa i Korta – albo z linii piłkę wybił Kopacz, albo Formella kopał w gołębie, albo sędzia nie zauważył faulu w szesnastce Świerczoka, kiedy ten wykonał stołek. Kto wie, jakby to się wszystko potoczyło, gdyby Skorża odważny był kilkadziesiąt minut wcześniej.
A tak Zagłębie miało swój wynik i choć czasem szczęśliwie go utrzymywało, to też trzeba przyznać, że Miedziowi również atakowali, ale długo Załuska utrzymywał kolegów w grze. Akcja, kiedy wyjął strzał Świerczoka, a zaraz poprawkę Woźniaka, wyglądała kapitalnie. Jednak nawet on nie mógł pomóc, kiedy Rudol dał się nawinąć jak dziecko Świerczokowi, który udokumentował swój dobry występ dubletem.
3:0 – to już wygląda przekonująco. A Skorża ma nad czym myśleć, trzy punkty po czterech meczach to wynik dużo poniżej oczekiwań.
[event_results 344499]
Fot. FotoPyk