Na początku maja, czyli niecałe trzy miesiące temu, do końca pierwszoligowego sezonu pozostawało sześć spotkań. Górnik plasował się na dziewiątym miejscu w tabeli i miał siedem punktów straty do miejsca premiowanego awansem. I wtedy stało się coś zupełnie niespodziewanego. Zabrzanie wygrali sześć ostatnich meczów, a bezpośrednich rywali bezlitośnie zmiażdżyli, dzięki czemu przebojem wdarli się do ekstraklasy. A później stało się coś jeszcze mniej spodziewanego, bo Górnik przed kolejnym sezonem oparł swój skład o graczy, którzy ten awans wywalczyli, zamiast skupować tabuny przeciętniaków z ekstraklasowym doświadczeniem. Wreszcie na koniec totalna sensacja – zabrzanie zagrali ze ścisłą ligową czołówką w takim samym stylu, w jakim kończyli sezon na zapleczu.
Wiadomo, za nami dopiero trzy ligowe kolejki, dobra karta zawsze może się odwrócić. Ale też na tego Górnika należy patrzeć szerzej, chociażby przez pryzmat dziesięciu ostatnich meczów (3 w ekstraklasie, 6 w I lidze, 1 w PP), w których dziewięć zostało wygranych, a w jednym – w Białymstoku – było naprawdę blisko zwycięstwa. Pamiętajmy przy tym, że w tej serii kluczowe role odgrywali niemal ci sami ludzie. Najbardziej efektowne mecze zabrzan z końcówki wiosny w pierwszej lidze to 6:1 z Chojniczanką (4 gole Angulo, gol, asysta i wywalczony karny Kurzawy) oraz 4:0 z Podbeskidziem (asysta Angulo, dwa gole i asysta Kurzawy). Nawet w decydującym o wszystkim ostatnim meczu z Wisłą Puławy jedynego gola sieknął Angulo po podaniu Kurzawy. A chyba nikomu nie trzeba przypominać, który duet rozbił wczoraj defensywę Wisły Kraków…
Ale też świetna gra Górnika to nie tylko ten ofensywny duet. Kapitalny jest tu przykład 19-letniego środkowego pomocnika, Szymona Żurkowskiego, który zaczął regularnie grać w Zabrzu właśnie na sześć kolejek przed końcem ubiegłego sezonu, a jego wejście do pierwszej jedenastki zapoczątkowało piękną serię Górnika. W dwóch ostatnich, decydujących o losach awansu meczach Żurkowskiemu towarzyszył w środku 19-letni Ambrosiewicz, który złapał trochę więcej minut w trakcie całego sezonu. Dopiero od wiosny w Zabrzu zaczęli występować także Loska, Wolniewicz i Suarez, a ważną rolę pod koniec rundy odgrywali też Łukasz Wolsztyński oraz będący dziś pierwszym zmiennikiem Ledecky. Z perspektywy początku obecnego sezonu całe szczęście, że nikt w Górniku nie wpadł na pomysł, by sprowadzić jakiegoś Sergieja Kriwieca i grać nim kosztem przykładowego Żurkowskiego. Nie tak dawno podobną drogą poszedł inny beniaminek, Zagłębie Lubin, co zaowocowało nawet miejscem na pudle i awansem do europejskich pucharów.
Pomijając fantastyczną końcówkę zeszłych rozgrywek, jednym z najlepszych meczów zabrzan w tamtym sezonie było odniesione w dramatycznych okolicznościach pucharowe zwycięstwo z Legią. Z obecnej najsilniejszej jedenastki Marcina Brosza w tamtym meczu zagrali jedynie Ambrosiewicz i Kurzawa, który wtedy jeszcze grał na lewej obronie. I to także pokazuje, jakiego pokroju rewolucja zaszła w tej drużynie, która tak naprawdę na nowo narodziła się pod koniec wiosny. Z ważnych graczy, którzy przyczynili się do kapitalnego finiszu w I lidze, pożegnano jedynie Kopacza, natomiast pozostałe transfery z klubu to bardziej czyszczenie kadry z ludzi, którzy i tak nie byliby pierwszym wyborem. W zamian dokonano trzech punktowych wzmocnień, czyli pozyskano Koja, Kądziora oraz Wieteskę. I jak pokazuje początek ligi, póki co wychodzi to zespołowi na dobre.
Górnika nie prowadzi też przypadkowy człowiek, bo Marcin Brosz pojechał do Zabrza tuż po odwaleniu naprawdę dobrej roboty w Kielcach, a i w pierwszym sezonie na zapleczu potrafił wywalczyć awans. Co więcej, to trener, który potrafił wykręcić też wynik ponad stan w Piaście. Pozytywne jest też to, że dzisiejszy Górnik to naprawdę młody zespół, oparty głównie na Polakach. Wieteska, Żurkowski i Ambrosiewicz już teraz nabili 600 punktów w Pro Junior System, co zaksięguje się dopiero po rozegraniu przez nich piątego meczu w lidze. O ile nie przytrafi im się żadna poważna kontuzja, tych meczów zaliczą o niebo więcej. W ogóle pod względem wieku podstawowy skład Górnika prezentuje się naprawdę obiecująco: 21 – 24, 20, 27, 24 – 25, 19, 19, 24 – 22, 33
Najstarsi są Hiszpanie, czyli król strzelców I ligi i robiący furorę w ekstraklasie Angulo, oraz najlepszy według InStat regularnie grający środkowy obrońca zeszłego sezonu I ligi, Suarez. Czyli dokładnie tak, jak powinno być w idealnym modelu – obcokrajowcy muszą wyraźnie lepsi, by grać. A przy nich praktykują młodsi Polacy, przy czym całość już teraz świetnie funkcjonuje na poziomie ekstraklasy.
I tak jak napisaliśmy wczoraj w pomeczówce, ten Górnik przypomina nam drużynę Nawałki sprzed pięciu lat, ze Skorupskim, Pazdanem, Olkowskim, Mączyńskim, Milikiem i Nakoulmą. Patrząc po wieku i sposobie gry tych piłkarzy – szybkim, intensywnym i bezkompromisowym – wcale byśmy się nie zdziwili, jakby za kilka lat paru chłopaków z tej drużyny zrobiło naprawdę fajne kariery. Na razie muszą utrzymać formę i pokazać regularność w większym wymiarze czasowym, ale mniej więcej od maja naprawdę przyjemnie ogląda się ich w akcji.
Fot. FotoPyK