Fakt wali mocnym tytułem: “Byliście słabi, nudni i przewidywalni!” Nieco bardziej stonowany jest Przegląd Sportowy, choć także urządza sąd nad Dorną: Przedtem nie było wątpliwości, że stery w kolejnej młodzieżówce, która we wrześniu zacznie eliminacje MME 2019 i zarazem do IO 2020, przejmie Dorna. Jeszcze tydzień temu prezes Zbigniew Boniek potwierdzał to na Twitterze. Dziś się z tych słów wycofuje (wywiad obok), co dla urodzonego w Poznaniu trenera może być niepokojącym ostrzegawczym sygnałem. Tak czy siak, gdyby pozostał na stanowisku, kibice patrzyliby na niego – delikatnie mówiąc – z dużą rezerwą. Ale kto miałby go zastąpić? Na rynku nie ma fachowca, który nie budziłby wątpliwości. Ci, którzy do niedawna byli dostępni, a ich nazwiska przewijają się wśród potencjalnych następców Nawałki w przyszłości (Dorna też był wśród nich), właśnie znaleźli nową pracę: Michał Probierz czy Maciej Skorża – czytamy w PS.
FAKT
Fakt rozlicza się dziś z młodzieżówką. “Byliście słabi, nudni i przewidywalni” – grzmi tytuł.
Biało-czerwoni grali w takim stylu, w jakim selekcjoner Marcin Dorna (38 l.) zwykł wypowiadać się na konferencjach prasowych – nudno, przewidywalnie, miałko. W ofensywie nie mieli pomysłu, defensywa była nieszczelna. Byliśmy wolniejsi od wszystkich rywali. Dramat zaczął się już od meczu z niedocenianą Słowacją, przegranego 1:2. Iskra nadziei pojawiła się po remisie 2:2 ze Szwecją. Mecz z Anglią, decydujący o naszym “być albo nie być” obnażył wszystkie braki drużyny Dorny. Nie dość, że przegraliśmy 0:3, to rezultat nie był ani przez chwilę zagrożony, mogło paść jeszcze więcej goli dla Wyspiarzy.
Dalej wypowiada się Jakub Czerwiński, który znalazł się w nowej sytuacji.
– Wcześniej nigdy nie przeżyłem rundy na ławce rezerwowych. Teraz uczyłem się tego, miałem różne momenty. Trenowałem z pełnym zaangażowaniem, ale czasem przez głowę przelatywały myśli, że cokolwiek bym zrobił, to do składu nie wskoczę. Czasem wydawało mi się, że jestem blisko, ale siedziałem na ławce albo na trybunach. Kolejny cios nie pomagał – mówi obrońca mistrzów Polski. Mimo słabej pozycji w zespole Czerwiński nie żałuje transferu do Legii. – Na urlopie podsumowałem sezon i uznałem, że transfer był mi potrzebny. Mistrzowska feta była niesamowita. Kibice świętowali, jakby to był pierwszy tytuł w historii, a nie kolejny w krótkim czasie. Na wakacjach głowa odpoczęła. Aż chce się dalej pracować, by zdobywać trofea – dodaje piłkarz.
GAZETA WYBORCZA
Co wynika z małego Euro?
Gdyby wyniki młodzieżowców przekładały się na osiągnięcia seniorów, nie byłoby ani polskiego ćwierćfinału Euro 2016, ani niemal pewnego awansu na mundial, ani dziesiątego miejsca w rankingu FIFA. Kroki, gesty i mimika wychodzącego ze stadionu w Kielcach Marcina Dorny świadczyły o tym, że przeżył klęskę. 37-letni szkoleniowiec porażką 0:3 z Anglią skończył turniej, który był jego największym wyzwaniem w karierze. Wcześniej w szatni Karol Linetty się popłakał. Tak jak pięć lat temu w Słowenii. Wtedy Dorna z Linettym rozpaczali po przegranym półfinale z Niemcami, wracali z mistrzostw Europy do lat 17 z niedosytem. W czwartek skończyli Euro do lat 21 z jednym punktem i na dnie fazy grupowej. Obu bardzo na turnieju zależało. Nie tylko zresztą im, dla kilku zawodników Euro było szansą wypromowania się, zapracowania na transfer, awansu do seniorskiej reprezentacji. W trzech meczach młodzieżówka w niczym nie przypominała jednak drużyny, którą na Stadionie Narodowym chce oglądać 500 tys. widzów (tylu chciało kupić bilety na czerwcowy mecz z Rumunią).
Gazeta próbuje dziś dojść, dlaczego karne Lewandowskiego są aż tak zabójcze.
Lewandowski musi odciąć się od emocji. Ale jak? Żaden epizod meczu nie jest tam mitotwórczy jak “jedenastka”. Bramkarz w kilka minut może zbudować sobie pomnik, strzelający – zafundować obrazki, które będą prześladowały do końca życia. 0 Kto przestrzeli decydującego karnego, jest naznaczony na zawsze. Patrzą na niego, jakby zabił kolegów i rodziców – mówił kiedyś Michel Platini. – Nieudaną jedenastkę Deyny z 1979 r. w meczu z Argentyną ludzie dotąd pamiętają. A wtedy gwizdali na niego na wszystkich stadionach w Polsce, choć był wirtuozem klasy światowej – mówi Tomaszewski. On sam ćwiczył bardzo dużo karnym, aby się z nimi oswoić, “tylko nie z frajerami, którzy się boją”. – Bo są tacy, którzy powiedzą, że wszystko zrobią, tylko nie będą strzelać karnych. Grzesiu Lato nie strzelał, Andrzej Szarmach nie strzelał, choć to wielcy napastnicy – mówi Tomaszewski i twierdzi, że obronił około 50 proc. karnych. Do karnych trzeba być zimnym draniem i Lewandowski taki jest. Przecież najlepiej kopią je Niemcy, znane zimne dranie. Z sześciu serii karnych na wielkich turniejach mistrzowskich – kiedy już skończyły się dogrywki – wygrali pięć. Pokonał ich tylko Antonin Panenka i jego dloubacek wszech czasów w finale mistrzostw Europy w 1976r.
SUPER EXPRESS
Żony połączyły Boruca i Szczęsnego, Klara daje szczęście Lewemu, Dąbrowski złapał formę i wielką rybę. Ech, to tytuły z Superaka. Zacytujmy rozmowę z Tomaszem Kędziorą podsumowującą ME U-21.
– Zespół angielski pokazał taką grę, że trudno było nam się przeciwstawić – przyznaje Kędziora. – Byliśmy od nich słabsi, przygaszeni. Anglicy zaskoczyli nas szybko zdobytą bramką. Musieliśmy walczyć, ale nie stwarzaliśmy żadnych sytuacji. Nie wiem, w czym tkwił problem. Jesteśmy rozczarowani. Chcieliśmy osiągnąć więcej w tym turnieju niż zdobycie jednego punktu. Mogę tylko przeprosić kibiców, bo nas bardzo wspierali. Nie spodziewałem się tak wspaniałego dopingu w Lublinie i Kielcach. (…) – Jedyny minimalny plus, że w trzecim spotkaniu wciąż graliśmy o coś. Dla mnie czy chłopaków z roczników ’94 i ’95 to koniec gry młodzieżowej, ale dla młodszych będzie to procentowało – podkreśla Kędziora.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
Podsumowanie smutnego końca młodzieżówki i tytułowy sąd nad Dorną.
Przed władzami PZPN ważna decyzja. Do tej pory Dorna mógł pracować spokojnie, w cieniu pomnika, jaki za życia buduje sobie kadra Nawałki. Kiedy pod monumentem odbył się festyn, którego główną atrakcją miała być kadra U-21, wichura porwała kolorowe baloniki, a w dodatku zepsuła się maszyna do robienia waty cukrowej. Dzieci się rozpłakały, a rodzice mają ból głowy. Przedtem nie było wątpliwości, że stery w kolejnej młodzieżówce, która we wrześniu zacznie eliminacje MME 2019 i zarazem do IO 2020, przejmie Dorna. Jeszcze tydzień temu prezes Zbigniew Boniek potwierdzał to na Twitterze. Dziś się z tych słów wycofuje (wywiad obok), co dla urodzonego w Poznaniu trenera może być niepokojącym ostrzegawczym sygnałem. Tak czy siak, gdyby pozostał na stanowisku, kibice patrzyliby na niego – delikatnie mówiąc – z dużą rezerwą. Ale kto miałby go zastąpić? Na rynku nie ma fachowca, który nie budziłby wątpliwości. Ci, którzy do niedawna byli dostępni, a ich nazwiska przewijają się wśród potencjalnych następców Nawałki w przyszłości (Dorna też był wśród nich), właśnie znaleźli nową pracę: Michał Probierz czy Maciej Skorża. Ten ostatni kiedyś mówił, że prowadzenie kadry olimpijskiej to jego marzenie. Inna sprawa, że nie każdy trener musi być zainteresowany pracą z kadrą U-21. Dorna, wykształcony i urodzony pedagog, do tej roli wydawał się idealny. Turniej go zweryfikował, ale może do trzech razy sztuka i z kadrą roczników 1996–97 udałoby mu się osiągnąć to, czego nie dał rady zrobić z zawodnikami urodzonymi w latach 1992–93 oraz 1994–95.
Obok swoje trzy grosze dorzuca Zbigniew Boniek.
Ale jedno pytanie jest oczywiste: co dalej z Marcinem Dorną?
Marcin Dorna jest bardzo dobrym trenerem, to inteligentny człowiek i edukator, świetnie zna się na swojej pracy. Naturalnie jest odpowiedzialny za porażkę na mistrzostwach, ale proszę bez paniki, do wszystkiego spokojnie dojdziemy. Sam jestem ciekawy jak Dorna zareaguje na ten wynik z mistrzostw, bo aspekt psychologiczny w pracy szkoleniowca też jest bardzo istotny.
Nie oczekiwał pan od Dorny wyjścia z grupy?
Gdyby było takie zadanie, to ja nie byłbym prezesem. Znałem dobrze wartość tej drużyny i wiedziałem, że gdyby zagrała w najmocniejszym składzie, z Zielińskim i Milikiem, jej wartość skończyłaby o połowę. I wtedy mielibyśmy inną rozmowę i oczekiwania. Wiedziałem, że jesteśmy po prostu słabsi. Wiem, że wszyscy chcielibyśmy wygrywać, ale zwycięstwo jest owocem ciężkiej pracy, koncepcji, strategii szkolenia, charakteru i wielu innych spraw. W Polsce pokutuje przekonanie, że jak mama przywiezie chłopca do piłkarskiej szkółki, która jest solidnie zorganizowana, to w przyszłości będzie z niego dobry piłkarz. A ja twierdzę, że jak mama przywiezie chłopca do szkółki, to już wiadomo, że nie będzie dobrym piłkarzem. Szkolenie piłkarskie jest bardziej skomplikowane niż komuś się to wydaje. U nas nie jest z nim tragicznie, ale nie ma też powodu do piania z zachwytu.
Przegląd przewiduje, że Bednarek w Anglii wyląduje na ławce.
Na razie Bednarek będzie mógł liczyć co najwyżej na miejsce na ławce rezerwowych, bo jego transfer traktowany jest jako inwestycja. Święci to ósma drużyna poprzedniego sezonu Premier League, straciła w tamtych rozgrywkach 48 goli i pod tym względem lepsza jest tylko pierwsza siódemka ligi, będąca poza zasięgiem pozostałych (7. Everton i Southampton dzieliło aż 15 punktów). Liderem defensywy jest Virgil van Dijk, jeden z najlepszych obrońców, jacy kiedykolwiek grali na St. Mary’s Stadium. Jego przyszłość w klubie jest jednak sporą niewiadomą, ponieważ swoją grą zwrócił uwagę czołowych klubów. Niedawno próbował kupić go Liverpool, ale po tym jak w Southampton wściekli się, że ich zawodnik jest nagabywany przez menedżera Juergena Kloppa bez wiedzy przełożonych, kontrahenci przeprosili i grzecznie się wycofali. Drugi w hierarchii środkowych obrońców Świętych jest Maya Yoshida. Na początku poprzednich rozgrywek był trzeci w kolejce do gry, ale kiedy Jose Fonte odszedł do West Hu, Japończyk wskoczył do składu i menedżer Claude Puel bardzo mu ufał. Szkoleniowca w klubie już nie ma (w piątek zastąpił go Mauricio Pellegrino), więc jego sytuacja podobnie jak innych defensorów może wkrótce ulec zmianie.
Legia na wakacyjnym obozie przetrwania.
Tylu nowych twarzy nie było w Legii od dawno. Zawodnicy śmieją się, że zjechali się do Warki z całej Polski, jak dzieci na kolonię. Ale na tym żarty się kończą, bo dla wielu z nich letni obóz jest obozem przetrwania. Z 36 zawodników po dwóch tygodniach większość usłyszy, że to jeszcze (lub już) nie ich czas. Na gorących krzesłach są niemal wszyscy, którzy wracają z wypożyczeń lub dotychczas trenowali w trzecioligowych rezerwach. Takich zawodników Jacek Magiera zabrał na zgrupowanie kilkunastu. Największe szanse, a właściwie pewność pozostania ma ten, którego w Warce dotychczas nie było, czyli Jarosław Niezgoda. Napastnik, który poprzedni rok spędził w Ruchu, przebywał na mistrzostwach Europy do lat 21. Sztab szkoleniowy mistrza Polski nie ukrywa, że bardzo liczy na młodego napastnika. 10 bramek zdobytych w barwach Niebieskich (z czego jeden gol strzelony Legii) wystarczająco określiło jego umiejętności. Dla pozostałych dziesięć dni zgrupowania to gra o legijne życie.
Z wywiadu z Manuelem Junco płynie smutny wniosek – Wisła będzie stawiać na obcokrajowców.
Pożegnaliście się aż z ośmioma piłkarzami, a część z nich gwarantowała pewien poziom.
Każdy przypadek jest inny. Załusce proponowaliśmy umowę i nie dogadaliśmy się przede wszystkim ze względu na długość kontraktu. Zmian dokonujemy, bo chcemy iść do przodu. Nie mówię, że zawodnicy, z których zrezygnowaliśmy, byli słabi, do każdego z nich mamy szacunek i dziękujemy za zaangażowanie. Ale uważam, że zmiany wyjdą nam na dobre.
Która z tych decyzji była najtrudniejsza?
Każda. Ta dotycząca Alana Urygi chyba najbardziej. Nie tylko dlatego, że to fajny chłopak, wychowanek, ale też ze sportowego punktu widzenia. Alan zagrał ostatnio kilka dobrych meczów, świetnie wypadł w spotkaniu z Legią.
(…) Nie jest dla pana problemem, że zaraz w kadrze może być 14 obcokrajowców, a większość sztabu też pochodzi zza granicy?
Spójrzmy na Premier League – ilu jest tam piłkarzy z całego świata. Byłbym zadowolony, mając w składzie więcej Polaków, ale nie zawsze jest to możliwe. Patrząc na Jagiellonię nikt nie pyta, ilu tam jest obcokrajowców.
Fot. FotoPyK