Do niedawna efekt nowej miotły, dziś – nieco upraszczając – efekt dynamiki Marsa. Tak można zdefiniować cuda, jakich dokonuje Michał Probierz na ławce trenerskiej Arisu Saloniki. Jego podopieczni dźwignęli się dzisiejszego wieczoru z okolic strefy spadkowej, jednocześnie lejąc prowadzący w rozgrywkach Panathinaikos Ateny 3:1. Stołeczni gwiazdorzy odjeżdżali z Salonik z wstydliwymi rumieńcami na twarzy, przegrywając pierwszy mecz w lidze od startu sezonu i żegnając się z pozycją lidera rozgrywek.
– Zespół pokazał świetną organizację gry. Z jednej strony jestem zadowolony, ale mam ciągle w głowie porażkę z Panioniosem w minionej kolejce. Błędy z tamtego meczu nie mogą nam się więcej powtórzyć, więc cieszy dzisiejsze realizowanie przedmeczowych założeń. Staraliśmy się jak najdłużej utrzymywać przy piłce, ale jednocześnie atakować. Wiemy, że Panathinaikos to klasowy rywal, ale cały czas wierzyliśmy w zwycięstwo – mówił trener zwycięzców, którzy pozostają na 12. miejscu w tabeli.
– Mieliśmy ogromne problemy, by wejść w to spotkanie. Nie byliśmy w stanie wznieść się na poziom Arisu, który był od nas bardziej agresywny. Teraz pozostaje im tylko pogratulować wygranej, bo pokazali wielkie serce i pasję. To był mecz jednego zespołu, więc nie ukrywam, że wynik jest zasłużony – komentował z kolei niepocieszony trener „Koniczynek”, Jesualdo Ferreira.
Na trybunach było dziś jak przystało na greckie warunki – stadion kipiał od emocji, a piłkarze orali murawę do utraty tchu. Gospodarze zagrali tak samo ostro jak zwykle, choć tym razem odpuścili brutalne ataki na nogi rywali. Ostatecznie zebrali tylko dwie żółte kartki za faule taktyczne przy czterech napomnieniach dla bezradnego rywala. Lepszego dowodu na zdominowanie przeciwnika nie da się już chyba podsunąć, jeśli mamy w głowie zespoły kierowane przez Probierza.
Znając Michała, medialną wrzawę i peany na swoją cześć skwituje wzruszeniem ramionami, przygotowując zespół do kolejnych gier. Dziś zasłużył jednak na symboliczną lampkę szampana, bo jego piłkarze pozbawili dumny Panathinaikos całego majestatu, a Aris jest wreszcie na dobrej drodze. Do normalności, bo o niczym więcej na razie tam się nie marzy.
FK